W Kościele na serio zaczęto dyskutować o tym, czy dać rozwodnikom żyjącym w nowych związkach prawo do przystępowania do komunii świętej. W wielu miejscach rzeczywistość wyprzedziła nawet plany – włoscy i niemieccy księża już udzielają takim osobom sakramentów. A w Polsce? – Jesteśmy bastionem tradycyjnego katolicyzmu. Tutaj takie kompromisy, jak na Zachodzie, nie przechodzą! – odpowiadają dla naTemat duchowni.
O tym, że w Watykanie powstał klimat do zmiany stanowiska wobec rozwodników, spekuluje się od kilku miesięcy. W lipcu 2013 Radio Watykańskie doniosło, że papież Franciszek podczas rozmowy z dziennikarzami miał zasugerować, że osobom po rozwodach i w nowych związkach trzeba „dać drugą szansę”. Zostało to zrozumiane jako zapowiedź rewolucji – zgody Kościoła na udzielanie im komunii.
Sakrament, nauka i praktyka
Stanowisko w tej sprawie zaczęli zajmować kolejni prominentni przedstawiciele Kościoła. Niemiecki kardynał Walter Kasper stwierdził ostatnio, że duchowni nie mogą „osądzać tak, jakby mieli gilotynę - muszą zawsze pozostawić otwarte drzwi przed miłosierdziem”. Wcześniej, podczas wystąpienia na rozpoczęcie lutowego zgromadzenia kardynałów w Watykanie, podawał przykład rozwiedzionej matki: „Dziecko przystępuje do komunii, a ona nie. Pytam się: czy tak można? Jest żal, jest miłosierdzie, jest i Boże przebaczenie. Czy możemy negować grzechów odpuszczenie?”.
Podobnych opinii było więcej i więcej. I pociągnęły za sobą konkretne działania. Archidiecezja fryburska (druga co do wielkości w Niemczech) wydała swoim księżom zalecenie, by udzielali sakramentów ludziom, którzy po rozwodzie ponownie weszli w związek małżeński. To oburzyło kościelnych konserwatystów. „W Niemczech są księża, którzy pozwalają osobom żyjącym w cudzołożnych związkach przystępować do komunii. Ale robią to wbrew prawu Kościoła i obciążają w ten sposób swoje sumienie” – przekonywał publicysta „Gościa Niedzielnego”.
Jak poważny jest problem, chyba najlepiej obrazuje jednak nowy sondaż przeprowadzony we Włoszech. Wynika z niego, że większość rozwiedzionych wierzących bez problemu przystępuje do komunii. A co nawet bardziej zaskakujące, aż 75 proc. księży doskonale zdaje sobie z tego sprawę! Czyli: kościelna teoria to jedno, a życie - drugie.
Polska na straży doktryny
Czy podobnie jest w Polsce? O to zapytaliśmy kilku księży i duchownych, którzy pracują z osobami w „niesakramentalnych związkach”. Wniosek z ich wypowiedzi jest jeden: przypadki naginania zasad się zdarzają, ale nieporównywalnie rzadziej niż w zachodnich Kościołach.
– U nas księża są jednak bardzo wierni nauce. To nie Włochy czy Belgia. Zasady są proste: jeśli jest osoba rozwiedziona cywilnie, która nie zawiera powtórnego związku, może otrzymać rozgrzeszenie i pójść do komunii. Jeśli po rozwodzie angażuje się w następny, nie – mówi ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry Warszawskiej.
– Ludzie też to pojmują. Doskonale to widzę, kiedy przygotowuję dzieci do pierwszej komunii. Przychodzi czasem rodzic rozwodnik i pyta: „czy ksiądz nie mógłby udzielić mi jednorazowej zgody”. Kiedy odmawiam, spotykam się ze zrozumieniem – dodaje.
