
Powstańczy hełm na głowie, karabin w jednej i granat w drugiej ręce – tak "Newsweek" na okładce najnowszego numeru przedstawia prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
REKLAMA
Okładka to oczywiście nawiązanie do rozpoczętej ostatnio w stolicy kampanii PiS, w której wykorzystano plakat z literą "W" kojarzoną z godziną wybuchu Powstania Warszawskiego. W ten sposób Jarosław Kaczyński i politycy jego partii zamierzają walczyć o odwołanie w referendum prezydent Warszawy Hannę Grankiewicz-Waltz.
Problem w tym, że - jak pisze "Newsweek" - wykorzystanie motywu z godziną W może tylko pomóc urzędującej prezydent. "Kaczyński być może uratował Gronkiewicz-Waltz" – czytamy na okładce tygodnika.
Rzeczywiście, powstańcze inspiracje ściągnęły na PiS falę krytyki. "Jestem oburzona. To cynizm i głupota. Mam nadzieję, że warszawiacy to dostrzegają" – mówiła nam posłanka PO z Warszawy Ligia Krajewska. W podobnym tonie komentują publicyści:
PiS, przekazem, "my jesteśmy tam gdzie AK, a wy tam gdzie dirlewangerowcy" sprawi, że większość umiarkowanych warszawiaków zostanie w domu.
Przykro mi, że znowu będę w marudzącej mniejszości, ale mieszanie Powstania Warszawskiego do referendum bardzo mi nie smakuje.
PiS w kampanii przed referendum w Warszawie wprost nawiązuje do godziny "W" i Powstania Warszawskiego. Rozumiem, że można nie lubić pani prezydent, ale czy ona jest okupantem?
Do sprawy odniósł się także Związek Powstańców Warszawskich. "W powstaniu warszawskim byliśmy zjednoczeni, choć pochodziliśmy z różnych środowisk. Teraz nasze powstańcze symbole podobnie jak tragedię smoleńską wykorzystuje się do dzielenia ludzi. Jesteśmy tym oburzeni" – skomentował prezes Związku gen. Zbigniew Ścibor-Rylski.


