
Gazeta Adama Michnika narzuciła swoją wizję takiej pracy, a internauci i inne media ją podchwyciły. Głosy z sieci pokazują, jak jednoznaczny był odbiór reportażu Wójcika. Ten poniższy to tylko jeden z setek podobnych komentarzy zostawionych na stronie "GW".
Chcieliscie kapitalizmu to go macie,zapie...c teraz za miske ryzu bo pan kaze,niestety oczy sie otworzyly. Kapitalizm nie jest systemem dla pracownikow tylko zlodzieji pracodawcow co ku... placza ze nie maja na Zus a placa pracownikom najnizsza krajowa do Zus i na reke i czlowiek rypie caly tydzien non top
Oliwy do ognia dolał, po przeczytaniu reportażu, Grzegorz Sroczyński swoim felietonem. Dziennikarz "GW" zaatakował biznes i zaapelował do organizacji Lewiatan, by ona i inne jej podobne zaczęły naciskać na międzynarodowe koncerny, wielkich pracodawców, by traktowali pracowników jak ludzi, a nie jak niewolników. "Ordynarny wyzysk" – tak w felietonie określono opisany przez Wójcika proceder. Przy okazji Sroczyński nie zapomniał postraszyć polityką: jeśli będziemy przyzwalać na taki rodzaj pracy, to ludzie się zbuntują i zagłosują na narodowców albo Korwin-Mikkego, a wtedy dopiero pożałujemy wszyscy jako społeczeństwo.
Na te rewelacje odpowiedział tylko Jeremi Mordasewicz z Lewiatana. W swoim liście przekonywał, że nie można tak po prostu wyeliminować pracy tymczasowej, że nie wypiera ona pracy stałej. Zapropnował okrągły stół do dyskusji na ten temat. Sroczyński pochwalił za to Lewiatana, ale te artykuły już przeszły bez echa – a narzucona reportażem i pierwszym felietonem narracja i tak została w głowach.
W debacie, która wywiązała się po reportażu, zapomnieliśmy o jednym: reportaż rządzi się swoimi prawami. Mają być bohaterowie, ma być historia, emocje. I są: mamy nieszczęśliwych, wyzyskiwanych pracowników, z drugiej strony złe koncerny, które na nieuczciwe praktyki przymykają oko.
Mimo to, "Wyborcza" i tak poszła tym tropem. Narzuciła swoją wizję w skomplikowanym, ważnym temacie za pomocą emocji i obrazów, a nie faktów. Gazeta znalazła szybko winnego i łatwe rozwiązania. Grzegorz Sroczyński proponuje, by naciskać na biznes, żeby nie wyzyskiwał i przy okazji straszy Korwinem. A dlaczego nie odwrócić tej sytuacji? Dlaczego celem ataków stały się agencje i pracodawcy, a nie politycy, którzy stworzyli wadliwe prawo pozwalające na ewentualny wyzysk? W czasach kryzysu łatwo jest rzucać oskarżenia pod adresem bogatych, koncernów, przedsiębiorców, ale przypomina to najgorszy rodzaj populizmu uprawiany przez Jarosława Kaczyńskiego gdy przekonuje, że "biznes to przystań PRL".
Teraz z kolei niezbyt korzystne światło "Wyborcza" rzuciła na agencje pracy tymczasowej i korzystające z nich firmy. Nie umniejszam Marcinowi Wójcikowi – dzięki niemu poruszono ważny temat, nad którym trzeba dyskutować. Ale nie posługując się wspomnianymi emocjami, obrazami i historiami, a faktami – i spojrzeniem szerszym, niż kilka czy kilkanaście osób. Nie może być tak, że kilkanaście osób narzuca nam wizję tego, jak pracuje ponad milion ludzi.