Potwierdza to ojciec Mirosław Ostrowski, duszpasterz małżeństw i związków niesakramentalnych z Warszawy. Przyznaje, że często przychodzą do niego pary sfrustrowane tym, że mając za sobą rozwód nie mogą otrzymać sakramentów. Bardzo rzadko zdarza się jednak, by próbowały negocjować z duchownym.
– Przewinęła mi się informacja, że jakiś ksiądz ze względu na pogrzeb zdecydował się jednorazowo dopuścić rozwodnika do komunii. Ale to są jednostkowe wypadki – zaznacza.
Weź siostrę za żonę
Z relacji księży wynika za to, że częściej spotykają się z sytuacją, w której rozwodnik w związku omija spowiedź i od razu przyjmuje komunię. Łamie więc kolejne zasady, z czym Kościół raczej nic zrobić już nie może.
– Nawet jeśli wiem, ze ktoś, kto podchodzi do komunii, a żyje w niesakramentalnym związku, muszę jej udzielić, bo inaczej to byłaby zdrada sakramentu. Inni parafianie bardzo często wychwytują takie przypadki. Przychodzą do mnie i mówią: „proszę księdza, ja znam osobę, która przystępuje do komunii, a nie powinna”. To powoduje zgorszenie, ale ja ręce mam związane – podkreśla ks. Bartołd.
Jest jeszcze jeden sposób: życie w związku, jak brat z siostrą - tzw. białe małżeństwo, czyli rezygnacja z seksu. W takim wypadku rozwodnik może dostać rozgrzeszenie. – Na kolędzie bardzo często udzielamy informacji, że do sakramentu można przystępować, jeśli tylko związek opiera się na takich zasadach. Nie ukrywam, że część par decyduje się na taką możliwość – komentuje ks. Piotr Turek, proboszcz łódzkiej parafii św. Anny.
– Duszpasterstw związków niesakramentalnych jest w Polsce kilka. Z tego, co wiem, w każdym jest przynajmniej jedna para, która deklaruje, że żyje, jak brat z siostrą – dodaje ojciec Ostrowski.
Pytanie, na ile deklaracja jest szczera, a na ile to „podkładka”, by móc przyjmować komunię? – Ja jestem tylko widzem tej rzeczywistości. Nie znam serc tych ludzi, ale nie bardzo wierzę, by chcieli w cyniczny sposób to wykorzystywać – ucina duchowny.
Poluzować dyscyplinę
Pewne jest, że zarówno rozwodnicy w Polsce, jak i w innych krajach, z niecierpliwością czekają na to, jaki efekt będzie miał zaplanowany na jesień synod biskupów w Watykanie. To stamtąd mogą popłynąć wskazówki, czy dyskusja o sakramentach dla osób w powtórnych w związkach przerodzi się w konkretne decyzje. Kiedy papież Franciszek polecił rozesłać do episkopatów ankietę z pytaniem o opinię wiernych w najbardziej palących kwestiach, m.in. ze Szwajcarii, Niemiec i Luksemburga padły odpowiedzi, że rozwodnicy nie rozumieją nauczania Kościoła, a odmowę udzielania sakramentów uznają za "nieusprawiedliwioną dyskryminację".
– W ciągu ostatniego roku rozmawiałem z wieloma osobami, które żyją w ustabilizowanych drugich związkach. Mają świadomość, że popełnili błąd, że coś nie zagrało w pierwszym małżeństwie. Oni mówią: "nie chcemy unieważnienia pierwszego małżeństwa, nie chcemy żeby ktoś dokonywał nadzwyczajnych interpretacji zasad na naszą korzyść. Po prostu chcemy dostać prawo do sakramentów, bo czujemy się chrześcijanami i traktujemy zakaz jako karę – podkreśla ksiądz Kazimierz Sowa.
– Postulaty, jakie płyną z niektórych środowisk katolickich w Europie, sprowadzają się do tego, by zmodyfikować dyscyplinę, a doktryna pozostanie przecież niezmieniona. Może być tak jak w prawosławiu, gdzie dopuszcza się "drugie" małżeństwo – twierdzi.