Czy bony wystarczą aby odchodzić od śmieciówek? Młodzi są podzieleni w tej kwestii.
Czy bony wystarczą aby odchodzić od śmieciówek? Młodzi są podzieleni w tej kwestii. Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta

Minister pracy i polityki społecznej proponuje system bonów, które mają zaktywizować młodych do samodoskonalenia się oraz pracodawców do zatrudniania na etat. Władysław Kosiak-Kamysz proponuje np. 3,6 tys. złotych dla bezrobotnego do 30. roku życia, który postanowi podnosić swoje kwalifikacje. Propozycjom ministerstwa przyklasnęli sami zainteresowani, ale wskazują, że rządowe dotacje mogą otworzyć furtkę do nadużyć. – Duże firmy mogą brać ludzi z ulicy tylko po to, aby dostać bon, a potem trzymać ich za grosze – zdradza swoje obawy Tomasz z Sosnowca.

REKLAMA
Jak skłonić pracodawców do porzucenia umów cywilno-prawnych, czyli osławionych śmieciówek na rzecz umowy o pracę? Władysław Kosiak-Kamysz na profilu Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej na twitterze przedstawił grafikę obrazującą system bonów, który wejdzie w życie 27 maja tego roku.
Więcej pieniędzy
Dla pracodawcy, który zatrudni na etat na minimum 18 miesięcy przewidziano bon o wysokości 10 tys. złotych. Pieniądze firma otrzymałaby od samorządu z którym podpisywałaby umowę. W razie zerwania umowy z pracownikiem za którego otrzymano bon, pieniądze wracają do ministerstwa. Podobną sumę dostanie firma, która przyjmie bezrobotnego na płaty staż.
logo
MPiSP proponuje dla pracodawców 10 tys. złotych. Warunek? Zatrudnienie na etat minimum przez 18 miesięcy. Fot. screen twitter.com/MPiPS_RP

Inne propozycje resortu pracy to 3,6 tys. dla młodego człowieka bez zatrudnienia (do 30. roku życia), który podjąłby staż. Bon zostałby wypłacony przez urząd pracy w formie ryczałtu.
Wsparcie od państwa otrzymają również bezrobotni, którzy szukają zajęcia poza swoim miejscem zamieszkania. Za wynajęcie mieszkania w miejscu pracy, minister proponuje 7,5 tys. zł. Warunek otrzymania pieniędzy to utrzymanie pracy przez min. sześć miesięcy, dochody w wysokości płacy minimalnej i opłacanie składek na ubezpieczanie społeczne. Dodatkowo odległość od nowego miejsca zatrudnienia nie może być mniejsza niż 80 km, a dotarcie do pracy w obie strony musi przekroczyć 3 godziny.
"Jestem za, a nawet przeciw"
O opinię na temat wprowadzanych bonów zapytaliśmy samych zainteresowanych, czyli młodych szukających pracy, zatrudnionych na śmieciówkach oraz tych, którym udało się zdobyć etat.
– Bardzo mi się podobają jakiekolwiek pomysły aktywizacji bezrobotnych, bo najgorsze na bezrobociu jest siedzenie dniami w domu i tracenie kontaktu z rzeczywistością. Samo spotkanie innych ludzi, którzy coś robią, może być inspirujące i popychające do działania – przekonuje Agata, która pierwszą umowę o pracę dostała pięć lat po studiach.
Podobnego zdania jest Janusz z małej miejscowości obok Łodzi, który podkreśla, że "wiele osób z biednych regionów Polski mogłoby dzięki temu wyjechać i zmienić swoją sytuację życiową, a nie klepać biedę w pegeerze i ze starymi pić wino". – Znam ludzi, którzy naprawdę nie mają środków na wyjazd z takiego miasta jak moje, a to byłaby dla nich furtka na zmianę życia – wyjaśnia. I dodaje, że "start na rynku pracy jest kluczowy i dla wielu osób jest to próg nie do pokonania".
W bonach szansę widzi również Tomasz z Sosnowca, który pracuje w stolicy na umowach zlecenie. Ale także szansę do nadużyć ze strony pracodawców. – Znajdą się tacy, którzy wezmą pieniądze za stażystę, a jemu będą płacić gorsze – dodaje. Twierdzi także, że taka zapomoga sprawdzi się szczególnie w przypadku małych przedsiębiorstw, zatrudniających klika osób.
Resort pracy uspokaja. Stażysta dostawały przez pół roku stażu po 600 zł miesięcznie od państwa plus dodatkowo pensję od pracodawcy. Ponadto, aby firma otrzymała 10 tys. zł bonu, musiałaby po półrocznym stażu zatrudnić młodego człowieka przynajmniej na sześć miesięcy.
– Wydaje mi się, że to niezły pomysł. Przedsiębiorca nic nie traci, a na takim stażu może wyszkolić pracownika i w przyszłości go zatrudnić. Najważniejsze jest to, że młody człowiek może zdobywać doświadczenie, które jest niezbędne, aby dostać stałą pracę – tłumaczy Agata.
Śmieciówki nie do ruszenia
Największe kontrowersje budzi kwestia dopłaty 10 tys. zł dla pracodawcy, który zatrudniając młodego bezrobotnego, zdecyduje się na umowę o pracę, a nie na umowę zlecenie czy dzieło. – Ogólnie to krok w dobrą stronę, ale żadne pieniądze nie zbawią pracodawcy – tłumaczy Janusz, pracujący w Warszawie na śmieciówce. Argumentuje, że w dłuższej perspektywie firmy więcej zaoszczędzą zatrudniając bez etatu niż dostając jednorazowo 10 tys. zł.
Podobnie sądzi Wojtek, student PR i marketingu medialnego z Warszawy. – Uważam, że bez względu na to, ile pracodawca dostanie, to i tak śmieciówki pozostaną, bo księgowej łatwiej jest rozliczać zlecenie, które jest podpisywane np. co miesiąc.
Światełko w tunelu dla etatów widzi bezrobotny Dominik z Lublina. – To duża kwota, aby pracodawca mógł zatrudnić młodego pracownika nawet na krótszy okres. Wtedy przynajmniej jest pewne, że posiada się stały dochód przez kilka miesięcy i jednocześnie zdobywa doświadczenie w prawdziwej pracy. Na stażu pracodawcy często wykorzystują początkujących nie płacąc wcale lub płacąc marne pieniądze – wyjaśnia.
Zainteresowani mogą ubiegać się o bony już od 27 maja tego roku. Bezrobotni muszą się zgłosić po pieniądze do lokalnych urzędów pracy. Z kolei pracodawcy powinni się zgłaszać do władz samorządowych.