Autorka bloga Vivi&Oli jest oburzona postępowaniem magazynu "ELLE"
Autorka bloga Vivi&Oli jest oburzona postępowaniem magazynu "ELLE" Fot. vivioli-babiesfashionlife.blogspot.com

Na łamach grudniowego numeru magazynu "ELLE" znalazł się artykuł o dziecięcych blogach modowych. Napisano w nim m.in. o blogu Vivi&Oli, z którego autorką redakcja wcześniej się skontaktowała, by zadać jej kilka pytań. Początkowo blogerka była zachwycona zainteresowaniem tak prestiżowego wydawnictwa. Radość zgasła jednak, gdy ukończony artykuł trafił do jej rąk. Tekst mówi bowiem o rodzicach, którzy "bezrefleksyjnie zamieszczają w sieci zdjęcia dzieci", wspomina także o problemie pedofilii… – Czuje się obrażona tym tekstem. Obraża on moją inteligencje, inteligencje czytelników – oznajmiła wściekła blogerka.

REKLAMA
Na blogu Vivi&Oli znajdują się przede wszystkim zdjęcia 2-letniej Viviene oraz jej brata bliźniaka Oliviera. Od niedawna można na nim znaleźć także tekst opublikowany pod tytułem "Polskie dziennikarstwo. Wielki zawód z ELLE Polska". Autorka bloga wyjaśnia w nim, dlaczego współpraca z prestiżowym magazynem okazała się być błędem. I to dużym błędem.
Historia rozpoczęła się, gdy dziennikarka "ELLE" napisała do 28-letniej blogerki, ponieważ pracowała akurat nad artykułem o dziecięcych blogach modowych i chciała wspomnieć w nim właśnie o stronie Vivi&Oli. Na zadane pytania blogerka odpowiedziała w mailu, którego treść przytacza we wpisie, by ukazać "niekompetencję" swojej korespondentki.
W wysłanym do dziennikarki liście blogerka zaznaczyła, że "ubrania nie przysłaniają jej całego świata", że uwagę swoich dzieci stara się kierować na "rozwój i piękno otaczającego świata, a nie ciuchy", że zdjęcia robi podczas spacerów z dziećmi, które nie są zmuszane do pozowania, a prowadzenie bloga pozwala jej – samotnej matce, będącej do niedawna na zasiłku – rozwijać się artystycznie i zarabiać.
– Sztuka ubierania jest jak nauka języków, gry na instrumentach czy sport. Ma wpływ na ogólny rozwój złożonej osobowości dziecka. Jeśli założymy, że to istotny element naszej codziennej kultury, to może blogi o tej tematyce, czy też samą modę dziecięcą, przestaniemy traktować jako kaprys czy objaw próżności. Zaczniemy przywiązywać wagę do starannego, gustownego, nieważne: taniego lub drogiego ubioru naszych pociech – dodała blogerka.
"Mojego bloga sprowadzono do poziomu zero"
Artykuł "ELLE", jak twierdzi 28-latka, nie oddaje jednak sensu jej wypowiedzi. Zamiast niego czytelnikom mówi się o rodzicach, którzy nie myślą o konsekwencjach podejmowanych działań, publikując w internecie zdjęcia swoich pociech. Tekst wspomina w tym kontekście o problemie pedofilii…
Autorka bloga Vivi&Oli

Fajnie poruszyć kontrowersyjny temat, taki na czasie. Wykorzystywanie dzieci! Brzmi świetnie! W połączeniu z pedofilem na pewno się sprzeda!! Najlepiej zmiażdżyć matki, które publikują zdjęcia swoich dzieci, niż skupić się na źródle problemu, czyli na samych PEDOFILACH!!! Ludziach wypaczonych, chorych. To przecież ich powinno się piętnować, a nie zdrowe, twórcze, pełne miłości matki, które podążają za swoimi pasjami. (…).

Czytając artykuł "Stylowe dzieci", zastanawiałam się, czego Pani Anna Konieczyńska [autorka artykułu – red.] nie zrozumiała w mojej odpowiedzi na pytania. Za kogo uważa się osoba, która jednym nierzetelnym artykułem sprowadza MOJEGO bloga do poziomu ZERO. MOJEGO bloga, który jest moją pasją, w którego wkładam serce, dużo pracy, zaangażowania, poświęcenia. Jest moim miejscem pracy, moim źródłem utrzymania. Nie pozwolę z tematu blogów dziecięcych zrobić tego co zrobiono z "szafiarkami". Gdzie pasje sprowadza się do próżności i tandety.