Tylko 3,6 proc. związków to konkubinaty, choć na młode małżeństwa patrzy się jak na kosmitów
Tylko 3,6 proc. związków to konkubinaty, choć na młode małżeństwa patrzy się jak na kosmitów Fot. Tomasz Szambelan / Agencja Gazeta

"Ale po co, ale dlaczego, mieliście wpadkę?" – mniej więcej tak wyglądają reakcje na wieść o tym, że dwudziestoparoletnia para planuje wziąć ślub. Wśród młodych panuje przekonanie, że "im później, tym lepiej". Tymczasem opublikowane właśnie badania mówią, że zaledwie 3,6 proc. związków żyje w konkubinacie. Te dane dziwią, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że młodzi ludzie decydujący się na małżeństwo są często postrzegani przez otoczenia raczej jako "śmiałkowie".

REKLAMA
– Polacy są społeczeństwem bardzo tradycyjnym i jednak większość par ostatecznie decyduje się na ślub – czytamy w "Rzeczpospolitej", która powołuje się na raport dotyczący związków nieformalnych, opracowany przez Instytut Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego. W mediach podkreśla się, że ta liczba jest raczej zaniżona. Ale i tak oznacza to, że prawie wszystkie żyjące razem pary to małżeństwa. Tyle statystyki, ale gdzie są ci ludzie?
Wikipedia
Za: W. Ćwiek: Konkubinat, wyd. C.H. Beck, Warszawa 2002)

Z praktyki orzeczniczej wiadomo, że jako konkubinaty traktowane są związki, w których trudno ustalić powiązanie stosunków osobistych z majątkowymi przy jednoczesnym istnieniu więzi fizycznej i wspólnym mieszkaniu. CZYTAJ WIĘCEJ


Moje obserwacje są zupełnie inne, niż wyniki badań opublikowane w "Rz". No ale w końcu to tylko obserwacje. Bez oceniania, czy warto brać ślub czy też nie, młodzi ludzie decydujący się na ślub są moim zdaniem bardzo często postrzegani jako zjawisko co najmniej dziwne i jakby niepasujące do dzisiejszych czasów. Oczywiście nie spotyka ich żaden ostracyzm ze strony otoczenia, ale o nich się "mówi". Taki obraz potwierdzają mi rozmówcy, którzy w wieku dwudziestu kilku lat zdecydowali się na ślub. Tak, jak Blanka.
– Ale co i dlaczego? W ogóle to po co? O co chodzi? – usłyszała wielokrotnie 23-letnia Blanka, która w tym roku weźmie ślub. Jak mówi, jej rówieśnicy uważają ten krok za bezsensowny, że teraz "będą musieli" razem zamieszkać z mężem itd. – Moja koleżanka stwierdziła, że jest ze swoim facetem pięć lat i nie wyobraża sobie ślubu – słyszę od Blanki, która jest już nieco zmęczona tłumaczeniem swojej decyzji. Tym bardziej, że dla dużej części otoczenia oczywistym powodem ślubu przed 30-tką jest ciąża. – Nie jestem w ciąży – zaznacza.
Blanka mieszka w bardzo małej wsi i wieść o jej ślubie poniosła się dość szybko.
– Do mojej mamy przyszła koleżanka z pytaniem, czy ta ceremonia to już ostateczność i czy niedługo rodzę – słyszę od Blanki.
W 2013 roku było najmniej małżeństw od 1945 roku
Źródło: Newsweek.pl, za: "Rzeczpospolita"

W pierwszych ośmiu miesiącach tego roku zawarto zaledwie 117,7 tys. małżeństw – pisze “Rzeczpospolita”. To o ponad 10 proc. mniej niż w tym samym okresie rok wcześniej twierdzi gazeta, powołując się na raport GUS. Oznacza to, że w 2013 r. zawartych zostanie prawdopodobnie zaledwie ok. 190 tys. małżeństw. To najmniej od 1945 r. CZYTAJ WIĘCEJ


