Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Unia Europejska może na umowie o wolnym handlu z USA zyskać od 100 do 200 mld euro rocznie i to tylko na początku. – W przyszłości będzie jeszcze więcej – przewiduje Jerzy Buzek we "Wspólnej Europie", piśmie wydanym specjalnie z okazji Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Były premier w swoim tekście podkreśla jednak, że mimo ewidentnych zysków, pierwsze lata po podpisaniu umowy mogą być trudne.

REKLAMA
Z czego miałyby wynikać problemy Europy po podpisaniu umowy o wolnym handlu z USA? Jak wskazuje Buzek w swoim tekście we "Wspólnej Europie", specjalnej edycji pisma "Nowy Przemysł" wydanej z okazji Kongresu w Katowicach, jest to kwestia cen energii.
Jerzy Buzek
Fragment tekstu we "Wspólnej Europie" - specjalnym wydaniu pisma "Nowy Przemysł"

Początek może być trudny, ponieważ nasze towary, w otwartym handlu ze Stanami Zjednoczonymi, mogą jednak, w związku z wyższymi u nas cenami energii, być droższe.


Gdy jednak ceny się wyrównują, prognozuje Buzek, będziemy wtedy mieli "ogromną szansę", bo jako Europejczycy jesteśmy innowacyjni i "mamy wiele pomysłów". Naszą słabością, jak wskazuje były premier, są "niezbyt ścisłe powiązania przemysłu z nauką". Mimo to, Buzek wierzy, że dzięki wspólnym wysiłkom całej UE "na pewno ruszymy do przodu". Europa miałaby być "wielkim beneficjentem" umowy o wolnym handlu już za 2-3 lata.
O strefie wolnego handlu pisze w tekście dla "Wspólnej Europy" również minister gospodarki Janusz Piechociński. W jego wypowiedziach zdecydowanie więcej jednak jest obaw niż u Buzka.
Piechociński przypomina bowiem, że dzisiaj Europa nie ma już tak dobrej pozycji jak kiedyś w sektorach innowacyjnych: biotechnologii, chemii, farmacji, internecie, przemyśle motoryzacyjnym. "Nasz kontynent dalej tkwi w kryzysie, podczas gdy Ameryka i Azja mają go już za sobą. Otrzeźwienie przyszło trochę za późno, by dać szybkie efekty" – wskazuje gorzko minister.
Mimo to, Piechociński przekonuje, że liczba szans, jakie przy okazji tej umowy stoją przed Europą, może zdominować liczbę zagrożeń – ale Unia Europejska musi wejść w ten układ "z odpowiednim potencjałem".
Jak mogłaby tego dokonać Polska w swoim zakresie? Ponieważ po podpisaniu umowy mogłoby dojść do zapaści "przemysłów o niekonkurencyjnych kosztach wytwarzania i słabych produktach", Europa musi w ciągu 3-5 lat podnieść udział "zmodernizowanego, konkurencyjnego przemysłu" z 22 do 25 proc. naszego PKB. Jednocześnie jednak, wskazuje Piechociński, musimy chronić tradycyjne gałęzie gospodarki.
"W globalnej rywalizacji wygrają ci, którzy dysponują przemysłem nowej generacji, są w stanie wytworzyć konkurencyjne produkty i usługi, posiadają nowoczesne technologie" – podkreśla Piechociński w swoim tekście.