Po konfliktach o przywództwo Korwin-Mikke odnalazł się wreszcie na swojej Platformie. Ta efemeryczna partia
zebrała w 2005 roku zaledwie pięć tysięcy zł, a na koncie komitetu wyborczego kolejne 2 tys. zł. Ale i te skromne środki wystarczyły na zebranie
185 tys. głosów w wyborach do Sejmu. Trudno sobie wyobrazić, że
560 kandydatów zrobiło kampanię za dwa tys. zł (ok. 3,5 zł na głowę!), bardziej prawdopodobne jest, że nie rozliczono wszystkich wydatków przez fundusz wyborczy, choć wymaga tego prawo. Zapewne sporym wsparciem była dla partii kampania prezydencka lidera, choć też nie można jej określić jako pełnej bizantyjskiego przepychu.
Wydano na nią niecałe 16 tys. zł.