"Dziwna jesteś"
– Wszyscy byli zdziwieni – mówi z kolei Julia z Warszawy, która dziesięć lat temu wzięła ślub. Jej zdaniem, dekadę temu z równie dużym zdziwieniem patrzono na młodych małżonków. – Miałam 22 lata i od trzech lat byliśmy parą. Jestem osobą, która wszystko robi wcześnie. Jestem wcześniakiem, o rok szybciej poszłam do szkoły i zawsze miałam poczucie, że jestem najmłodsza – mówi Julia, dla której małżeństwo było naturalnym krokiem po trzyletnim związku.
Julia zauważyła, że po ujawnieniu decyzji o jej zamążpójściu, status społeczny ich pary podniósł się. Ludzie zaczęli ją traktować poważniej i podkreślali słowo "narzeczona", jakby miało to coś zmieniać w jej charakterze lub sposobie obchodzenia się z nią. – Wyprowadziłam się z domu, zamieszkaliśmy razem itd. – wspomina Julia. Twierdzi, że gdyby jej córka w podobnym wieku oświadczyła, że chce wyjść za mąż, to by jej na to nie pozwoliła.
Julia nie wzięła ślubu z rozsądku, a wręcz przeciwnie. Twierdzi, że była wówczas bardzo beztroską osobą. Stwierdziła, że "jeszcze nigdy nie była mężatką" i że pójdzie w nieznane. Jej rodzice wzięli ślub, gdy mieli 30 lat, ale nie byli zdziwieni decyzją córki. Co innego rówieśnicy, choć wszyscy uważali ich za doskonałą parę.
– Spotkałam się z dużym zdziwieniem. Zwłaszcza, że na studiach znalazłam się w środowisku lesbijek - feministek. One wszystkie pukały się w czoło i zarzucały mi, że chcę powielać "mieszczańskie wzorce" i uważały, że stanę się "katolicką żoną", a moje życie zmieni się bezpowrotnie. Wszystko okazało się bzdurą – stwierdza moja rozmówczyni.
Ślub się przydaje
Zdaniem Julii, osoby dziwiące się małżonkom bazują na stereotypach. – Jak ktoś informuje że bierze ślub, a już nie daj boże w kościele, to ludzie uważają że ta osoba przyjmie tradycyjny model rodziny. A tych modeli, nawet po zawarciu małżeństwa jest naprawdę coraz więcej – mówi mężatka.
Julia absolutnie nie żałuje swojej decyzji i przekonuje, że życie po ślubie jest po prostu łatwiejsze, choćby z biurokratycznego punktu widzenia. – Jak mam tego męża, to w różnych sytuacja mogę grać na tym stereotypie i trochę pościemniać. Ostatnio poproszono mnie na matkę chrzestną i dzięki małżeństwu i córeczce dostałam niezbędne zaświadczenie z parafii bez problemu. Gdybym poszła ubrana w ćwieki i powiedziała, że my tu właśnie z moją dziewczyną żyjemy sobie i chciałabym zostać matką chrzestną to nie dostałabym tej karteczki – zachwala żona z dziesięcioletnim stażem małżeńskim.
Blanka mówi z kolei, że i tak chciała być ze swoim chłopakiem, więc po prostu nie było na co czekać. – Mój narzeczony pracuje, zarabia i nie widzi potrzeby czekania. Bo niby na co? Nie widzimy sensu w odkładaniu pieniędzy na piękne, wielkie wesele, bo wiadomo jak to bywa. Dużo może się zmienić... – słyszę od Blanki, która za kilka miesięcy będzie po ślubie.
Z opowieści moich rozmówczyń, a także codziennych obserwacji tym bardziej dziwię się, że jedynie 3,6 proc. związków to konkubinaty. Tak naprawdę jednak statystyki te nie mają (na szczęście) większego znaczenia. Znam wiele par żyjących w małżeństwie, jak i na "kocią łapę". Nie ma reguły na to, który z modeli ma większą szansę przetrwania próby czasu. Albo się kogoś kocha, albo nie, i każdy ma prawo żyć, jak tylko mu się podoba.