
Wedle “Gazety Wyborczej” biskup Tadeusz Pieronek powiedział latem na debacie w ramach świnoujskiej Karuzeli Cooltury, że filozofia gender jest czymś “gorszym od nazizmu i faszyzmu”.
Znaczącą siłą są tu oczywiście masoni, ale także grupa najbogatszych miliarderów amerykańskich, którzy doszli do przekonania, że na Ziemi jest za dużo ludzi i dlatego na skalę światową inwestują gigantyczne pieniądze w antykoncepcję, aborcję oraz rozwój i propagowanie ideologii gender. Chodzi o to, żeby było maksimum seksu, ale minimum dzieci. CZYTAJ WIĘCEJ
“Niebezpieczny flirt ze złym duchem”, “chaos i nicość”, “tyrania seksualizacji” – to tylko kilka określeń, jakie padały w mediach ze strony środowisk kościelnych pod adresem gender studies. A wszystko po to, by przeciwstawić się w ten sposób próbie “stworzenia nowego człowieka, który wyznaje nowe zasady, wierzy w nowe idee które są i będą promowane przez ludzi trzymających władzę na świecie".
Kościół upiera się, że płeć i seksualność to coś odwiecznego, domena prawa naturalnego, stąd opór przed poddaniem tej sfery życia racjonalnym badaniom, bo te pokazują zmienność i różnorodność w tej sferze.
Wydaje się jednak, że te tłumaczenia nie przekonują katolickich konserwatystów, którzy w ostatnim czasie coraz częściej w swojej krytyce gender studies używają argumentu, że owa “ideologia” prowadzi do promowania pedofilii.
To właśnie “promocję ideologii gender”, obok pornografii i rozwodów, wymienił w swojej głośnej wypowiedzi abp Michalik jako jedną z przyczyn występowania pedofilii. W tym samym tonie wypowiadał się ks. Oko w programie Moniki Olejnik: – Wygląda na to, że programy gender w szkołach piszą pedofile – mówił w "Kropce nad I".
Wprowadzanie edukacji seksualnej od najwcześniejszych etapów nauczania prowadzi do seksualizacji dzieci. Nie jest to co prawda gender w sensie ścisłym, niemniej samo zjawisko jest szkodliwe. Dlaczego? Ponieważ rozbudzone potrzeby seksualne trzeba będzie zaspokajać i zaraz okaże się, że pedofilia jest czymś dobrym.
Pitucha podkreśla, że podważanie tradycyjnego modelu kulturowego i relatywizowanie definicji płci może wywołać trwałe, nieodwracalne szkody. – Żeby rozumieć swoją seksualność trzeba w pełni wiedzieć, kim się jest – ocenia i krytykuje rząd, który wspiera i finansuje działalność edukatorów seksualnych promujących “gender”.