Windykator Kruk kupuje hurtem miliard złotych długów, w tym hipotecznych bankrutów. Eksperci mówią o cichych dramatach, bankructwie i degradacji społecznej „niewolników banków”. Czy będą eksmisje? Kruk zapewnia: To ostateczność.
Po jednej stronie biznes i chłodna kalkulacja: – Potencjał tego segmentu jest ogromny, liczony w grubych miliardach. Jeżeli gospodarstwo domowe ma za duże obciążenie i nie jest w stanie go spłacić, to banki muszą przyjąć te straty na swój bilans. My za takie długi będziemy płacić kwoty, które pozwolą nam wierzyć, że jest możliwość odzyskania od dłużnika zaległości – cytat Piotra Krupy, założyciela i prezesa firmy windykacyjnej Kruk.
Po drugiej stronie dramaty życiowe, takie jak krakowskiego tłumacza Tomasza Sadlika, procesującego się z bankiem Raiffeisen. Za 600 tys. zł kredytu denominowanego we franku szwajcarskim kupił lokal biurowy. Pomimo kilku lat spłacania rat, saldo kredytu wynosi milion złotych. Nawet gdyby Sadlik oddał bankowi nieruchomość, to długi będą się za nim ciągnąć latami.
Jednak ze spółek firmy windykacyjnej Kruk kupiła pakiet kredytów hipotecznych z banku Getin Noble. Za długi wynoszące 710 mln zapłaci 230 mln. Dzień później doszło do podobnej transakcji. Pakiet 333 mln zł kredytów konsumenckich Banku Santander został sprzedany Krukowi za 36 mln zł.
Dlaczego banki zdecydowały się na sprzedaż długów? Odzyskanie pieniędzy od dłużników to żmudna robota: telefony, listy, długotrwałe postępowanie sądowe, zlecenie egzekucji komorniczej. Do tego robota niewdzięczna, raz na jakiś czas bank trafia na takiego klienta jak Tomasz Sadlik, który rozpętał aferę medialną na całą Polskę, na czym cierpi reputacja banku. Sprzedaż długu to natychmiastowy zastrzyk gotówki, ale też wyrzut sumienia.
– Faktycznie bank przyznał się do tego, że 480 mln spisał na straty. Sprzedał dług dość drogo za 30 proc. wartości. Normalnie długi bankrutów są wyceniane jak u Santandera, na 10 proc. wartości. Ale hipoteki są zabezpieczone mieszkaniami i domami – mówi naTemat ekspert rynku długów, który prosi o zachowanie anonimowości.
Odzyskiwacze hipotek
Firma Kruk powołała już specjalny zespół do spraw windykacji hipotek. Jeszcze przed transakcją wycenił on mieszkania kredytobiorców, będące zabezpieczeniem umów. Tomasz Kałuziak z działu Relacji Inwestorskich i Rozwoju nie chce podać "prognoz odzysku", ale liczy na ściągalność wyższą niż 230 mln, jakie zapłacili za długi.
Piotr Kuczyński, główny ekonomista Xeliona komentuje to tak: – Dwa banki, które agresywnie grały na rynku kredytów, czyli dawały kredyty komu popadnie, zaczynają robić porządek w swojej księgowości. W przypadku hipotek transakcja może być przełomowa. Pokazuje, że problem kredytów walutowych nie został rozwiązany przez branżę finansową. A będzie jeszcze gorzej, kiedy to windykatorzy zajmą się jego rozwiązaniem – mówi naTemat.
Jego zdaniem windykacja z hipotek to bardzo złe rozwiązanie. – Przecież dziś znaczna część mieszkań jest warta mniej niż wynosi saldo kredytu walutowego. Zakładając, że windykator odbierze i sprzeda mieszkanie człowiek nadal zostanie z długiem. Banki powinny przyjąć na siebie część odpowiedzialności. Tak jak w USA, gdzie tysiące bankrutów oddawało klucze do domów, ale potem byli wolnymi ludźmi bez zobowiązań – mówi dalej.
Niewolnicy banków
Skalę problemu ujawniła w zeszłym roku Komisja Nadzoru Finansowego. Z 1,6 mln umów hipotecznych (z czego 700 tys. to kredyty we frankach szwajcarskich) 238 tys. to przypadki potencjalnych bankrutów – wysokość długu przekracza wartość zakupionej nieruchomości.
W latach 2005-2008 kredyty walutowe stały się maszynką do zarabiania dla banków Europy Wschodniej i Środkowej. Wymyślono je, aby więcej rodzin z uboższej części Unii Europejskiej mogło uzyskać zdolność kredytową i pożyczyć pieniądze na własne mieszkanie. Ze względu na różnice w stopach procentowych określanych przez narodowe banki w Szwajcarii i Polsce, ten sam kredyt denominowany we franku miał ratę niższą o kilkaset złotych.
W przypadku kredytu walutowego o wartości początkowej 300 tys. zł kredytobiorca w ciągu pięciu lat spłacił 111 tys. zł. Jednak po zmianie kursu franka szwajcarskiego saldo długu wynosi wciąż 428 tys. zł. Dziś punktuje to Komisja Nadzoru Finansowego. W blisko 200 tys. gospodarstw domowych spłata raty kredytu hipotecznego pochłania połowę domowego budżetu. Oznacza, to że te rodziny prawdopodobnie na najbliższe trzy-cztery dekady zostaną zakładnikami instytucji finansowych.
Czy oddadzą klucze
– Sprzedaż długów jest jak handel ludźmi. Banki pokazały, że nie chcą sobie brudzić rączek problemem windykacji. To Kruk weźmie na siebie krzywdy kredytobiorców. To skandal – mówi Krzysztof Oppenheim, pośrednik finansowy z Warszawy i szef firmy Nieruchomości Boża Krówka. Opowiada, że dziś najlepszym interesem pośredników jest sprzedaż mieszkań obciążonych hipoteką i walka o „oddłużenie” ich byłych właścicieli.
W jednym z czołowych banków istnieją wewnętrzne zalecenia, aby osoby mające problem ze spłatą hipoteki nakłaniać do samodzielnej sprzedaży mieszkania. Bank szedł też na rękę dłużnikowi ułatwiając procedury sprzedaży i rozliczenia kredytu przez nowego klienta. – Mimo to, widzę finansowy upadek porządnych ludzi, ich degradację społeczną. Nie istnieje coś takiego jak przyjazny bank – mówi dalej Oppenheim.
Zapytaliśmy firmę Kruk, w jaki sposób będzie ściągać długi hipotek, w jakich okolicznościach przystąpi do twardej windykacji, odebrania mieszkań i ich sprzedaży. Firma zastrzega, że postępowania sądowo-komornicze to ostateczność, dla tych którzy odrzucą szansę na porozumienie. – Tam, gdzie będzie to możliwe Kruk będzie chciał polubownie porozumieć się z zadłużonymi – mówi naTemat Tomasz Kałuziak, z działu Relacji Inwestorskich i Rozwoju. Zastrzega jednak, że praktyka w przypadku tej kategorii dłużników dopiero zostanie stworzona.