Lesbijki, które dwa lata temu pojawiły się wraz z synem na okładce "Newsweeka", wyemigrowały do Anglii
Lesbijki, które dwa lata temu pojawiły się wraz z synem na okładce "Newsweeka", wyemigrowały do Anglii Fot. "Newsweek"

Prawie dwa lata temu Beata Lipska, Kamila Mańkowska i ich kilkuletni synek wystąpili na okładce tygodnika "Newsweek" – to był pierwszy przypadek w Polsce, kiedy lesbijki zgodziły się publicznie pokazać swoje dziecko. Dziś nie mieszkają już w kraju. Wyjechały do Wielkiej Brytanii, po tym jak usłyszały, że są pedofilkami, a ich związek jest jałowy.

REKLAMA
Kiedy w 2012 roku Beata i Kamila rozmawiały z "Newsweekiem", nie było mowy o tym, że planują wyjechać z Polski. Przeciwnie, spotkały się z wieloma tak pozytywnymi reakcjami, że postanowiły występować pod nazwiskiem i otwarcie mówić o swoim związku oraz o wychowaniu 6-letniego dziś syna Juliana.
Co się od tego czasu zmieniło? Jak mówią tygodnikowi, decydujący okazał się początek ubiegłego roku, kiedy w Sejmie odbywała się debata nad projektami ustaw o związkach partnerskich. To wtedy posłanka PiS Krystyna Pawłowicz krzyczała z mównicy, że nie można pozwalać na "jałowe związki", z których nie ma pożytku. "A potem dostałyśmy zaproszenie do programu publicystycznego w telewizji, gdzie ksiądz Oko powiedział, że większość gejów to pedofile. To przelało czarę goryczy, postanowiłyśmy wyjechać" – wspomina Kamila.
Spakowały walizki i poleciały do Anglii. Na początku było ciężko, ale sobie poradziły. Beata pracuje jako informatyk w firmie podatkowej, a Kamila zajmuje się domem. Planują otworzyć razem studio tatuażu. Do Polski wracać nie chcą, i to nie tylko ze względu na to, jak traktuje się u nas homoseksualne pary, a już szczególnie te wychowujące dziecko. "Do czego? My już przesiąkłyśmy tutejszym klimatem i nie mam na myśli pogody, nie chciałybyśmy wracać do dusznej Polski. Tutaj każdy się uśmiecha, mówi 'dzień dobry'. Wiem, że to powierzchowne, ale i tak wolę to od polskiego patrzenia wilkiem" – wyjaśnia Kamila.
Lepiej ma tam też ich synek. "W polskim gimnazjum miałby ciężko. Koledzy by go wyzywali od pedałów, może by go bili. Nie chciałyśmy, żeby kiedyś powiedział, że to przez nas miał takie życie. Tutaj nic takiego się nie zdarzy. Tutaj cieszy się, gdy idzie do szkoły" – dodaje biologiczna mama chłopca.
Co dalej? Najpierw ślub, a potem drugie dziecko - Beata i Kamila chcą spróbować metody in vitro. Nie żałują, że wtedy, dwa lata temu, podjęły decyzję o coming oucie. "To było jak wyzwolenie" – mówią.
Źródło: "Newsweek"