Janusz Korwin-Mikke zamieścił na swoim Twitterze link od artykułu "Silni mężczyźni głosują na prawicę". "Rzeczpospolita" przytacza w nim badania australijskich naukowców, według których silni, wysportowani mężczyźni mają naturalną skłonność do głosowania na prawicę. Jest to zależność wynikająca z ludzkiej natury, czy hasło mające skłonić do głosowania na prawicę?
Naukowcy z Griffith University przebadali mężczyzn na wszystkich kontynentach. Okazuje się, że tężyzna fizyczna, pewność siebie i duża ilość testosteronu nie są obojętne dla naszych przekonań politycznych. Tzw. samiec alfa postrzega świat przez pryzmat walki. Niegdyś był przywódcą plemienia, toczył walki o wpływy, kobiety, przywileje. Dziś rządzą nimi te same instynkty, dostosowane jednak do współczesnych warunków.
Silni mężczyźni mają chętniej wybierać wolnorynkową gospodarkę, w której trzeba polegać przede wszystkim na sobie. Państwo opiekuńcze nie jest im do niczego potrzebne. W razie potrzeby, wszelkie problemy można rozwiązać drogą siłową.
Badania opublikowane w magazynie „Human Nature" wskazują, że silni mężczyźni chętniej oddadzą głos na republikanów w Stanach Zjednoczonych lub na Nicolasa Sarkozy'ego we Francji. Czy Janusz Korwin-Mikke uważa się za polski odpowiednik przywódcy partii dla prawdziwych mężczyzn?
Jako swoisty dowód, potwierdzający teorię silnego mężczyzny głosującego na prawicę, podaje się gwiazdorów z amerykańskich filmów akcji. Sztandarowym przykładem jest Arnold Schwarzenegger. Były Gubernator Stanu Kalifornia przez szereg lat swojej aktorskiej kariery był postrzegany jako bezkompromisowy maczo. W czasie swojej kadencji obciął przywileje socjalne, zmniejszając tym samym koszty prowadzenia biznesu. Stał się jednocześnie obiektem ataków związków zawodowych. Czy takie osoby jak Schwarzenegger potwierdzają teorie prawicowego twardziela i lewicowego mięczaka?
- To klasyczna utopia - komentuje Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. Według politologa, koncepcja "prawdziwego mężczyzny" głosującego na prawicę wpisuje się w całościową, utopijną wizję prezentowaną przez Unię Polityki Realnej. - To są tezy nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. To raczej intelektualna zabawa i próba przeniesienia anglosaskiego konserwatyzmu na polskie realia. Samodzielnym, silny mężczyzna jest w epicentrum wolnorynkowej wizji społeczeństwa, o jakiej marzy Korwin-Mikke - mówi.
Tezę o prawdziwym mężczyźnie głosującym na prawicę obala historia. Według Rafała Chwedoruka, nie da się obronić takiego twierdzenia. - W krajach katolickich elektoraty partii socjaldemokratycznych to mężczyźni - mówi Chwedoruk. W czasie rewolucji francuskiej narodził się stereotyp, że nawet jeśli mąż wyznaje wolność, równość, braterstwo, tak żona pod naciskiem kaznodzieja i tak pójdzie zagłosować na konserwatystę.
Mamy kazus krajów, jak na przykład Stany Zjednoczone, gdzie rzeczywiście kobiety częściej głosują na demokratów. W Polsce można wymienić tylko jeden przypadek potwierdzający tezę, iż silni mężczyźni głosują na prawicę, a raczej że kobiety głosują na socjaldemokratów. - Jedynym przypadkiem po 1989 roku w Polsce była niewielka Unia Pracy. Jej elektorat składał się w większości przedstawicielem płci żeńskiej - mówi Chwedoruk. Na Unię pracy w 1993 roku głosowało siedem proc. kobiet i zaledwie jeden proc. mężczyzn. Był to jednak jedyny wyrazisty przypadek, zbliżony do tezy wygodnej dla Unii Polityki Realnej i pozostałych prawicowych ugrupowań. - Te tezy nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - podsumowuje politolog.
