Na zakupy do Kaliningradu? Dziennikarka "Gazety Wyborczej" zapewnia, że mogą być udane.
Na zakupy do Kaliningradu? Dziennikarka "Gazety Wyborczej" zapewnia, że mogą być udane. Fot . Albert Zawada / Agencja Gazeta
Reklama.
Rosjanie po prostu szturmują naszą północno-wschodnią granicę. Od kiedy wprowadzono przepisy o małym ruchu granicznym, Rosjan z Obwodu Kaliningradzkiego można spotkać w Trójmieście na każdym kroku. W sklepach i miejscach atrakcyjnych turystycznie po latach angielskie i niemieckie opisy zastąpiły z dnia na dzień hasła reklamowe w języku rosyjskim. Goście z Kaliningradu przy kasach trójmiejskich hipermarketów zwykle zostawiają co najmniej kilkaset złotych i wykupują całe półki.
I... coraz bardziej fascynują Polaków. Mało kto z nas wybrał się jednak w ich strony. Taką podróż postanowiła zrobić jednak dziennikarka trójmiejskiej "Gazety Wyborczej". Co więcej, do Kaliningradu pojechała na zakupy. I udało się jej udowodnić, że wbrew wszelkim pozorom za polsko-rosyjską granicą można znaleźć w sklepach sporo ciekawych produktów, których w naszym kraju próżno szukać.
Jeśli Polacy jeżdżą bowiem na zakupy do Kaliningradu, zwykle zaopatrują się tylko w dużo tańszą rosyjską benzynę. Tymczasem kaliningradzkie sklepy mają niezłą ofertę także dla smakoszy. Od legendarnych nabiałowych słodyczy "Syrok", przez tradycyjne pielmieni, po coś o wiele bardziej wysublimowanego.
Bez problemu w Kaliningradzie można w atrakcyjnej cenie kupić bowiem na przykład... sałatkę z wodorostów. Wielu do gustu mogą przypaść podobno także specjały takie jak "kawior" z cukinii albo bakłażana, który Rosjanie wolą od wszechobecnego w zachodnich kuchniach keczupu.