Z uwagą przeczytałem Pani oświadczenie. W pierwszej jego części pisze Pani „o faktach” – spektaklach, których tytuły i autorzy świadczyć mają o ich literackich korzeniach. Sporą ich część udało mi się obejrzeć, zwykle – niestety - przy bardzo niekompletnej widowni.
Istotnie, tytuły i autorzy na plakatach się zgadzają. Nie jestem jednak pewien czy taki np. Hesse rozpoznałby na scenie Teatru Dramatycznego swojego Wilka stepowego, Lewis Carroll Alicję w krainie czarów a Flaubert Madame Bovary. Ja miałem z tym spory kłopot, a parę rzeczy w życiu zdarzyło mi się przeczytać. W tym mickiewiczowską Lekcję XVI. I mam nieodparte wrażenie, że chodziło w niej o coś więcej, niż Pani sugeruje. Powiada poeta: Przeznaczeniem tej sztuki jest pobudzać, a raczej, jeśli wolno tak się wyrazić, zniewalać do działania duchy opieszałe. Otóż mnie, Joanny Szczepkowskiej i wielu „Gałkiewiczów”, wypowiadających się choćby na forach przy okazji dyskusji nad Manifestem, Państwa spektakle raczej nie pobudzają. Trochę żal, bo Dramatyczny odwiedzaliśmy niegdyś jak świątynię myśli i formy – tak w codziennej działalności, jak od święta; np. podczas niegdysiejszych Warszawskich Spotkań Teatralnych.
Dziwię się przy tym, że - jeśli istotnie chciała Pani ze mną porozmawiać - nie znalazła ku temu okazji. To bardzo proste. Nikt dotąd nie narzekał na niemożność kontaktu ze mną – jest wyjątkowo prosty. Wystarczy zadzwonić, napisać maila. Bywałem też, także ostatnio, częstym gościem Pani teatru. Oczywiście, jestem gotów się spotkać. W każdym umówionym terminie.
I na zakończenie. Większą część życia zawodowego przepracowałem jako szkolny polonista. Stąd przekonanie, że dobry spektakl, podobnie jak dobra lekcja, to spotkanie, rozmowa. Młody poeta z wiersza Andrzeja Bursy powiada, że zapachu w poezji nie da się oddać przez proste nazwanie, że:
[...] cały wiersz musi pachnieć
i rym
i rytm
muszą mieć temperatury miodowej polany
a każdy przeskok rytmiczny
coś z powiewu róży
przerzuconej nad ogrodem [...]
Rozmawia o tym z przyjacielem. Wydaje się, że zatopieni w dialogu unieśli się nad światem (niekiedy przydarza się coś takiego na dobrych lekcjach), są bliscy odkrycia istoty zagadnienia - tego, co w sztuce najważniejsze. Jednak rzeczywistość, wyrażająca się smrodem, unoszącym się znad stojącego w kącie wiadra na fekalia, sprowadza ich na ziemię; wszystko, cały nastrój chwili, jej swoistą magię popsuje polecenie:
wynieś proszę to wiadro
bo potwornie tu śmierdzi szczyną
To jak uderzenie obuchem – dalszy dialog nie będzie już możliwy. Szanse na kolejny, podobny, równie ważny, też wydają się niewielkie. Przekraczając po raz pierwszy próg szkoły jako nauczyciel, tak właśnie myślałem o roli, którą przyszło mi zagrać - tego, który rozmawia. I myślę tak do dziś. Również zasiadając na widowni teatralnej… Wyniesie się wiadro, powróci w teatrze rozmowa…
Bo teatr to OGRÓD. Nie chcę w nim barbarzyńców!
a wiem: dla barbarzyńcy to są też drobnostki:
[…] ]sonety, Luwr, Uficje, twój syn, moja córka
i te drzewa, co szumią w wierszach Erenburga;
siewnik, piórnik, młot, smyczek i wesoły taniec,
kłosy, cegły i domy, i gniazda bocianie,
Kochanowski i Tycjan, Piotr Breughel i Cranach,
Mickiewicz, Puszkin, fugi Jana Sebastiana,
Notre-Dame, Uspienski Sobór i Wieża Mariacka -
I o to będzie walczył świat aż do ostatka
/Konstanty Ildefons Gałczyński/