W każdej legendzie jest ziarnko prawdy
- Coś w tym jest, a przynajmniej Janusz Korwin-Mikke chciałby, aby było - mówi Konrad Maj ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Jeśli popatrzymy na lewicowe happeningi, marsze, manifestacje, są one związane głównie ze sferą obyczajową. Dotyczą praw gejów i lesbijek, są kolorowe i widać na nich wiele kobiet - mówi psycholog. Różnica daje się dostrzec gołym okiem. Bardzo często prawica organizuje kontrmanifestacje. W przekazach medialnych można dostrzec na nich wielu krewkich młodzieńców, ogolonych na łyso w ciężkich butach.
Prawica znacznie bardziej jest kojarzona z zachowaniami agresywnymi. - To, że Korwin-Mikke podnosi ten wątek, nie do końca jest dobre dla samej prawicy, która od lat zmaga się z problemem wizerunku osób robiących rozróby na jedenastego listopada - komentuje psycholog.
Propagowanie haseł, iż silni mężczyźni głosują na prawicę, jest swoistą samospełniającą się przepowiednią.
- Gdy prawicowi politycy politycy mówią, iż na prawicę głosują ludzie silni powoduje, że właśnie tacy ludzie będą się z tym środowiskiem utożsamiać - mówi Konrad Maj.
Powstaje jednak pytanie, co stanowi siłę ludzi głosujący na prawicę? Czy chodzi jedynie o mięśnie czy raczej argumenty. Psycholog zauważa, że tego typu myślenie może być niebezpieczne. W ten sam sposób, w oparciu o kult siły, przebiegała rekrutacja do bojówek faszystowskich - przypomina psycholog. Dążenie do panowania nad innymi jest niebezpieczną pokusą, która często pojawia się w prawicowych przekazach. Dawniej rzeczywiście rosły, umięśniony mężczyzna mógł znacznie łatwiej zaimponować kobiecie. Może kiedyś takie twierdzenie miało większy sens. Dziś silny mężczyzna niekoniecznie ma bicepsy, a jest zrównoważony emocjonalnie, przedsiębiorczy, kreatywny, inteligentny, a także otwarty na dialog - podsumowuje.
Twierdzenie iż silni mężczyźni głosują na prawicę z rozbawieniem komentuje Andrzej Rozenek. - To prawdziwe stwierdzenie. Większość intelektualistów, zarówno w Polsce, jak i na świecie, opowiada się po lewej stronie. To nie przypadek. Mięśniacy głosują na prawicę - mówi poseł Ruchu Palikota.
Andrzej Rozenek zwraca uwagę, że zarówno Sylwester Stallone, jak i Arnold Schwarzenegger, dysponują siłą mięśni, choć nikt rozsądny nie posądzi ich o bycie geniuszami. - Myślę że lewica może pochwalić się znacznie bardziej imponującym gronem artystów budzących podziw. Przykładem takiego artysty jest choćby Woody Allen. - Jestem przekonany, że Allen zmiażdżyłby intelektualnie niejednego mięśniaka - podsumowuje.
Ja bym to ujął nieco inaczej: lewice popierają socjaliści - ludzie niezaradni potrzebujący opieki, równouprawnienie (i inne sposoby inżynierii społecznej ) popierają bezpłciowcy uważający różnice płci za coś złego, kolektywizm popierają ludzie bez własnego zdania, aborcje - bez poczucia odpowiedzialności, ignorowanie dewiacji rozumiane inaczej jako "tolerancja" - ludzie bez zasad. Kobiece kobiety również popierają prawice (bo która prawdziwa kobieta chciałaby sfeminizowanego faceta, bądź była w stanie zamordować własne dziecko)
Bernard
To prawda, facet, który liczy na państwo, a nie na siebie, jest skończonym nieudacznikiem. A negacja wszelkich wyznawanych wartości nie staje się raczej motorem pozytywnych działań. Błędne koło: jesteś nieszczęśliwy, nie radzisz sobie w życiu-> popierasz lewicę, która Ci wszystko obieca-> dlatego sam nie nauczysz się radzić sobie w życiu, a winą za wszelkie niepowodzenia obarczysz porządek świata, który nie chce się do Ciebie dopasować.