Roman Szczeblewski ma nietypowe hobby, a właściwie "powołanie". Zamiast rozwiązywać krzyżówki i wypoczywać na kanapie, wolne chwile spędza przed domowym CB radiem, gdzie pomaga zagubionym w mieście kierowcom. I choć zajmuje mu to sporo czasu, sam właściwie nie wie, dlaczego to robi. – Radio jest stworzone do tego, aby pomagać, a nie tylko mówić, że "misiaczki" stoją tu i tam. – mówi "Chińczyk Mokotów".
Roman Szczeblewski: Pomagam kierowcom, którzy nie mogą znaleźć drogi. Robię to za pomocą radia CB, które kupiłem w 1998 roku.
I od razu zaczął pan prowadzić kierowców?
Najpierw tylko słuchałem, co się dzieje w eterze. Usłyszałem ciepły, miły głos, który prowadził samochody przez radio CB na kanale 29. Zacząłem nasłuchiwać, a że znam dobrze Warszawę, włączyłem się do rozmowy i zaprzyjaźniłem się z tym człowiekiem. Przez pół roku pomagałem prowadzić mu samochody i wreszcie poznaliśmy się w realu. Byłem zszokowany, bo okazał się być niewidomy. Nazywał się Janek Moczydło.
I prowadził kierowców?
Tak, stracił wzrok z powodu błędu lekarskiego, a jedynym kontaktem ze światem było dla niego radio. Znał dobrze Warszawę, ale ta się zmieniała. Wiec jak widziałem coś nowego, to mu o tym mówiłem. Janek nie chciał, aby kierowcy wiedzieli że jest niewidomy bo inaczej by do niego podchodzili. Do końca życia udało mu się utrzymać w tajemnicy przed kierowcami, że prowadzi ich niewidomy człowiek.
A pan po jego śmierci kontynuował jego pracę.
Po śmierci Janka również moje radio trafiło na dwa lata do szafy. Później reaktywowałem działalność i wróciłem na 29 kanał. Nie jest to praca 24 godziny na dobę, jak chcieliby kierowcy mobili, ale jest to w godzinach rannych i popołudniowych. W międzyczasie muszę też pracować.
Skąd pan tak dobrze zna miasto. Był pan taksówkarzem?
[Śmiech] Każdy o to pyta, a ja nigdy nie byłem taksówkarzem. Myślę, że niejednego z nich bym zagiął, bo oni teraz jeżdżą głównie na GPS-ach, a nie na pamięć. Pracowałem kiedyś w służbach technicznych miasta i stąd znam Stolicę. Mam też dobrą pamięć wzrokową. Jak mi kierowca powie, co widzi po lewej i po prawej stronie, to postaram się powiedzieć mu, na jakiej jest ulicy. Dzięki temu mogę ich szybko zlokalizować, choć oni czasem mówią: Wjechałem do Warszawy i minąłem most. A mostów w Warszawie jest przecież dziewięć...
A wspomaga się pan GPS-em?
Nie, ale dużą pomocą w tej chwili jest dla mnie komputer. Można zerknąć na mapę i podpowiedzieć komuś, kto siedzi za kierownicą i nie ma tego komfortu.
Ilu kierowców dziennie pan prowadzi?
Dziennie jest co najmniej 5-6 osób, ale bywały takie chwile, że prowadziłem trzy samochody jednocześnie w różnych miejscach. Nadałem im numery jeden, dwa, trzy i po kolei ich wywoływałem.
Chciałem też powiedzieć, że bardzo razi mnie słownictwo na kanale 19. Ja prowadzę na 29, ale na 19 ogłaszam że gdzie można mnie znaleźć. Mam taką zasadę, że "jak chcesz być prowadzony, to nie używaj słów wulgarnych. Szanuj moje uszy, kolego".
Jest pan rozpoznawalny?
Tak, kierowcy dosyć często do mnie wracają. Nie chronię też swojego numeru telefonu. Jeśli trzeba, podaję go przez radio, dzięki czemu w razie problemów technicznych zawsze mogę dalej prowadzić. Nie stanowi to dla mnie problemu.
Kiedyś mój kolega był w Katowicach i szukał drogi, więc powołał się na mnie przez CB radio. Usłyszał, że jak jest "od Chińczyka Mokotów" to bez problemu otrzyma pomoc. Tamtejszy prowadzący rzucił wszystko i go poprowadził. Jestem więc osobą dość znaną w środowisku, co jest miłe.
