Najbardziej kontrowersyjna instalacja w Polsce ponownie stanęła na Placu Zbawiciela w Warszawie. Dziś rano służby miejskie ściągnęły ogrodzenie, które wraz z ochroniarzem w zaparkowanym na środku placu samochodzie, miało chronić "plac budowy". Na zainteresowanych instalacją nie trzeba było długo czekać. Narodowcy są już na miejscu i w ramach protestu, obrzucili tęczę jajkami...
Ponad 22 tysiące kwiatów, które zakryły metalową konstrukcję tęczy, po raz kolejny zdobią/szpecą Plac Zbawiciela w Warszawie. Odtworzenie kontrowersyjnej instalacji kosztowało ponad 107 tys. złotych. Aby pieniądze te nie poszły z dymem, wewnątrz tęczy zamontowano specjalny system gaśniczy, który w razie potrzeby, ma uchronić dzieło artystki Julity Wójcik przed spaleniem.
Tymczasem przeciwnicy tęczy, dla których jest ona "promocją homoseksualizmu", nie wyjechali na majówkę i niemal od momentu usunięcia barierek wokół instalacji gromadzą się na "Zbawiksie". Wiele osób zadaje sobie pytanie, jak długo tym razem przetrwa sól w oku narodowców.
Oficjalnie, czyli zgodnie z oczekiwaniami miasta, będzie można ją oglądać aż do końca 2015 roku. Trudno jednak nie słyszeć głosów sceptyków którzy nie wierzą, że tym razem ktokolwiek będzie w stanie zapobiec podpaleniu, skoro stało się to już pięciokrotnie.
Przeciwnicy tęczy rozpisują się na forach internetowych o losie, jaki powinien spotkać tęczową "profanację" Placu Zbawiciela. Jak się wydaje, również media nie wierzą w to, że tęcza zostanie tym razem zaakceptowana. Portal TVN24.pl uruchomił nawet specjalny kanał, w którym można na żywo śledzić wydarzenia na Placu Zbawiciela. Również służby miejskie zainstalowały kamerę, która ma pomóc w obronie instalacji.
Tęcza na Placu Zbawiciela z pewnością należy do nielicznych dzieł sztuki, które budzą żywe dyskusje wśród dużej części społeczeństwa. Wiele osób nie zadaje sobie jednak pytania "dlaczego?", tylko raczej "kiedy?".