Biznesmen z Elbląga Grzegorz Skalmowski chce podbić Europę nowymi produktami z polskich ślimaków hodowlanych. Uda się, o ile naukowcy pomogą mu przy opracowaniu nowych produktów. A plany są ambitne: bakteriobójczy śluz, który chroni rany przed infekcją, kawior równie dobry jak ten z jesiotra oraz krem wygładzający zmarszczki.
Po jednej stronie sali profesorowie, docenci, doktorzy, specjaliści Polskiej Akademii Nauk od nauk o żywności i rozrodu zwierząt. Pod drugiej facet w garniturze z laserowym wskaźnikiem. Temat prezentacji – bardzo zabawny: dwa rogi, oślizgłe ciało i zakręcona skorupka. To ślimak gatunku Helix aspersa Muller, który robi furorę w restauracjach europy zachodniej.
– Po 10 latach rozwoju hodowli ślimaków potrzebuję naukowego wsparcia. Sprawdzenia i przetestowania swoich projektów może ktoś z was podejmie to jako temat badań – zachęcał naukowców biznesmen, właściciel firmy Snails Garden. Chodzi między innymi o opracowanie nowych zastosowań dla antybakteryjnego śluzu ze ślimaka, wzbogacenie smaku ślimaczego kawioru i wymyślenie patentów na szybszy tucz ślimaków.
– Ślimak ma na sobie około łyżeczki śluzu o działaniu antybakteryjnym, który chroni pełzającego mięczaka przed infekcją od bakterii bytujących w ziemi. Są już pierwsze produkty na rynku, które wspomagają leczenie ran, gojenie się i blaknięcie blizn. Gdyby to opracować naukowo, byłby świetny biznes – mówi Grzegorz Skalmowski. Biznesmen ostatnio sporo podróżuje po ośrodkach akademickich w całej Polsce. Ostatnio w Olszynie szukał naukowców gotowych wspomóc branżę ślimakową.
Pierwszy milion ze skorupki
Grzegorz Skalmowski to prekursor i wizjoner ślimakowego biznesu w Polsce. Ponad 10 lat temu prowadził biznes gastronomiczny w Elblągu, jednak rozczarowały go polskie realia: wysokie koszty działalności, problemy z dostawcami i klienci wciąż z mało zasobnym portfelem.
Dlatego kupił dom na wsi, gdzie szukał natchnienia na nowy biznes. Znalazł je w gazecie, która opisywała problemu punktu skupu ślimaka winniczka, który wciąż nie wyrabiał się z rosnącymi zamówieniami. Wyczytał, że skup proponował nawet pomoc w sfinansowaniu partnerskich hodowli winniczka.
Skalmowski postanowił sprawdzić jak to działa. Własną hodowlę otworzył w przydomowym ogródku o powierzchni 500 metrów kwadratowych. Ślimacze matki reprodukcyjne zamówił w Europie Zachodniej. Poczytał kilka poradników i ruszył z biznesem. Wkrótce przekonał się, że przynosi całkiem spore pieniądze.
Za kilogram tzw. „ślimaka małego szarego” specjalistyczne giełdy mięczaków płacą 7-10 euro. Hiszpańscy restauratorzy przygotowują z tego ślimaki w pomidorach (gotowane w skorupkach i podawane z sosem) po 30 euro za półkilogramową porcję. Jeszcze większa przebitka jest we Francji, gdzie porcja 6-12 dużych ślimaków po burgundzku (smażona tuszka, wtykana jest ponownie do skorupki i zatykana masłem czosnkowym) to wydatek 20-30 euro.
Z jednego metra kwadratowego hodowli można uzyskać 2-4 kilogramów ślimaków. Najbardziej zyskowne są gatunki ślimaków śródziemnomorskich, a te w warunkach polskiej hodowli wymagają ciepła od marca do maja. Skalmowski na swojej farmie (jedna z największych w Europie) zbiera 50-100 ton rocznie, ale nie uzyskuje dobrych cen, bo nie ma mocnej marki handlowej. I tak włoscy i hiszpańscy producenci żywności kupują i obrabiają polskie ślimaki, ale sprzedają już jako własne produkty. Skalmowski myśli jak samodzielnie wedrzeć się na rynek detaliczny. Żeby zainwestować w marketing potrzebne są mu lepsze metody hodowlane i zyski z nowych nisz produktowych np. kremy ze śluzu mięczaków.
Tuczenie mięczaka
Rozmiar handlowy, czyli 12 gram w przypadku ślimaka małego i 16-25 gram w przypadku ślimaka dużego, mięczaki uzyskują po około pół roku wypasania na trawie. – Gdyby udało się opracować metodę przyspieszenia wzrostu i skrócić tucz do 2,5 miesiąca hodowla mogłaby być jeszcze bardziej zyskowna – mówi Skalmowski. Ślimaki Garden Snails cieszą podniebienia klientów Grand Hotelu w Sopocie i kilku innych włoskich restauracji. To oczywiście mały rynek zbytu, najwięcej zarabia się na eksporcie do ojczyzny konsumowanego ślimaka: Hiszpanii Francji i Włoch. Otworem też stoją rynki skandynawskie.
W sukces ślimakowego biznesu w Polsce uwierzył szef potentata na rynku rolniczych hodowli, firmy Wipasz z Olsztyna. Wspólnie z hodowcą opracowali już karmę dla mięczaków. Z kolei Uniwersytet Przyrodniczy w Lublinie zbadał, że kawior ze ślimaka ma nie gorsze właściwości odżywcze jak kawior z jesiotra. – Jaja ślimaka są ładne, srebrzyste, ale ich nijaki smak trzeba jakoś wzbogacić. To kolejne wyzwanie – mówi biznesmen.
Czy ślimaki mają szansę stać się polskim hitem eksportowym na miarę szynki konserwowej albo kiełbasy? Kilkuset polskich hodowców znalazło już niszę i udowodniło, że można w niej zarabiać. Sukces na większą skalę zależy do tego, czy Skalmowskiemu uda się na serio zainteresować naukowców tym nietypowym biznesem.