„Korwin-Mikke masakruje lewaka”, „Korwin-Mikke masakruje platformersa”, „Korwin-Mikke masakruje pisiora” – fragmenty programów telewizyjnych opatrzone takimi tytułami to hit YouTube’a. Mało który polityk jest w stanie tak zdominować dyskusję i sprowadzić ją na pożądane przez siebie tory. Ale są tacy, którzy nie dali się zakrzyczeć Korwin-Mikkemu.
Niewielu jest polityków tak sprawnych retorycznie jak Janusz Korwin-Mikke. Brak oporów w rzucaniu nawet najbardziej absurdalnych zarzutów powoduje, że trudno z nim dyskutować. Pomimo że zestaw jego argumentów jest bardzo ograniczony i powtarza się od lat, mało komu udaje się wygrać potyczką słowną z liderem KNP.
Jeśli przejrzy się kilka dyskusji z udziałem Korwin-Mikkego, widać wyraźnie, że padają w nich te same argumenty: „mój ojciec za Hitlera płacił mniejsze podatki”, „Unia to rozkradanie pieniędzy” a sam Korwin „od siedmiu lat nie był w reżimowej telewizji”. Padają też groźby na temat tego, kto „w wolnej Polsce pójdzie pod sąd”, a kradnie.
Pomimo tego, że dyskusje z Korwin-Mikkem nic nie wnoszą, dziennikarze często zapraszają go do studia. Wszak mało kto zapewnia taki show, a przecież każdy walczy o oglądalność.
Dlatego Korwin-Mikke ma wiele okazji do „masakrowania”, jak nazywają to jego zwolennicy. Choć czasami kosa trafia na kamień. W poniedziałkowej dyskusji w Polsat News górą był spokój – Paweł Zalewski z PO wygrał w głosowaniu widowni, to jego argumenty uznano za bardziej wiarygodne.
Spokojniejszy przebieg miała dyskusja z Rafałem Ziemkiewiczem, dzisiaj publicystą, ale w pierwszej połowie lat 90. rzecznikiem partii dowodzonej przez Korwin-Mikkego. Publicysta spokojnie i bez emocji przedstawiał swoją spójną krytykę poglądów i działań swojego dawnego przywódcy.
Chociaż z reguły to Korwin-Mikke gra na emocjach, czasem sam pada ofiarą takiego sposobu prowadzenia dyskusji. Tak było, kiedy w „Tak czy nie” Polsat News pokazał Piotrowi Tymochowiczowi gest Kozakiewicza. Doradca do spraw wizerunku tak dobierał zarzuty, że wyprowadził polityka z równowagi.
– Korwin-Mikke jest żywym dowodem na to, że ludzie niebywale inteligentni mogą być jednocześnie wybitnie głupi, nawet w tych samych tematach – ocenia Piotr Tymochowicz, który doradzał wizerunkowo m.in. Andrzejowi Lepperowi i Januszowi Palikotowi. – Chciałem w tej dyskusji pokazać miałkość niektórych jego poglądów – wyjaśnia.
Przekonuje, że retoryczny geniusz Korwin-Mikkego jest przeceniany. – Nie jest sprawny retorycznie ktoś, kto tak łatwo daje się wyprowadzić z równowagi. A to było moim marzeniem, żeby powiedział coś nieparlamentarnego albo dał mi w zęby. Sam się znokautował – tłumaczy Tymochowicz.
Ale przyznaje, że Korwin-Mikke jest jednym z najbardziej sprawnych polityków. – Ma niesamowitą umiejętność wyrażania inteligentnych myśli w prosty, medialny sposób. Ja próbuję tego uczyć, ale można domniemywać, że niektórzy mają taką wrodzoną umiejętność – wyjaśnia. – Jego przekaz składa się z dwóch części. Pierwsza to oddziaływanie impulsowe: celny strzał wywołujący silne emocje – opisuje.
Obrazu dopełnia ripostowanie. – Ono nie musi być rzeczowe, to mogą być banalne, łatwo przyswajalne stwierdzenia – tłumaczy. I podaje przykład. – Mogę panu powiedzieć: „Jak pan śmie krytykować UE, wiele jej zawdzięczamy. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby”. I wystarczy, że pan pan spyta „Czy to samo doradziłby pan Trojanom” i na poziomie intelektualnym temat jest zaduszony – opisuje Tymochowicz.
– Możemy ubolewać, że dziś debaty wygrywa się socjotechnicznie, a nie merytorycznie, ale to przecież nie stoi w sprzeczności – zauważa specjalista od kreowania wizerunku. – On potrafi powiedzieć rzeczy mądre bardzo sprawnie socjotechnicznie, choć niektóre są bardzo głupie. Ale generalnie można go podziwiać i ja go podziwiam – mówi.
Jego wypowiedzi wzmacnia także często podawanie statystyk. Zupełnie zmyślonych. – To tzw. pseudo-udokumentowanie. Własne poglądy podpieramy statystykami albo zmyślonymi opiniami naukowców – tłumaczy. – To nie przekłamanie, bo zawsze można spreparować badanie – dodaje.
Korwin-Mikke stosuje taką taktykę także w dyskusjach z większą liczbą osób. Skutecznie zdominował i zdemolował dyskusję w TVP INFO. – To mit, że Korwin-Mikke przepchnie się w debacie jak doświadczony zawodnik w rugby – oponuje Ryszard Czarnecki z PiS, który brał udział w tej dyskusji. – Wiem, że najlepszy jest spokój, niewdawanie się w pyskówki, nawet pokazanie, że w niektórych kwestiach ma rację, chociaż w innych zupełnie się myli – opisuje swoją taktykę.
– Nie chodzi o ilość, ale o jakość. Co pan zapamiętał z tamtej dyskusji? To, że Korwin-Mikke to krzykacz, pieniacz i ciągle się wykłóca o coś. Czy ludzie będą chcieli głosować na kogoś takiego? 98 proc. wyborców mówi, że nie – zauważa Czarnecki. Przekonuje też, że Korwin-Mikke wcale nie chce zdobywać w mediach wyborców. – Jemu zależy tylko na tym, by być. Dzięki temu lepiej sprzedaje się tygodnik, w którym pisze felietony – mówi.
Ocenia też, że częsta obecność Korwin-Mikkego w mediach szybko staje się nużąca. – Zapraszanie go do studia telewizyjnego to jak wpuszczanie barbarzyńcy, mówiąc Herbertem on jest „barbarzyńcą w ogrodzie” – ocenia polityk Prawa i Sprawiedliwości. Dodaje, że zrównując opozycję z władzą jest „pożytecznym idiotą” Platformy Obywatelskiej.
Ale poza anteną wojowniczy lider KNP pokornieje. – Jest bardzo spokojny, uprzejmy – mówi Ryszard Czarnecki. Dodaje, że przy dyskusjach jeden na jeden jest bardziej nastawiony na słuchanie niż w dyskusjach z udziałem przedstawicieli wszystkich partii. – Chęć demolki spada wraz ze zmniejszaniem liczby uczestników – ocenia nasz rozmówca.
Ale rośnie wraz ze zbliżaniem się terminu wyborów. Do europejskich został niecały miesiąc, a że Kongres Nowej Prawicy przekracza w sondażach 5-procentowy próg, lider partii będzie zapraszany do programów publicystycznych. I dalej będzie „masakrował”, ale nie konkurentów, tylko rzeczową dyskusję.