Żeby przejechać autostradą trzeba poczekać godzinę, albo pół przed bramką gdzie płacimy za przejazd szybką drogą. Zarządca autostrady A1 chce wprowadzenia elektronicznego systemu poboru opłat od kierowców osobówek tzw. viaToll . Plusy: mamy oszczędzić na staniu korkach. Minusy: mitręga i formalności przy korzystaniu z systemu przy jednorazowych przejazdach.
Jeśli polscy kierowcy kiedykolwiek masowo ruszą nad morze, to autostrada i tak się zablokuje – w ten sposób przedstawiciele Gdańsk Transport Company, zarządcy autostrady A1, studzili zapał osób planujących majówkę nad Bałtykiem. Wykrakali. 1 maja pod Toruniem korek liczył 8 km. Przy powrotach było lepiej, "tylko 20 minut" stania przed bramkami w Rusocinie pod Gdańskiem (pierwsza bramka dla osób wracających znad morza).
Po dokończeniu ostatniego odcinka A1 w Kowalach w woj. kujawsko-pomorskim sugerowany przez Google Maps przejazd z Warszawy nad morze (początkowo o A2 przez Stryków na A2) skrócił się do 3 i pół godziny. Niestety przez korki wydłuża się do grubo ponad 4. To więcej niż przejazd alternatywną, ale bezpłatną drogą S7, o ile i ta się nie zakorkuje.
Autostradę A1 regularnie blokują auta stojące w kolejkach do bramek w Nowej Wsi (południowy początek koncesyjnego odcinka autostrady) oraz Rusocinie ( w pobliżu Gdańska). Szczyt przejazdów przypada zazwyczaj w pogodny weekend, z okazji majówki, rozpoczęcia wakacji, długiego weekendu sierpniowego itd. Rzecznik GTC przekonywała, że nawet przy pełnej obsadzie 9 kasjerów i tempie obsługi 160 pojazdów na godzinę przez każdego z nich, korki są coraz częstsze.
Sorry, taki mamy system
Dlaczego autostrady korkują się kiedy kierowcy najbardziej ich potrzebują? Winne są bramki poboru opłat stojące w poprzek rzekomo szybkich i bezkolizyjnych dróg. Nasze autostrady to przeplatanka odcinków zarządzanych przez prywatnych koncesjonariuszy, Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, a także płatnych, bezpłatnych i tymczasowo bezpłatnych. Każdy odcinek to szlabany i obowiązkowy przystanek konieczny do pobrania biletu bądź uiszczenia opłaty za przejazd. Z tego powodu w niedzielę zakorkowała się autostrada A4
- żeby wjechać na trasę trzeba było poczekać godzinkę.
Tak jest na A2. Samochód wyjeżdżający z Warszawy na zachód najpierw mija niedokończone bramki poboru opłat w Pruszkowie, potem wjeżdża na odcinek płatny GDDKiA Stryków-Konin (dwie bramki), następnie wjeżdża na prywatną Autostradę Wielkopolską, bezpłatną obwodnicę Poznania i ponownie koncesyjny odcinek Nowy Tomyśl-Świecko. W szczycie ruchu taki system powoduje korki. Przestrzega przed nimi również poznański "Głos Wielkopolski".
Podróżni zazwyczaj awanturują się, że najpierw trzeba zapewnić płynny ruch, aby potem pobierać opłaty za przejazd. Niektórzy domagają się rabatów za stanie w korkach na szybkiej drodze. Trochę racji mają. Z powodu korków przed autostradowymi bramkami polscy kierowcy tracą w sumie 8 mln godzin w ciągu roku i dodatkowo przepalają ok. 5 mln litrów paliwa – wyliczyli analitycy firmy doradczej Audytel SA oraz Centrum Analiz Transportowych i Infrastrukturalnych. Koszty korków oszacowali na 1,5 miliarda zł rocznie.
Szlabany do likwidacji
Zarządca A1 chce dogadać się z Ministerstwem Infrastruktury i Rozwoju w sprawie wspólnego rozliczania za przejazd nad morze. Proponuje, by zlikwidować punkt poboru opłat w Nowej Wsi, dzięki czemu kierowcy bez przeszkód przejadą ze Strykowa na północ i odwrotnie. – Jeśli nie zostanie to wprowadzone, wówczas kierowcy będą musieli zatrzymywać się i uiszczać opłaty przy każdej zmianie operatora autostrady. Brak interoperacyjności po otwarciu brakujących części Autostrady A1 narazi na jeszcze dłuższe i częstsze korki – twierdzi Alicja Kordecka, rzecznik GTC.
Uniknięcie korków to marchewka, która ma zachęcić urzędników i kierowców do zgody na coś więcej. Zarządca A1, przekonuje do wprowadzenia elektronicznego systemu poboru opłat, takiego jak viaToll, który obowiązuje dziś auta ciężarowe. – Moglibyśmy wówczas znacząco skrócić czas obsługi na bramkach podłączonych do niego kierowców – przekonują szefowie GTC.
Auta wyposażone w urządzenie do elektronicznego poboru opłat nie będą musiały zatrzymywać się na bramkach wjazdowych i wyjazdowych – wystarczy, że jedynie zwolnią dojeżdżając do bramek – system zidentyfikuje i zaakceptuje urządzenie zmieni światło na zielone i otworzy szlaban zezwalając na wjazd bądź wyjazd z autostrady.
– Wykorzystanie w dalszym ciągu manualnych punktów poboru opłat ma tę słabość, że w czasach szczytu komunikacyjnego użytkownicy autostrad i tak stoją w korkach – przekonuje również Emil Konarzewski, partner zarządzający Audytel SA.
Coś za coś. System elektroniczny też angażuje czas kierowcy. Trzeba zarejestrować się w systemie, podpisać umowę podając dane karty kredytowej lub wpłacając pieniądze na konto, z którego system pobierze należność za przejazd. Potem można wypożyczyć elektroniczny box (kaucja) na stacji benzynowej albo punkcie obsługi klienta. Wygodne dla części mieszkańców Gliwic czy Poznania, którzy codziennie wjeżdżają na autostradę, uciążliwe dla tych, którzy wpadają na nią kilka razy w roku.
Emil Konarzewski przekonuje, że pełna elektronizacja wszystkich systemów poboru na autostradach w Polsce w ciągu kilku lat przyniesie oszczędności w wysokości 15,2 mld zł. Komu? Autorzy opracowań nie ukrywają swoich intencji. Korki, oprócz uciążliwości dla kierowców, obniżają przepustowość autostrad, w efekcie obniżają ich przychody. Eksperci dodają, nie nie ma powrotu do systemu winiet (obowiązuje np. na Słowacji, w Czechach, Austrii i Szwajcarii), bo mimo kontroli drogowych pewien odsetek kierowców zawsze unika płacenia. Przez elektroniczne bramki nie prześlizgnie się nawet mysz, a doświadczenia viaToll w Polsce pokazują, że system jest skuteczny. W ubiegłym roku przyniósł państwowemu zarządcy dróg ponad miliard złotych.