Dużo jest w Polsce osób takich jak pan?
W Warszawie jestem głównym prowadzącym, choć czasami inni koledzy również podpowiadają. Najczęściej jednak robią to jadąc samochodem. Ja akurat wykorzystuję stację bazową. Wiem, że takie osoby, jak ja, są między innymi w Poznaniu, Krakowie i w Łodzi.
A dlaczego pan to robi?
Sam się nad tym zastanawiam, właściwie od początku mojej działalności. I nie wiem po co ja to robię. Chyba dlatego, że jest to o wiele przyjemniejsze niż rozwiązywanie krzyżówek. Trzeba pomyśleć, jak poprowadzić ten samochód, zrozumieć o co chodzi danemu człowiekowi, jakim jedzie samochodem - osobowym czy tirem. Trzeba ich tak poprowadzić, aby później nie czuć się winnym, gdy kogoś zatrzyma policja.
A właśnie, jak pan żyje z policją?
Miałem kiedyś ciekawe zdarzenie po drodze do Łomianek. Słyszałem w radiu, że po Wisłostradzie jeździ nieoznakowany radiowóz, więc jechałem spokojnie. Ale w pewnym momencie nie zauważyłem, że jest ograniczenie do 60 km/h. No ja miałem trochę więcej... Zatrzymali mnie.
I mandat.
Zaproszono mnie do radiowozu. Policjant który siedział w środku zdziwił się, że mam taką wielką antenę, a nie słyszałem że jeżdżą. Powiedziałem mu, że mi służy ona do prowadzenia samochodów, a nie słuchania. Nagle on się odwraca i mówi: Chińczyk Mokotów?!
Był zdziwiony, że prowadzę ludzi od słupa do słupa, od kiosku do kiosku i że nawet oni tak nie znają miasta. Policjant zapytał: Panie, kto panu za to płaci? Powiedziałem, że nikt nie płaci. Że jak siedzę i nic nie robię to mogę pomóc osobom, które błąkają się po mieście. On stwierdził: No dobrze, przekroczył pan prędkość, no ale rozumiemy i bardzo jesteśmy "za panem". Pouczamy pana, panie Chińczyk Mokotów.
Jeśli zna pana tyle osób, to pewnie często zagadują?
Ja nie używam tego radia do rozmów między kolegami i jakichś długich dyskusji. Uważam, że jeśli można pomóc, to trzeba trzeba to robić. Jak ktoś chce pogadać, mówię, aby dzwonili do mnie na komórkę.
Pytają o najróżniejsze rzeczy, np o kontakt do pomocy drogowej. Mam też tak zwanych "stałych klientów" którzy przyjeżdżają i krzyczą z daleka "Chińczyk Mokotów". Wywołują mnie tylko po to, aby złożyć mi życzenia. To bardzo sympatyczne i miłe.
Nie każdemu by się chciało, no ale naprawdę mogę oderwać się od swoich codziennych zajęć, doprowadzić klienta na miejsce, by za chwilę znów na 19 kanale ogłosić, że jestem na 29 i jeśli ktoś by chciał pomocy, to jestem do dyspozycji.
Czy istnieje nadal kultura, czy też społeczność stworzona przez użytkowników CB?
Tak, oczywiście. Można to zobaczyć na innych kanałach. Rozmawiają ze sobą i to nie umiera. Myślałem, że radio padnie po wprowadzeniu telefonów komórkowych, no ale nie padło. Było mniej chętnych przez jakiś czas, ale radia wracają z powrotem do łask.
Jak długo zamierza pan to robić?
Marzy mi się, aby był ktoś jeszcze taki jak ja, kto mógłby mi pomóc w drugiej części Warszawy. Mnie da radę słuchać nawet poza stolicą, ale ludzie mają słabe radia i w rezultacie nie mogą mnie odbierać.
Marzy mi się ktoś, komu mógłbym przekazać klienta, którego doprowadziłbym do pewnego momentu, a on prowadziłby go dalej. Ogólnie uważam, że to radio jest stworzone do tego, aby pomagać, a nie tylko mówić, że "misiaczki" stoją tu i tam.
Aha, zapomniałbym. Dlaczego "Chińczyk Mokotów"?
Kiedyś miałem jeszcze dłuższe wąsy i kolega stwierdził, że wyglądam jak Chińczyk. Tak już zostało.