Czy można znaleźć sekretarkę za 2 tys. zł miesięcznie? Można, ale bardziej pomysłowy okazał się pewien 36-letni właściciel trzech firm, który za dodatkowe 3 tys. złotych dorzucił specjalne obowiązki: seks dwa-trzy razy w tygodniu w biurze, tylko w godzinach pracy.
O sprawie informuje czytelniczka "Gazety Wyborczej", który opisała swoją próbę znalezienia zatrudnienia w jednej z firm. Sama nie podaje swoich danych, a o feralnym pracodawcy wiadomo, że ma 36-lat i jest właścicielem trzech firm.
Magdalena (imię zmienione na prośbę czytelniczki) od dłuższego czasu poszukuje pracy. Zainteresowała ją oferta sekretarki na umowie o pracę z wynagrodzeniem 2 tys. złotych. Jak sama przekonuje ogłoszenie było profesjonalnie zrobione i nie budziło podejrzeń.
Według ogłoszenia do obowiązków nowo zatrudnionej sekretarki miało należeć m.in.: nadzorowanie pracy sekretariatu, zarządzanie korespondencją czy dbanie o właściwy wizerunek firmy. Ani słowa o seksie.
O dodatkowych zajęciach sekretarki potencjalny pracodawca poinformował panią Magdalenę w mailu zwrotnym. "Szukam sekretarki, jeżeli praca byłaby połączeniem sekretarki i kochanki, czy taki układ by Tobie odpowiadał? Oczywiście z pensją ok. 5 tys. zł. Jeśli tak, odpisz".
Sprawą zainteresowała się "Wyborcza", której dziennikarka pod zmienionym nazwiskiem wysłała swoją kandydaturę na feralne stanowisko sekretarki i umówiła się na spotkanie z 36-letnim biznesmenem. Wówczas sam zainteresowany potwierdził, że oprócz typowych zadań dla sekretarki w grę wchodzą kontakty intymne za dodatkową zapłatą. Niedoszły pracodawca miał jednak kilka wymagań: seks wyłącznie w biurze i w godzinach pracy.
Na pytanie dziennikarki czy jest też zainteresowany zatrudnieniem bez bonusów, stwierdził, że "bierze taką możliwość pod uwagę, ale wolałby dwa w jednym".