
Na łamach grudniowego numeru magazynu "ELLE" znalazł się artykuł o dziecięcych blogach modowych. Napisano w nim m.in. o blogu Vivi&Oli, z którego autorką redakcja wcześniej się skontaktowała, by zadać jej kilka pytań. Początkowo blogerka była zachwycona zainteresowaniem tak prestiżowego wydawnictwa. Radość zgasła jednak, gdy ukończony artykuł trafił do jej rąk. Tekst mówi bowiem o rodzicach, którzy "bezrefleksyjnie zamieszczają w sieci zdjęcia dzieci", wspomina także o problemie pedofilii… – Czuje się obrażona tym tekstem. Obraża on moją inteligencje, inteligencje czytelników – oznajmiła wściekła blogerka.
Artykuł "ELLE", jak twierdzi 28-latka, nie oddaje jednak sensu jej wypowiedzi. Zamiast niego czytelnikom mówi się o rodzicach, którzy nie myślą o konsekwencjach podejmowanych działań, publikując w internecie zdjęcia swoich pociech. Tekst wspomina w tym kontekście o problemie pedofilii…
Fajnie poruszyć kontrowersyjny temat, taki na czasie. Wykorzystywanie dzieci! Brzmi świetnie! W połączeniu z pedofilem na pewno się sprzeda!! Najlepiej zmiażdżyć matki, które publikują zdjęcia swoich dzieci, niż skupić się na źródle problemu, czyli na samych PEDOFILACH!!! Ludziach wypaczonych, chorych. To przecież ich powinno się piętnować, a nie zdrowe, twórcze, pełne miłości matki, które podążają za swoimi pasjami. (…).
Czytając artykuł "Stylowe dzieci", zastanawiałam się, czego Pani Anna Konieczyńska [autorka artykułu – red.] nie zrozumiała w mojej odpowiedzi na pytania. Za kogo uważa się osoba, która jednym nierzetelnym artykułem sprowadza MOJEGO bloga do poziomu ZERO. MOJEGO bloga, który jest moją pasją, w którego wkładam serce, dużo pracy, zaangażowania, poświęcenia. Jest moim miejscem pracy, moim źródłem utrzymania. Nie pozwolę z tematu blogów dziecięcych zrobić tego co zrobiono z "szafiarkami". Gdzie pasje sprowadza się do próżności i tandety.

