Nic dziwnego, że Prawo i Sprawiedliwość dość wstrzemięźliwie komentowało rzekomą aferę z "niemiecką pożyczką Tuska". Okazuje się bowiem, że tajemniczą pożyczkę zaciągnął także... Jarosław Kaczyński. Najbardziej tajemniczy jest jednak wierzyciel prezesa PiS, którego lider opozycji nie chce ujawnić.
O wręcz zaskakująco tajemniczej pożyczce Jarosława Kaczyńskiego donosi najnowszy "Newsweek". Z ustaleń Michała Krzymowskiego wynika, że prezes Prawa i Sprawiedliwości postanowił się zadłużyć na 200 tys. zł jesienią 2011 roku. W otoczeniu Kaczyńskiego nikt nie ukrywa, że były to pieniądze potrzebne byłemu premierowi na zapewnienie komfortowej opieki jego matce Jadwidze, która wówczas zaczęła ciężko chorować.
"Pożyczka prywatna..."
Z informacji, które można wydobyć z oświadczenia majątkowego Jarosława Kaczyńskiego wynika, że po pieniądze nie udał się do jednego z banków, a zaciągnął "pożyczkę prywatną". Jak donosi "Newsweek" po śmierci matki w budżecie prezesa PiS pojawił się kolejny 160-tys. dług. W obu przypadkach polityk uznał jednak, że opinia publiczna nie ma prawa wiedzieć, kim są jego wierzyciele.
"To majętna osoba, która mieszka za granicą i unika rozgłosu" - spekuluje w rozmowie z Krzymowskim jeden ze znajomych byłego premiera. Jednocześnie informator "Newsweeka" przyznaje, że w otoczeniu Kaczyńskiego mówi się też o innej wersji. W której setki tysięcy złotych pożycza prezesowi PiS ktoś z jego dalszej rodziny.
Mniejsza z tym... Ważniejsze jest bowiem to, iż wszystko wskazuje na to, że Jarosław Kaczyński przez swoją tajemniczość w sprawie pożyczek łamie prawo. W oświadczeniu majątkowym polityka powinna być informacja nie tylko o fakcie zadłużenia się, ale też o danych wierzyciela, czy warunkach, na jakich pożyczka została udzielona.
Prezes na celowniku?
– Ustawa o wykonywaniu mandatu posła traktuje zatajenie informacji na równi ze złożeniem fałszywego oświadczenia i odsyła do art. 233 kodeksu karnego, który mówi o penalizacji tego czynu. Za zatajenie prawdy grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat – mówi "Newsweekowi" Anna Wojciechowska-Nowak z Fundacji im. Stefana Batorego.
A tygodnik sugeruje, że Jarosław Kaczyński może mieć w związku z tym równie wielkie problemy, co był minister transportu Sławomir Nowak, którym prokuratura zainteresowała się ze względu na kosztowne zegarki, które dostawał w prezencie, a o których nie wspomniał w oświadczeniu majątkowym.