
Moi rozmówcy krytykują nie tylko sam fakt karania za wznoszenie niecenzuralnych okrzyków. Bardziej boli ich to, że Kielce cierpią szczególnie bo na innych polskich stadionach tego typu hasła są tolerowane. - Ja rozumiem, że są pewne granice ale przecież stadion nie jest teatrem i nigdy nim nie będzie.
A już na naszym obiekcie od lat jest bardzo spokojnie, nie było tu żadnych rozrób ani awantur. Ale co z tego? Na innych stadionach ludzie przeklinają i puszcza im się to płazem. Tylko u nas jedziesz na komisariat a potem masz proces - nie może pogodzić się z całą sytuacją Aleksandar Vuković, piłkarz Korony i zarazem bloger naTemat.
To nie filharmonia
O wyjątkowości miejsca, jakim jest stadion, mówi nam też rzecznik Korony Paweł Jańczyk. - To jest ciężki, dość trudny temat. Ale przecież stadion to nie opera ani koncert w filharmonii, to nie jest też kolacja u królowej angielskiej, podczas której trzeba trzymać się etykiety. Tu są emocje, wobec piłkarzy, sędziów i kibiców innej drużyny. I w okolicznościach meczowych czasami trudno reagować spokojnie. Ciężko jest to jednak wytłumaczyć świętokrzyskiej policji, która stosuje starożytną regułę "twarde prawo ale prawo". - Stoimy na stanowisku, że wszelkie naruszanie przepisów stadionu, kodeksu wykroczeń i ustawy o imprezach masowych powinno być przykładnie karane - mówi nam Dudek.
Ale przecież stadion to nie opera ani koncert w filharmonii, to nie jest też kolacja u królowej angielskiej, podczas której trzeba trzymać się etykiety. Tu są emocje, wobec piłkarzy, sędziów i kibiców innej drużyny. I w okolicznościach meczowych czasami trudno reagować spokojnie
Tak się składa, że w Koronie spikerem i rzecznikiem prasowym jest ta sama osoba. Jańczyk, gdy zorientował się w sytuacji, zamiast formułki zaczął czytać wyniki innych spotkań. - To zdenerwowało policję. Ona go zastraszała, informowała w krótkich słowach, że będzie miał problemy - mówi nam proszący o anonimowość kibic Korony.
- Ok, nie przeklinałeś, ale nie siedziałeś na swoim miejscu.
Kibice nie chcieli się poddać i zatrudnili sprawnego adwokata. Wygrali kilka spraw, sąd przychylał się do ich wniosków. Ale do czasu. Od pewnego czasu wszystkie rozprawy prowadzi jeden i ten sam sędzia. Jeszcze raz nasz rozmówca: - Wie pan jak teraz to wygląda? Wchodzi na salę jeden policjant, mówi, że widział to i to. I koniec. Sąd ma dowód w sprawie, pozostałe są niepotrzebne. Rozprawa się kończy. Rzecznik kieleckiej policji do tego akurat nie chciał się odnieść. - Nie mam wiedzy w tej sprawie. Niech pan zadzwoni do sądu. Zadzwoniłem, nie odebrali.
Wie pan jak teraz to wygląda? Wchodzi na salę jeden policjant, mówi, że widział to i to. I koniec. Sąd ma dowód w sprawie, pozostałe są niepotrzebne. Rozprawa się kończy