![Czy festyny i pikniki są w stanie przekonać Polaków, by ograniczyli używanie [url=https://bitly.com/shorten/]samochodów[/url]?](https://m.natemat.pl/6228c3768f7eec6a97f8f5b273597cec,1500,0,0,0.jpg)
22 września w całym kraju kolejny już raz świętowany będzie Dzień Bez Samochodu. Pikniki, pokazy, dni otwarte i darmowe bilety mają zachęcić Polaków do przesiadania się z aut do środków komunikacji miejskiej. Tymczasem statystyki wskazują, że liczba samochodów w Polsce wciąż rośnie, a duże miasta są nimi nasycone bardziej niż Paryż, Londyn czy Monachium. Skąd polskie przywiązanie do czterech kółek?
Z okazji obchodzonego 22 września święta już od piątku w miastach całej Polski odbywać się będą liczne imprezy. We Wrocławiu chętni dostaną szansę poprowadzenia pod okiem instruktora tramwaju i zwiedzania zajezdni. W Szczecinie piątek świętuje się jako “Park(ing) Day”, podczas którego miejsca parkingowe mają się zmienić w parki. W stolicy zaś odbędą się gry, rodzinne konkursy oraz pokazy zabytkowego taboru.
Nie jestem politykiem, ani oligarchą. Od moich decyzji nie zależą losy ani kraju, ani społeczeństwa. Nie potrzebuje ochrony. Nie ma więc powodu, żeby nie korzystać z komunikacji miejskiej jak tylko się da. CZYTAJ WIĘCEJ
Wciąż kochamy auta
Powyższe opinie to tylko pojedyncze głosy konkretnych osób. A jak sprawa wygląda z lotu ptaka? Czy Polacy są skłonni przesiąść się z aut na rowery lub do autobusów? Do odpowiedzi na to pytanie mogą przybliżyć nas dane dotyczące liczby zarejestrowanych w Polsce samochodów. Cytuje je “Gazeta Wyborcza”, w której przeczytać możemy, że o ile w 2003 w Polsce było 11,2 mln aut, to w roku 2012 liczba ta zbliżała się do 19 mln. Także w ujęciu per capita nastąpił ogromny wzrost: udało się nam już nawet przeskoczyć unijną średnią.
To zupełnie odwrotnie, niż w Europie Zachodniej, gdzie w miastach ludzie przerzucają się na inne środki komunikacji, a na wsi samochód jest podstawowym środkiem transportu. W Poznaniu i Warszawie na 1000 mieszkańców przypada ponad 500 aut. W Paryżu, Londynie czy Monachium te liczby kształtują się na poziomie 350-420 na 1000 mieszkańców.
W zgodzie z opinią eksperta Instytutu Sobieskiego zdają się być wynik badań agencji PMR. Wynika z nich, że wśród osób pracujących w miejscowości zamieszkania, do pracy autem jedzie aż 45 proc. osób. Komunikację miejską wybiera zaś 28 proc. Jeszcze większa przewaga auta rysuje się w grupie osób dojeżdżających do pracy w innej miejscowości.
Wśród wytłumaczeń tego, jak bardzo Polacy są przywiązani do swoich samochodów, od lat pojawia się teoria kulturowych uwarunkowań. W naszym kraju auto wciąż wydaje się wielu osobom podstawowym symbolem statusu, a np. rower uznawany jest za pojazd "niepoważny".
Im lepszy samochód, tym bardziej jego właścicielowi rośnie ego. Mam wrażenie, że widać to zwłaszcza po niektórych kierowcach Mercedesów, BMW czy sportowych Subaru. CZYTAJ WIĘCEJ
Tę opinię potwierdza dr Beim, przywołując przykład wzięty z popkultury: – Porównajmy choćby “Magdę M.” z “Seksem w wielkim mieście”. O ile w tym drugim serialu bohaterki nawet do najbardziej eleganckich sklepów idą pieszo lub jadą metrem, o tyle w polskich produkcjach nawet do Lidla trzeba podjechać samochodem – śmieje się dr Beim.


