
Popularny ekonomista to dla wielu wyrocznia. Jednak ci, którzy zaufali ofercie jego funduszu inwestycyjnego Eurogeddon, który miał zarabiać na przewidywanym przez profesora kolejnym kryzysie mocno się zawiedli. Waluty wcale nie drożeją, a złoto tanieje. Eurogeddon przynosi więc tylko ogromne straty. - Bo inwestować w rzeczy ryzykowane trzeba dokładnie tyle, ile można pozwolić sobie stracić - komentują dla naTemat ekonomiści. I przyznają, że do inwestowania w nietypowy fundusz trzeba było wiele odwagi.
Minęło sporo czasu i katastrofa rzeczywiście nastąpiła. Jednak nieco inna niż przewidywał prof. Rybiński. Zakładał, że notowania na giełdach przebiją dołki z marca 2009, za euro będzie się płaciło mniej niż jednego dolara, a przetrwać to wszystko uda się właśnie inwestując w drożejące waluty i oczywiście złoto. Problem w tym, że euro jest dziś wciąż sporo droższe od dolara, giełdy radzą sobie całkiem nieźle, a złoto gwałtownie tanieje.
Eurogeddon to jedyny w Europie (sub)fundusz, którego celem jest osiągnięcie wysokich zysków w scenariuszu bankructwa Grecji, poważnych kłopotów innych krajów południa Europy, ewentualnego rozpadu strefy euro lub masowego wycofywania środków z banków w strefie euro. CZYTAJ WIĘCEJ
Wszystkie okoliczności, na których fundusz inwestycyjny Eurogeddon miał zarabiać nie ziściły się. Jedyna katastrofa dotknęła więc tych, którzy w wizje prof. Krzysztofa Rybińskiego uwierzyli i powierzyli mu swoje oszczędności. Eurogeddon istnieje od lutego ubiegłego roku, a jego jednostki są już warte o połowę mniej. Z 13,47 zł staniały do 6,73 zł. Sporo stracił prawdopodobnie także prof. Rybiński. Gdy startował z Eurogeddonem, przekonywał bowiem, że innym poleca inwestować w to, w co inwestuje osobiście.
Popularny ekonomista odczuwa tego typu straty z pewnością jednak dużo łagodniej niż przeciętny Kowalski, który uwierzył w Eurogeddon i w fundusz o tej nazwie zainwestował swoje oszczędności. A Krzysztof Rybiński ma przecież rzeszę nie tyle fanów, co wyznawców. Upadek kontrowersyjnych tez profesora, które od lat wygłasza z taką stanowczością jest dziś bezapelacyjny. Zdaniem ekonomistów, każdy kto uwierzył w Eurogeddon może mieć jednak pretensje tylko do siebie.
Marek Zuber, który od lat nie ukrywa, iż nie podziela katastroficznych wizji prof. Rybińskiego, dziś również przyznaje, że nawet największe straty na inwestycji w Eurogeddon nie powinny wywoływać pretensji wobec zarządzającego funduszem ekonomisty. Być może wielu klientów Eurogeddonu zainwestowało pieniądze kierując się względami politycznymi, na które popularny profesor zwraca uwagę, ale każdy z nich powinien pamiętać, że taki biznes jest dla nielicznych. - Mój tata uczył mnie jednej zasady. By inwestować w rzeczy ryzykowane dokładnie tyle, ile można pozwolić sobie stracić - tłumaczy.
Rybiński Superstar
Największym sukcesem na dziś Pana Profesora jest założony nie cały rok temu przez niego fundusz Eurogeddon, który zajmuje się spekulacją na prognozowanych także przez niego stratach w gospodarkach nie tylko Europy, ale również całego Świata. Efekty są porażające – za pół ostatniego roku wartość funduszu, stworzonego przez niego w TFI Opera, jest o 44,5% …mniejsza. (...) Jego polityczni zwolennicy nie przejmują się takimi drobiazgami, jak finanse inwestorów, raczej nie oni przecież włożyli w niego te pieniądze. CZYTAJ WIĘCEJ
Ekonomista podkreśla, że w katastroficzne tezy prof. Krzysztofa Rybińskiego mogli uwierzyć głównie eurosceptycy z odwagą do inwestowania swoich oszczędności. Trudno było bowiem wierzyć, że zabraknie woli politycznej, by ratować strefę euro, której upadek miał wpędzić nas w kolejny kryzys finansowy, a klientów Eurogeddonu od tego uchronić i nawet pozwolić im na zarobek. - Koszty rozpadu strefy euro byłby tymczasem wyższe niż koszty jej ratowania. Po drugie, byłaby to kompletna kompromitacja całego politycznego establishmentu Europy. Europa walczyła przecież o utrzymanie swoich osiągnięć - przypomina ekonomista.


