"Zdrowa krytyka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Wytwarzanie fałszywych mechanizmów pocieszycielskich w sytuacji, gdy trzeba - w retoryce wstydu - szczerze odpowiedzieć na pytanie o zaprzepaszczenie szansy na odwołanie prezydent Warszawy, usypia czujność" – pisze w weekendowym wydaniu "Nasz Dziennik". Jak możemy dowiedzieć się z tekstu, to m.in. nadmierna obecność prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przyczyniła się do porażki w warszawskim referendum, a między "ND" i partią Kaczyńskiego nie istnieje "alians".
"Nasz Dziennik" po raz kolejny pisze o PiS, bo dziennikarzy oburzyły medialne omówienia poprzedniego tekstu, w którym "ND" skrytykował referendalną kampanię tej partii. "Specjaliści od nadawania etykiet nie nadążają ze zleceniami. Dopiero kilka dni po publikacji w 'Naszym Dzienniku' analizy dotyczącej powód klęski warszawskiego referendum w mediach zafurczało. Tekst został poddany skrupulatnej, acz tendencyjnej rozbiórce przez telewizje, prasę, portale" – pisze na łamach dziennika Jolanta Tomczak.
Według niej tytuły typu "Media ojca Rydzyka atakują Kaczyńskiego" to "prymitywne zabiegi", za pomocą których inne media odmawiają "ND" prawa do własnych ocen. "Jak gdyby istniał jakiś tajemny alians niepozwalający na pisanie prawdy…" – dziwi się Tomczak.
Faktem jest jednak, że to już kolejny artykuł, w którym dziennik ojca Rydzyka bardzo krytycznie odnosi się do partii Kaczyńskiego. W tekście dziennikarka powtarza następującą analizę przyczyn referendalnej porażki.
"To błędne rozłożenie akcentów w kampanii, jej upartyjnienie, parcie na szkło rozpaczliwie próbującego odrabiać straty osobiste posła Adama Hofmana, karkołomne obsadzenie prof. Piotra Glińskiego w roli sprężyny akcji przedreferendalnej i nadobecność lidera PiS - walnie przyczyniły się do tego, że część zdegustowanych działaniami Hanny Gronkiewicz-Waltz poszła 13 października na grzyby zamiast do urn".
O zmianie w relacjach PiS – media ojca Rydzyka świadczy też krytyka posła Andrzeja Jaworskiego, który był uznawany za łącznika partii z toruńskim redemptorystą. Właśnie przeciwko takiemu określeniu, użytemu m.in. w tekście "Gazety Wyborczej", protestuje Jolanta Tomczak.
"Czy to funkcja ukuta na wzór klasowego łącznika z biblioteką? Parlamentarzysta, korzystając z okazji, broni się, jakoby był to 'tylko jeden z tekstów, który nie jest przecież stanowiskiem całej redakcji [chodzi o poprzedni tekst 'ND' o PiS - red.]'. Pomijając już okoliczność, że poseł Jaworski nie uczestniczy w kolegiach redakcyjnych 'ND' i nie ma wpływu na żadne decyzje dotyczące tej czy innej publikacji, warto zwrócić uwagę, że klucząc wokół tematu, nie podważa mimo wszystko żadnej z tez stawianych w [naszym] artykule. Bo te bronią się same. Gdyby Prawo i Sprawiedliwość w porę samodzielnie rozpoznało sytuację, nie musiałoby się dziś z niczego tłumaczyć" – pisze.