
Wyobraź sobie, że twój szef wie wszystko o tym, co robisz w pracy na komputerze: ile czasu spędzasz na Facebooku, jak często wchodzisz na portale plotkarskie, czy i jak długo słuchasz muzyki. Więcej: widzi też, kiedy odchodzisz od komputera, by np. skorzystać z ubikacji. Wie jaka jest twoja ogólna wydajność i ile mógłby zarobić, gdybyś skupił się tylko na pracy. Pracowniczy koszmar? Nie, to już rzeczywistość.
Bizlooka, czyli "intuicyjny system, który mierzy i analizuje wydajność pracowników pracujących przy komputerach", na rynek wypuściła krakowska firma A plus C. – Od 10 lat produkujemy oprogramowanie dla administratorów IT i jedną z funkcji jest monitorowanie tego jak pracownicy wykorzystują komputery. W pewnym momencie zaczęli się do nas zgłaszać szefowie firm i instytucji, którzy, jak się okazało, są żywo zainteresowani analizowaniem aktywności swoich pracowników. Tak powstał Bizlook – opisuje w rozmowie z naTemat Piotr Kubiak, kierownik działu marketingu firmy.
Już główny panel narzędzia wygląda groźnie, bo prezentuje stosunek strat firmy z tytułu lenistwa pracowników do ogólnych kosztów pracy. Stworzona dla mnie przykładowa firma w całym 2013 roku na pracowników wydała 143 tys. złotych, ale ich bumelanctwo, czyli "Fejsy", Pudelki i inne internetowe przyjemności, kosztowało mnie ponad 22 tys. zł. Prawdą jest, że długo odpoczywali (średnia długość przerw to 2 godziny i 17 minut dziennie), jednak ich aktywność w sieci też pozostawia sporo do życzenia.
Gdyby jednak Marian przy okazji ewentualnej rozmowy dyscyplinującej nie dowierzał tym wyliczeniom, za pomocą Bizlooka można przedstawić mu jeszcze bardziej dokładne dane: o której godzinie wszedł na daną stronę, ile czasu na niej spędził i kiedy wrócił do obowiązków.
Odpowiedź na cyberslacking
W tej samej formie zaprezentowane są dane innych pracowników. Można je grupować i analizować pod kątem konkretnego działu. W ten sposób dowiaduję się, że lenistwo grafików wygenerowało największe straty: 10 tys. złotych. Oni też mieli najniższą wydajność (tylko 43 proc.) Najbardziej pracowici okazują się informatycy. Odpoczywają średnio tylko 26 minut dziennie i nie marnują czasu na odwiedzanie "stron nieużytecznych". Najlepsza pod tym względem Izabela przez pięć dni średnio przez minutę przebywała na jednej z podstron Onetu.
I właśnie Izabela jest tym typem pracownika, który chcieliby u siebie widzieć użytkownicy Bizlooka. Jak mówi Piotr Kubiak, zdarza się on niestety coraz rzadziej, bo wraz z rozwojem serwisów społecznościowych do Polski dotarło zjawisko cyberslackingu, czyli internetowego lenistwa. – Badania wykazują, że często ludzie prawie połowę czasu w pracy spędzają na rozrywce. Menadżer w takiej sytuacji powinien zainterweniować ale do tego potrzebuje narzędzia, które wskaże mu gdzie jest taka konieczność – przekonuje.
Kto chce mieć pracownika niewolnika
Zawsze przy okazji rozmowy o tego typu narzędziach pojawia się zarzut inwigilacji pracowników. Gdzie jest granica, której przekroczyć nie można? Czy Bizlook jeszcze się w niej mieści? Kubiak na pierwszy miejscu podkreśla, że wszystko jest zgodne z prawem, a z oprogramowania po prostu trzeba umieć rozsądnie korzystać.
Nielegalny monitoring pracowników w sieci:
"Oko szefa" - program pozwalający podglądać ekran szpiegowanego komputera, monitoruje strony internetowe, zlicza spędzony na nich czas, ale także umożliwia podgląd wiadomości e-mail poprzez zrzut ekranu czy czytanie innych wiadomości tekstowych. Taka kontrola jest nielegalna.
NetVizor - także narzędzie szpiegujące, które zbiera informacje na temat pracowników, przeglądane dokumenty i witryny, wpisywane na klawiaturze znaki.
Pracodawca nie może korzystać z oprogramowania szpiegowskiego bądź z narzędzi analizujących aktywność pracowników bez uprzedniego powiadomienia ich. Niezależnie od tej zasady nie może czytać prywatnej korespondencji!
