Paweł Kukiz deklaruje, że nie będzie głosował w wyborach do Parlamentu Europejskiego. – Wmawiają nam, że to obywatelski obowiązek, a to nieprawda, nie w tym systemie, to jakaś pańszczyzna – przekonuje w "Bez autoryzacji" muzyk i orędownik wprowadzenia Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.
Kazimierz Kutz powiedział w wywiadzie dla naTemat, że „wszyscy położyli lachę na ty wybory”. Pan też tak sądzi?
Proszę pana, ja przede wszystkim kwestionuję ten system, więc co mnie obchodzi, jak partie, które go współtworzą podeszły do tych wyborów? Wiem, że on jest z gruntu zły, że w tym ustroju państwo jest właścicielem obywatela, a nie obywatel właścicielem państwa. Partie zaostrzają też konflikty między ludźmi, bo wyznają zasadę „dziel i rządź”.
I Kutz się dziwi, że ludzie nie chcą głosować? Na tę oderwaną od rzeczywistości klasę polityczną, na tę neoarystokrację? Gdyby u nas doszło do tąpnięcia ekonomicznego, to mielibyśmy polski Majdan.
Europarlament w tej formie, z całym swoim ogromem, kasą jaką pochłania, jest fasadową instytucją, która ma przekupić elity poszczególnych krajów po to, by utrzymywały tę Unię w kupie. Tak jak kiedyś dwór carski, który miał swoich “królów Stasiów” – monarchów zależnych od Rosji państw. Oni wykonywali polecenia Katarzyny, a w zamian za to otrzymywali fikcję wolności w postaci istnienia ich krajów na mapie świata. Takie dawne Tuski.
Mówi pan trochę jak Janusz Korwin-Mikke, który też chce zlikwidować system, „rozgonić tą czerwoną hołotę”.
Popieram każdą osobę i każdą grupę, bez względu na światopogląd, która uważa że źródło złego stanu rzeczy w Polsce leży w systemie politycznym ukartowanym przy okrągłym stole i chce ten system obalić. Korwin-Mikke nie chce tego systemu reformować, tylko go zniszczyć. I tu się w stu procentach z nim zgadzam. Reszta mnie szczególnie nie interesuje, a już na pewno różnimy się co do tego, jak miałoby wyglądać państwo po wprowadzeniu JOW. On chce dyktatury.
Tak, dokładnie monarchii.
A ja jestem proobywatelski. Obecnie przecież też mamy dyktatorów – dzisiaj jest nim Tusk, jutro może być Kaczyński, obywatele nie mają kontroli nad “posłami” bo to nie my wysuwamy ich kandydatury a wódz partii. I to “wskazywanie” kandydatów do parlamentu daje wodzowi zwycięskiej partii taka pozycję w państwie, że bez zająknięcia możemy mówić o dyktaturze.
Choćby nie tak dawne słowa Tuska: “będę wpływał na sądy i prokuraturę”. Gdyby coś takiego powiedział premier Wielkiej Brytanii to pożegnałby się z urzędem. A z nim cały rząd. Widzi pan różnicę między pozycją wodzów partii dziś, a I sekretarzy w PZPR?
Tak jest na całym świecie.
Pan chyba żartuje. Wszystkie rozwinięte kraje świata posługują się JOW-ami, a nie ordynacją proporcjonalną, czyli partyjną. I w tamtych krajach szef partii jest managerem, który sprawuje władzę wówczas, gdy jest zdolny do twórczych kompromisów w ramach partii. Tam partie to grupy wzajemnych asocjacji środowisk o podobnym światopoglądzie, a u nas “ruki pa szwam” i “morda w kubeł” jak Wódz przemawia.
Wielka Brytania, Francja, Kanada , USA, Japonia – wszędzie tam są systemy Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. W Niemczech mamy system mieszany. Adenauer chciał w całości JOW-owską, ale nie zgodzili się na to Alianci bo… utracili by kontrolę nad Niemcami! System proporcjonalny skutkuje bowiem dominującą rolą wodza w państwie, a przez wodza można kontrolować cały naród.
W Polsce też wprowadziliśmy jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu i Platforma z PiS-em zgarnęły ponad 90 procent.
Na jednego senatora przypada aż 360 tysięcy ludzi, więc ich wizerunki kreują media, które są częścią tego systemu. No i pieniądze. Jeśli okręgi wyborcze miałyby wielkość powiatu, to ludzie znają osobiście kandydata. I jeśli jest to człowiek nieprzyzwoity, to media nie są w stanie wykreować mu pozytywnego wizerunku.
W Polsce – gdyby pozostawić 460 miejsc w parlamencie – na jednego kandydata przypadałoby ok. 67 tys. wyborców. Podobnie jest w Wielkiej Brytanii. Pana zdaniem system brytyjski działa źle? Inaczej, czy jest gorszy od polskiego?
Jako politolog nie jestem jego fanem. Rozumiem, że panu nie chodzi tylko o ordynację, ale i o zmianę systemu medialnego czy finansowanie partii politycznych?
Jakie finansowanie? Dlaczego oni mają dostawać moje pieniądze? Jeśli będę chciał, to im dam, ale dlaczego z przymusu mam na nich płacić? Ale źródłem tego stanu rzeczy jest Magdalenka. Bez demontażu wywodzących się z niej klanów urzędniczo-partyjnych, które po konstytucji Kwaśniewskiego zawłaszczyły państwo, wcześniej uwłaszczając się na majątku narodowym – FOZ itp. – nie ma szans na jakiekolwiek zmiany.
