
Sobota na froncie konfliktu ukraińskiego minęła na kolejnych kpinach Rosji ze zdrowego rozsądku i Zachodu. Popołudniu Kreml wezwał władze w Kijowie do... "natychmiastowego wstrzymania działań wojennych".
REKLAMA
To Ukraina rozpętała wojnę na Ukrainie. Tę absurdalną tezę wciąż zamierza powtarzać putinowska Rosja. W sobotę Ministerstwo Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej zażądało od rządu premiera Arsenija Jaceniuka "wstrzymania działań wojennych" na wschodzie Ukrainy. Resort kierowany przez kreatora rosyjskiej propagandy Siergieja Ławrowa kolejny raz podjął próbę przekonania społeczności międzynarodowej, że Rosja dba nie tylko o bezpieczeństwo swoich rodaków, ale i niewinnych Ukraińców.
Zdaniem Kremla, w nocy z 16 na17 maja gwałtownie zaostrzyła się sytuacja wokół Słowiańska, a ukraińscy wojskowi przy wsparciu lotnictwa znów podjęli próbę brutalnego szturmu na to miasto. Według Rosjan prowadzony jest tam ostrzał obiektów cywilnych i to przy użyciu ciężkiej artylerii.
To jednak nie jedyne rewelacje, z którymi spotykamy się w najnowszym stanowisku rosyjskiej dyplomacji. Jak zwykle ludzie Ławrowa nie powstrzymali się też przed barwną oceną sytuacji, którą dostrzegają na Ukrainie. "Wymachiwanie szabelką wywołuje tym większe zdumienie, że w sobotę w Charkowie odbywa się drugi okrągły stół, którego uczestnicy poszukują dróg wyjścia z kryzysu politycznego na Ukrainie. Można odnieść wrażenie, że samozwańcze władze Ukrainy wykorzystują forum w Charkowie do maskowania swoich agresywnych działań" - przekonują nas Rosjanie.
Źródło: MID.ru
