"Te przepisy trzeba zmienić". E-palacze z UE łączą siły i walczą z dyrektywą tytoniową.
"Te przepisy trzeba zmienić". E-palacze z UE łączą siły i walczą z dyrektywą tytoniową. Fot. Astro&KFL / Flickr tinyurl.com/pp76a9x / CC-BY tinyurl.com/p4devpc

Dyrektywa tytoniowa w istotny sposób wpłynie także na zdobywającą popularność branżę e-papierosów. Szereg nowych regulacji ma za zadanie uporządkować rynek elektronicznych papierosów. W odpowiedzi na to w większości krajów Unii Europejskiej powstała Europejska Inicjatywa Wolności E-Palenia, która zrzesza tzw. waperów (e-palaczy). Jej przedstawiciele przekonują, że spora część propozycji jest absurdalna i uderzy w ich społeczność. – Nie jesteśmy żadną bojówką, chcemy przekonać Komisję Europejską do tylko zmiany niektórych przepisów – mówi Patryk Bełzak z polskiego oddziału EFVI.

REKLAMA
Warto zacząć od tego, że EFVI nie jest organizacją w standardowym tego słowa rozumieniu. To europejska inicjatywa społeczna stworzona dzięki narzędziom udostępnionym przez Komisję Europejską do wyrażenia swojego sprzeciwu w sprawie regulacji prawnych w UE. My z tej możliwości skorzystaliśmy, ja nie byłem w grupie zakładającej, dołączyłem po jakimś czasie. Kilka osób z krajów Unii Europejskiej połączyło się we wspólnym celu i stworzyło taką inicjatywę.

Ile jest tych osób?
Jako że w EFVI są osoby z całej Unii Europejskiej, komunikacja jest nieco utrudniona. Mamy około 30 osób, które koordynują działania w swoich krajach. Mamy stworzoną w tym celu grupę na Facebooku, gdzie wymieniamy się wszystkimi informacjami i radami.
30 osób, czyli w niektórych krajach działa po kilka osób?
Tak, czasami się dublują. Można powiedzieć, że w inicjatywę włączyli się obywatele wszystkich krajów europejskich. Niektóre bardziej, niektóre mniej aktywnie.

EFVI w Europie

Patryk Bełzak (Poland), Kinga Bilau (Hungary), Monika Calvetti-Fürst (Austria), Leo Compas (Netherlands), Ditta Ditewig (Netherlands), John Miles Dolphin (United Kingdom), Marcin Duraj (Poland), Scott Andrew Fitzsimmons (United Kingdom), Stavros Georgalas (Czech Republic), Marcel Göertz (Netherlands), Markus Kämmerer (Germany), Udo Laschet (Germany), Krisztian Pifko (Hungary), Serge Poplemon (Belgium) CZYTAJ WIĘCEJ


Jak na tym tle aktywności wypada Polska?
Ciężko stwierdzić, bo byłaby to jednocześnie ocena mojej pracy. Moim zadaniem, a właściwie zadaniem każdego koordynatora, jest pobudzenie działań w swoim kraju w celu zebrania jak największej ilości podpisów. Patrząc pod kątem ilości zebranych głosów wypadamy mniej więcej po środku.
Podpisy są potrzebne do...?
Wszystko sprowadza się właśnie do tego. Wtedy inicjatywa będzie zakończona, a my dostaniemy możliwość wystąpienia przed Komisją Europejską. Musi zostać zebrany 1 milion podpisów w przynajmniej siedmiu krajach. Każdy z nich ma swój minimalny pułap.
Jak je zbieracie?
Angażujemy sprzedawców ze sklepów z e-papierosami, drukujemy ulotki, uświadamiamy jak największa liczbę e-palaczy, którzy nie zdają sobie sprawy z planowanych zmian.
logo
Liczba polskich podpisów.

