"Instytucje państwowe zobowiązane zapewnić bezpieczeństwo finansowe obywateli nie są wystarczająco skuteczne" – skarży się w liście do ministra sprawiedliwości 88-letni Szymon Pilecki, profesor zwyczajny Polskiej Akademii Nauk, odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi pułkownik Wojska Polskiego. Wraz z żoną stracił majątek inwestując w trzy instytucje finansowe: Warszawską Grupę Inwestycyjną, potem Finroyal, a na koniec Amber Gold. "Czy państwo nie powinno czuć się odpowiedzialne za to, co się stało?" – pyta.
Państwo Pileccy przez pół wieku zbierali pieniądze, by potem stracić je stając się ofiarami największych afer finansowych ostatnich lat. Najpierw, w 2005 roku, zainwestowali 68 tys. zł w Warszawską Grupę Inwestycyjną. Kilka lat później przelali 155 tys. zł i 12 tys. euro na konto Finroyal. W końcu zaufali Amber Gold i utopili tam w sumie 110 tys. zł. "Gdzie było państwo?" – takie pytanie stawia teraz prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu i ministrowi sprawiedliwości Szymon Pilecki.
"Będziemy bardzo wdzięczni Szanownemu Panu Ministrowi za pomoc w odzyskaniu strat powstałych nie na skutek działań wojennych, powodzi czy trzęsienia ziemi – stało się tak tylko dlatego, że instytucje państwowe zobowiązane zapewnić bezpieczeństwo finansowe obywateli, nie są wystarczająco skuteczne. Istniejący w Polsce system prawny nie chroni pokrzywdzonych przed przestępczą działalnością złoczyńców, czego skutkiem są straty tysięcy pokrzywdzonych liczone w setkach milionów złotych i bezkarność oszustów" – przekonuje w swoim liście.
Pilecki zwrócił się do ministra, po tym jak bezskutecznie szukał pomocy w Kancelarii Prezydenta. W odpowiedzi z ministerstwa pojawiły się jednak tylko informacje o postępach w śledztwie i staraniach, by odzyskać sprzeniewierzony majątek. Żadnych konkretnych obietnic pomocy. 88-latek ma żal, że instytucje państwa nie potrafiły zapobiec aferom takim jak z Amber Gold.
"Wydawało się nam, że w państwie prawa pod ochroną instytucji do tego powołanych – KNF, ABW – coś takiego nie może nastąpić. I jeśli podpisujemy jakąś umowę, to ona obowiązuje wobec dwóch stron. W Polsce nie ma mechanizmów odstraszających takich przestępców. Czy nie kompromituje tych instytucji i systemu prawnego fakt, iż nawet wtedy, gdy zarówno złoczyńcy, jak i ich czyny są dokładnie znane, to nie potrafią zmusić ich do zwrócenia pokrzywdzonym zagrabionych im środków?" – mówi profesor w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Prawda jest taka, że część aferzystów rzeczywiście pozostaje bezkarna. Jak podkreśla "Rz", w areszcie siedzi tylko prezes Amber Gold Marcin P.. Szefowie Finroyal i Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej wciąż nie doczekali się wyroków, a ich sprawy się przeciągają.