Prawdziwe pieniądze kryją się nie w okienkach bankowych, ale w bankomatach. W pełni zasilona maszyna może mieć wewnątrz nawet milion złotych. Kradnąc lub wysadzając w powietrze bankomat przestępcy ryzykują rok więzenia. Napadajac na bank minimum 3, ale w praktyce nie mniej niż 5 lat za kratami.
W Krakowie głośno było ostatnio o dwóch bandytach. 23-letni Karol J. z Krakowa z bronią w ręku napadał na banki, hotele, apteki. Aż w pięciu placówkach handlowych pracownicy nie wydali mu pieniędzy broniąc się lub wzywając pomoc. W sumie bandyta zrabował około 40 tys. złotych.
Drugi przestępca to 33-letni mężczyzna, który najpierw narobił sobie długów, a że nie miał pomysłu na ich spłatę, postanowił obrabować bankomat. Podjechał samochodem, oblał urządzenie wybuchową substancją rozsadzając je i zabierając również około 40 tys. zł.
Ogniem i łomem
Gdyby obaj przestępcy spotkali się w jednym więzieniu czy areszcie to będą mieli sporo do powiedzenia o niesprawiedliwości. Karol J. niedawno dostał wyrok 9 lat więzienia. Tymczasem łowcy bankomatów grozi od roku do 10 lat. Przy czym sąd zapewne potraktuje go łagodnie, bo po raz pierwszy wszedł w konflikt z prawem, a pieniędzy, które zdobył nie wydał, tylko wpłacił na konta wierzycieli.
Jeśli przestudiować kroniki kryminalne okaże się, że w tym roku więcej było zuchwałych ataków na bankomaty niż napadów na banki. W grudniu, a potem w lutym szajka Rafała G. wysadziła w powietrze dwa bankomaty w Olsztynie kradnąc 120 tysięcy zł. W marcu tego roku inni bandyci najpierw staranowali samochodem drzwi sklepu Piotr i Paweł w Szczecinie, a potem wyrwali z posad zainstalowaną wewnątrz maszynę i rozpruli kasety z pieniędzmi. W Kielcach w krótkim odstępie czasy wysadzono w powietrze trzy bankomaty (w tym jeden nieskutecznie, bo nie udało dobrać się do pieniędzy). Wcześniej w Krakowie rabuś zniszczył jedną maszynę.
Plaga narasta, bo przestępcy zdali siebie sprawę, że łatwiejsze i większe pieniądze nie znajdują się za ladą placówki bankowej, ale w maszynach wypłacających pieniądze. Policja i banki zazwyczaj unikają informowania o wartości skradzionych pieniędzy, żeby nie podsycać apetytu przestępców. Podają ewentualnie wartość odzyskanego łupu.
Łatwy milion
- Gdyby w bankomatach faktycznie było 40 tys. czy 60 tys., tak jak czytałem, to takie urządzenia nie musiałyby być objęte monitoringiem. Prawo wymaga zabezpieczeń przy przechowywaniu kwot wyższych niż 80 tys. zł – twierdzi w rozmowie z naTemat ekspert od obrotu gotówką jednego z banków.
Zdradza, że w bankomacie znajdują się 4 kasety z gotówką, a do każdej wkłada się 2000 banknotów, choć są i firmy, które upychają w nich więcej pieniędzy. - Jeśli bankomat nie wypłaca banknotów o nominale 20 zł, to świeżo zaopatrzona maszyna zawiera nawet milion złotych – mówi nasz rozmówca.
Banki bez banknotów
Dodaje, że placówki bankowe nie są już atrakcyjnym celem, bo kasjerzy dysponują stosunkowo niewielką ilością pieniędzy. Wspomniany już bandyta z Krakowa, w swoim najbardziej „zyskownym” skoku zrabował jednorazowo 23 tys. zł. W innych bankach jego łupem padały kilkukrotnie mniejsze sumy. To dlatego, że gotówka w zasadzie znika z banków. W ING Banku wpłaty i wypłaty w kasach to zaledwie 10 procent obrotu gotówką. W wielu małych placówkach mBanku w ogóle nie dokonuje się transakcji kasowych. Od tego są automatyczne bankomaty i wpłatomaty.
Oprócz potencjalnego łupu dla przestępców liczy się jeszcze ryzyko odsiadki. Za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia, jak pistolet czy nóż, polskie prawo przewiduje karę od 3 do 12 lat więzienia. W praktyce sędziowie rzadko nie orzekają kary mniejszej niż 5 lat i raczej bez warunkowego zawieszenia.
Przestępstwo okradzenia bankomatu kwalifikowane jest jako kradzież z włamaniem za co grozi od roku do 10 lat więzienia. Największy problem łowcy bankomatów stanowią dla samych operatorów maszyn – zniszczenie jednego urządzenia to koszt ponad 50 tys. zł.