Tylko dynamit albo zmiana ordynacji jest w stanie ten układ zamknięty zlikwidować. I to jest priorytetem. Likwidacja tego układu. Pana zdaniem w 1989 roku mieliśmy wolne wybory?
Nie, one były częściowo wolne.
Ale jak “częściowo”?
W Sejmie 35 proc. miejsc przypadło opozycji.
No właśnie, a 65 proc. ludziom starego układu, czyli 5 pkt. proc. więcej, niż większość konstytucyjna. Ludzie starego układu – gdyby opozycja za bardzo się stawiała – mogli w każdej chwili prawnie ją spacyfikować, chociażby powracając do konstytucyjnego zapisu “przewodniej roli” PZPR wraz z sojusznikami z ZSL I SD. Teraz mówi się, że to były „wolne wybory” i że żyjemy w demokracji. Bzdura i propaganda mediów-beneficjentów magdalenkowej zdrady.
Tego systemu nie możemy zmienić bezpośrednio, w drodze referendum, a więc nie ma mowy o pełni demokracji. Bo żeby zmienić ustrój trzeba zmienić Konstytucję, a to może zrobić tylko większość trzech piątych posłów. Więc referendum w sprawie zmiany Konstytucji ma jedynie charakter opiniotwórczy. Czyli gdyby na przykład 20 mln obywateli opowiedziało się za zmianą ordynacji wyborczej w referendum, to Sejm… nie musi dostosować się do woli narodu! W Polsce można wiec mówić o partiokracji, a mówienie o demokracji jest nadużyciem i kpiną z logiki.
Nie pójdzie pan na wybory?
Płacimy podatki, żeby ta arystokracja mogła żyć ponad stan. Mam więc teraz iść i tę farsę uwiarygadniać moim głosem, wzmacniać ten system? Wmawiają nam, że to obywatelski obowiązek, a to nieprawda, nie w tym systemie, to jakaś pańszczyzna. Jednomandatowe okręgi wyborcze to nie ideał, ale tylko zmiana ordynacji na taką, gdzie posła wybiera obywatel, a nie wódz partii wpisując swojego żołnierza na listę wyborczą, może obalić partiokratyczne dyktatury.
Jak pan ocenia akcję Piotra Dudy i „Solidarności”, która namawiała, by nie głosować na poszczególnych kandydatów, głównie PO?
To stoi w sprzeczności z twierdzeniem Piotra, że „Solidarność” jest poza partiami i poza polityką. Bo ta akcja jest pośrednio kampanią PiS za związkowe pieniądze. Z drugiej strony na dzisiaj priorytetem jest odsunięcie Tuska od władzy, bo ewidentnie widać, że demontuje państwo. Na ile jest to działalność świadoma, a na ile wynik absolutnego braku kompetencji do sprawowania władzy – nie wiem.
Z drugiej strony Kaczyński wcale nie jest lekiem. Obłęd i dowód na to, że wada tkwi w systemie. Ale już na przykład po drodze mi z “Solidarnością” przy jej żądaniach obligatoryjnego dla władz referendum ogólnokrajowego czy podwyższenia płacy minimalnej. Mało tego – ja poszedłbym dalej i zażądał wynagrodzeń zbliżonych do średniej unijnej. Poświęcamy tyle samo – o ile nie więcej – czasu na pracę co np.Włosi, produkujemy samochody, lodówki czy telewizory takie same jak w innych krajach.
Z jakiej racji mamy mniej zarabiać? Tylko dlatego, że pracodawca jest do granic absurdu opodatkowany, by opłacić blisko milion urzędników, którzy stanowią żelazny elektorat partii, która ich napłodziła? Obecnie pracodawca oszczędza na nas, żeby móc opłacić daniny na urzędasów i partyjne sitwy. Żądajmy podobnych do unijnych wynagrodzeń, a wówczas wymusimy na kapitalistach walkę z urzędniczo-partyjnym systemem!
Jak panu, jako muzykowi, podobały się piosenki wyborcze?
Nawet ich nie słuchałem bo to strata czasu. Igrzyska dla tłuszczy, kolejny “show” przygotowany przez partyjnych arystokratów na rachunek obywatela. Jestem cały pochłonięty walką o państwo dla obywateli. Państwo sprawiedliwe, nasze. Bo jeśli ten system się utrzyma jeszcze 3-4 lata, to gospodarka runie. A my – pozabijamy, dzieleni i szczuci na siebie przez te partyjne pijawki, które poza telewizyjnymi pokazówkami żyją w jak najlepszej komitywie. Bo jedno ich łączy: życie na nasz koszt.
Bacznie też obserwuję na ile realne są szanse zmiany tej rzeczywistości by podjąć decyzję co do przyszłości moich dzieci i wnuków. Sam nie chcę wyjeżdżać, ale nie wiem, czy nie mam np. sprzedać domu, przeprowadzić się do mieszkania, a dzieciom kupić coś np. w Irlandii.
Kiedyś ktoś zapytał mnie „a co będzie jak pan przegra?”. Odpowiedziałem: już wygrałem, bo mam czyste sumienie. Zrezygnowałem z wygodnego życia by tej magdalenkowej bandytce powiedzieć "nie!". Słono za to płacę.
Media mainstreamowe, żyjące z tego systemu robią ze mnie dewianta, wymyślając jakieś koszmarne historie na mój temat, manipulując wypowiedziami, nadinterpretując je. I te “Wyborcze” i te “Polskie”. Pierwsze przedstawiają mnie jako oszołoma, a drugie jako leminga. Bo atakuję ich “porządek”. Ten “system naczyń połączonych”. Ale rekompensuje mi to wszystko świadomość, że jestem wolnym człowiekiem.