Nasz wczorajszy tekst o przeklinaniu na stadionie w Kielcach bardzo was zainteresował. Czytaliście go w naTemat, był też na pierwszej stronie wykopu. Były też komentarze. Jedni, w mniej lub bardziej kulturalnych słowach, pisali co sądzą o postawie świętokrzyskiej policji. Inni zwracali uwagę, że podobnie absurdalne przypadki zaobserwować można i w innych miastach Polski. Postanowiliśmy więc podążyć tym tropem.
Pierwsza, najświeższa historia, dotyczy Szczakowianki Jaworzno. Komentując tekst na wykopie użytkownik o nicku PalNick (swoją drogą niezła gra słów) napisał: "Ta sytuacja to zaledwie czubek góry lodowej - np. niedawno kibice Szczakowianki Jaworzno (III liga) dostali zakaz wyjazdowy na 1 mecz po "wulgarnym zachowaniu" podczas meczu ze Skrą Częstochowa. Dodatkowa ciekawostka - na tym meczu na trybunach zasiadł Grzesiu Lato…"
Nic nie widziałem, nic nie słyszałem
Jeśli wierzyć relacjom medialnym, kibice z Jaworzna podczas spotkania wznosili niecenzuralne okrzyki. Po fakcie Wydział Dyscypliny Śląskiego Związku Piłki Nożnej potraktował ich nadzwyczaj surowo. Zakaz udziału zorganizowanej grupy kibiców w następnym meczu wyjazdowym - tak postanowiono. Dodajmy, że do żadnych rozrób nie doszło, chodzi tylko i wyłącznie o wulgarne okrzyki.
Co dokładnie krzyczano, nie udało nam się ustalić. Trener gospodarzy tamtego meczu Piotr Bański w rozmowie z naTemat nie był zbyt rozmowny: - Ja siedziałem przy ławce rezerwowych, byłem skoncentrowany na grze. Nie słyszałem tego co działo się na trybunach - mówi w rozmowie z naTemat. Zapewnia też, że internauta się myli i na meczu w Częstochowie nie było prezesa Laty.
Pięć stów za manifestację
Dzwonimy do Jakuba Olkiewicza, dziennikarza Weszlo.com, na co dzień piszącego teksty o tematyce kibiców. Jemu przychodzą do głowy jeszcze dwa dość absurdalne przypadki. Pierwsza dotyczy Białegostoku. W maju ubiegłego roku zamknięto tam część stadionu Jagiellonii a niezadowoleni z decyzji kibice zgromadzili się przed urzędem wojewódzkim. Mieli ze sobą transparenty, jak chociażby ten, nawiązujący do słów niedoszłego prezydenta ich miasta: "Zamknijcie jeszcze dyskoteki, galerie i szkoły. Niech nie będzie niczego". Potem skandowali "Piłka nożna dla kibiców" i "Donald matole, twój rząd obalą kibole". I właśnie po tej ostatniej przyśpiewce interweniowała policja. Ponad 40 osób otrzymało mandaty, każdy po 500 zł. Niemało.
Manifestacja przebiegała tak:
- Tam rzeczywiście poszło głównie o hasła, ale ludzi karano też za plucie i śmiecenie - mówi Olkiewicz, po czym podaje mi drugi przykład - Ciekawy przypadek miał miejsce na stadionie Zagłębia Lubin. Kibice, ultrasi, robili oprawy, których wygląd i treści nie spodobały się pewnym osobom. Ale ciężko było ich za nie karać, więc sięgnięto po inny, ten "kielecki" paragraf i oskarżono ich o to, że zmieniają swe miejsca na stadionie.
Pet - potencjalne narzędzie zbrodni
Kolejna sytuacja wiele mówiąca o stosunkach na linii policja - kibice. Użytkownik o nicku 1ban komentuje na wykopie: "Sytuacja z niedzieli. mecz żużlowy w Bydgoszczy. Czekając na parkingu aż będzie można wyjechać dwóch kolegów paliło sobie fajkę. Wiadomo, kolejka długa to i papierosa zdąży się spalić a że śmietników nie ma to pyk peta na ziemię. Za momencik podchodzi smutny pan w niebieskim mundurze i mówi, że będzie mandacik za zaśmiecanie. Po chwili dyskusji i argumentach, że przecież można podnieść i sprawy nie będzie oraz że to niska szkodliwość społeczna czynu, pan, którego IQ nie przekraczało raczej tego, które posiadał pies stojący obok, odpowiedział: - A jakby ktoś się potknął i zabił? Po czym wypisał dwa mandaty na kwotę 50zł". Olkiewicza nie dziwi opisywane zdarzenie. - To jest dość częsty scenariusz. Kibice wybierają się na mecz, chcą wspólnie przeżywać emocje i dlatego ustawiają się na jakimś osiedlu. Wtedy pojawiają się policjanci i przyczepiają się do nich. Najczęściej za śmiecenie albo przeklinanie - mówi w rozmowie z naTemat.
w Legii Warszawa też pogorszyły się stosunki kibiców z klubem. Działacze nie zgadzają się na kibicowskie oprawy, więc ci drudzy nie dopingowali swojej drużyny przez część ostatniego meczu z Ruchem. W tym samym czasie, co raczej nie jest przypadkiem, nasiliły się też wydawane przez klub zakazy.
Według naszych rozmówców taki ciąg zdarzeń jest bardzo częsty. Najpierw są oprawy, potem szuka się, za co kibica można ukarać. Na końcu wydawany jest zakaz. - Generalnie wygląda to tak, że wszędzie gdzie działalność kibiców staje sie niewygodna dla policji czy klubu, nagle znajdują sie na nich liczne paragrafy. Na zasadzie "daj psa, a znajdziemy kija" - kończy Olkiewicz.
Reklama.
Krzysztof Żołądek
komentarz pod tekstem o przeklinaniu na stadionie w Kielcach:
Wychodzi na to, że w świetle ustawy nawet ciesząc się z gola wstać na chwilę nie można, bo poleci paragraf za "stanie koło krzesełka"... Szkoda, że nie ma kar za nie przeprowadzenie staruszki na pasach, czyli takie innego rodzaju "stanie obok". Ktoś stworzył ustawowego "mięsnego jeża", a jeść muszą go kibice.
Wuj Mat
komentarz pod tekstem o Kielcach:
Paranoja. Mnie bardziej przeszkadza, jak ludzie wyrzucają przez okno samochodu pety i gumy do żucia. A przekląć zdarza się każdemu. Oczywiście grubą przesadą jest doping w stylu "j**ać PZPN" i bluzgi na sędziego, ale już niesiedzenie na krzesełku - to jakby na koncercie punkowym zakazać pogo!
Ale sprawa jest prosta - statystyki. Policja musi mieć wyniki, więc wyrabia normy jak najniższym kosztem - łatwe wyroki skazujące w sprawach o wykroczenia wskazuję na wysoką skuteczność policji. Można się tym potem pochwalić. Premię wziąć... I jest fajnie.