Okej, zebraliście milion podpisów, przeszliście wszystkie procedury. Stajecie przed Komisją Europejską. Co powiecie, czego chcecie?
Przedstawić to, jak krzywdzące dla e-palaczy i całej branży są przepisy, które zostały opublikowane w dyrektywie tytoniowej. Tylko to nas interesuje. Następnie chcemy dać nasza propozycję, jak te przepisy mogłyby lub powinny wyglądać. Nie jesteśmy żadną bojówką, która chce mieć wolność palenia w każdym miejscu bez żadnych regulacji. Większość społeczeństwa e-palaczy, czyli tzw. waperów, uważa, że odpowiednie przepisy powinny zostać wprowadzone. Niestety te, które proponuje dyrektywa tytoniowa zniszczą rynek.
A precyzyjniej?
Dyrektywa tytoniowa dotyczy ogólnie rozumianego problemu tytoniu czy nikotyny. To szereg abstrakcyjnych regulacji, jak np. informacja, że e-papieros powinien podawać nikotynę w sposób jednostajny. To są urządzenia elektroniczne, baterie nie mają systemu, który pozwoli działać w ten sposób. Z biegiem użytkowania e-papierosa zmienia się jego funkcjonowanie. W tym przepisie podano jedynie żądanie, nie precyzuje się, jak można to zrealizować. Przy dzisiejszej technologii to niewykonalne.
Druga rzecz to ograniczenie buteleczek z płynami, czyli tzw. liquidami, do pojemności 10 ml sztuka. Aktualnie najpopularniejsze są co najmniej 50-tki. Ci, którzy decydują się na 10-tki, biorą je co najwyżej na próbę. Pomijając już ich popularność, to wpłynie źle na kwestię środowiska, zwiększy się ilość odpadów. Niektórzy zamiast jednej, tańszej dużej butelki, kupią pięć mniejszych i to drożej.
Jest też kwestia uzupełniania e-papierosów, która mówi, że powinny mieć one system zabezpieczający. Jak? Tego przepisy nie precyzują, jest jedynie informacja o takiej konieczności. To płyn, który trzeba przelać, nie ma możliwości, żeby delikatnie się liquid nie rozlał. To tak jakby wymagać, by podczas stosowania kropli do oczu żadna nie mogła spaść poza oko.

Tak wygląda obsługa e-papierosa


Na razi wytyka Pan błędy. Macie jakąś alternatywną propozycję?
Chcemy, żeby te najbardziej abstrakcyjne przepis zniknęły lub zmieniły zapis. Oprócz wspomnianych, jest też ograniczenie mocy zawartości nikotyny do 20mg/ml. Wielu palaczy, którzy palą mocne papierosy i przerzucają się na e-papierosy, potrzebują płynów o wyższej mocy. Te zaczynają się od 24mg/ml, niższe są dla nich za słabe. Taka osoba stwierdzi, że e-papierosy nie są dla niego i wróci do nałogu. Nie chcemy kosmicznych mocy jak 100 mg/ml, które są niebezpieczne w przypadku połknięcia, ale rozsądnych dla każdego.
To nie jest tak, że tylko krytykujemy. W porządku zapisem jest chociażby ten, który chce uregulować sposób podawania informacji na buteleczkach. Teraz na dobrą sprawę producent może pisać tam wszystko na co ma ochotę.
Chcemy, by elektroniczne papierosy rejestrowano jako produkty rekreacyjne ogólnego użytku. Poza tym szereg restrykcyjnych przepisów spowoduje, że producenci i sprzedawcy mogą zniknąć z rynku. Regulacje powinny być, ale rozsądne i konsultowane ze społeczeństwem czy ludźmi z branży.
Obecna dyrektywa nie była w żadnym stopniu konsultowana ani ze społecznością, ani niezależnymi naukowcami. Dlatego tak zależy nam, aby propozycja regulacji była oparta o realne badania i potrzeby e-palaczy, a nie wydumane pomysły osób, które nie miały e-papierosa w ręce.
Niedawno „Rzeczpospolita” donosiła, że setki polskich firm są zagrożone.
Jeśli e-papierosy zostaną zakwalifikowane jako produkty medyczne, to będzie oznaczać dla wielu osób koniec interesu. Z automatu odpadną sprzedawcy, którzy handlują w internecie czy na stoiskach. To cios dla gospodarki. E-palacze musieliby kupować e-papierosy w aptekach, a te byłyby już tam poddane restrykcyjnym przepisom podlegającym pod zupełnie inną dyrektywę. Są tam ściśle określone potrzebne certyfikaty i badania, które należy wykonać. Jest tego cała masa, koszty wejścia na taki rynek będą zbyt wysokie. Zyskałyby koncerny farmaceutyczne, które mają już przetarte szlaki w aptekach.
Dokładne dane dotyczące zebranego poparcia można zobaczyć tutaj.
Natomiast podpisy zbierane są w tym miejscu.