
Na jesieni 2013 roku do księgarń trafiła książka „Wałęsa. Człowiek z teczki” prof. Sławomira Cenckiewicza , która – jak nietrudno zgadnąć – nie spodobała się byłemu prezydentowi. Efektem niezadowolenia Lecha Wałęsy jest wezwanie do zawarcia ugody, jakie w jego imieniu skierowano do sądu. Wałęsa zażądał w nim wycofania książki ze sprzedaży, opublikowania przeprosin i przekazania 200 tys. złotych na pewne hospicjum.
REKLAMA
„Gazeta Wyborcza” ustaliła, że w skierowanym do sądu piśmie zwrócono uwagę na te fragmenty książki, które mówią o młodości byłego prezydenta (Wałęsa miał w ogóle nie skomentować ustępów przypisujących mu współpracę z SB). Cenckiewicz, powołując się na odnalezione w archiwum IPN akta bezpieki, stwierdził np., że „Lech i jego brat nie cieszyli się dobrą opinią z uwagi na chuligański tryb życia, skłonność do kradzieży i wywoływania bójek przy użyciu noża”.
Historyk przekonuje ponadto, że Wałęsa powtarzał siódmą klasę szkoły podstawowej i był widziany w grupie robotników, która w marcu 1968 roku poszła tłumić studenckie protesty.
W skierowanym do sądu wezwaniu do zawarcia ugody (Wałęsa nie skierował pozwu) reprezentująca byłego prezydenta mec. Katarzyna Bilewska zaznaczyła, że autor książki nie wymienił w niej żadnych „konkretnych materiałów źródłowych”. Wałęsa domaga się od Cenckiewicza i wydawnictwa Zysk i S-ka pisemnych przeprosin, wycofania książki ze sprzedaży oraz przekazania 200 tys. złotych na wskazane hospicjum.
Cenckiewicz powiedział "Gazecie Wyborczej", że nie zamierza iść na ugodę z byłym prezydentem.
źródło: Gazeta.pl
