Maciej Kowalski, rzecznik Wolnych Konopi, śledzony przez tajniaków za popieranie legalizacji marihuany? Wszystko na to wskazuje
Maciej Kowalski, rzecznik Wolnych Konopi, śledzony przez tajniaków za popieranie legalizacji marihuany? Wszystko na to wskazuje Fot. Dominik Sadowski / AG

– Dzisiaj stali przed moim domem, od kiedy otworzyłem oczy. Dwóch panów prosto z siłowni, w typowym stroju tajniaka: kurtce ortalionowej i czapce. To forma zastraszenia i zniechęcenia mnie do działalności w stowarzyszeniu – mówi nam Maciej Kowalski, rzecznik stowarzyszenia Wolnych Konopi. Od zakończenia kampanii do Parlamentu Europejskiego pod jego domem stoi tajemniczy samochód. Jego zdaniem zapewne z policyjnymi tajniakami. Po co i dlaczego – nie wiadomo.

REKLAMA
– Ja nawet ich nie zauważyłem – przyznaje Kowalski, który "śledzenie" krótko opisał na swoim blogu. – Powiedział mi o tym sąsiad, że to nie jego samochód i że od rana ktoś w nim siedzi. Wczoraj stali cały dzień, dzisiaj też od kiedy otworzyłem oczy – opisuje rzecznik prasowy Wolnych Konopi.
Panowie czekają
Auto to czarne suzuki z przyciemnianymi szybami, w środku dwóch postawnych mężczyzn w ortalionowych kurtkach i w czapkach. – Sąsiad mnie dopytywał, czy może to jakiś klient do mojego sklepu czeka przed otwarciem. Mieszkam w domku jednorodzinnym, w którym prowadzę też firmę. Pomyślałem: a nuż to faktycznie klient, wyjdę, zapytam. Szyba opadła, pytam czy panowie do mnie. A oni w tym samym momencie, niczym bracia bliźniacy: "nie nie, my tu sobie tylko siedzimy". No to okej, skoro tylko siedzą, to zrobiłem zdjęcie auta i poszedłem do przedszkola z dzieckiem – opowiada Maciej Kowalski.
Sąsiedzi do suzuki wezwali policję, bo sami byli zaniepokojeni. – To osiedle domków jednorodzinnych, wszyscy się tu znają. Mieszkańcy dziwili się obcemu samochodowi, w którym bez ruchu siedzi dwóch ledwo mieszczących się tam miśków – podkreśla Kowalski.
Policja pokiwała głową i pojechała
Kontrole policji ani straży miejskiej nic nie dały. Funkcjonariusze przejrzeli dokumenty, "pokiwali bezradnie głowami" i odjechali. – Wtedy tajniacy zniknęli, ale po 20 minutach wrócili i zaparkowali tylko gdzie indziej. Nie wiem nawet, czy coś jedzą i piją, chyba nie, żeby nie musieli wychodzić z auta – mówi z humorem Kowalski, choć wcale do śmiechu mu nie jest.
Działacz Wolnych Konopi i Twojego Ruchu podejrzewa, że obserwacja dokonywana przez tajniaków ma coś wspólnego z jego kampanią do PE i działalnością w stowarzyszeniu.
– Nie ma się co czarować. Pojawili się dwa dni po zakończeniu kampanii, w której otwarcie mówiłem o legalizacji. Reprezentuję środowisko traktowane w Polsce przez prawo jako przestępców, nie raz pojawiały się pod naszym adresem zarzuty o byciu zorganizowaną grupą przestępczą – dodaje Kowalski.
logo
Tak wygląda tajemnicze auto spod domu Macieja Kowalskiego Fot. Maciej Kowalski / http://bit.ly/1mv0w2c

Wolne Konopie pod ostrzałem
Jak zaznacza, nie jest to pierwszy taki przypadek. – Wolne Konopie mają regularne wizyty różnych służb: policji, CBŚ. Nie jest to rzadka sprawa. Ale jeśli o mnie chodzi, to nie miałem do tej pory żadnych przygód tego typu. Wiodę normalne życie, mam żonę, dziecko, w domu nic nie posiadam, możemy sobie o tym porozmawiać z policją – dodaje Kowalski.
Nasz rozmówca podkreśla przy tym, że mimo wszystko uznaje to za pewną formę zastraszenia czy zniechęcenia do działalności w Wolnych Konopiach. – W trakcie kampanii jeździliśmy przecież Gandziobusem, który aż prosił się o takie akcje, ale nie mieliśmy problemów, byliśmy najwyżej spisywani. W czasie kampanii policja zachowywała się wzorowo. Wiedzieli, że utrudnianie kampanii to przestępstwo i dany funkcjonariusz by za to odpowiadał. Kampania się skończyła i jesteśmy znowu w Polsce – mówi z niechęcią kandydat Twojego Ruchu.
Poczuj się źle, działaczu
Gdy dopytuję, czy może po prostu policja chciała go złapać z marihuaną, Kowalski odpowiada, że ciężko mu wymyślić motyw dla funkcjonariuszy. – Może chodzi o jointa, a może mają podejrzenia, że sprzedaję narkotyki. Nie mam paranoi, że to Donald Tusk ich nasłał, bo raczej nie chodzi o działalność partyjną, tylko w stowarzyszeniu – dodaje.
Rzecznik prasowy Wolnych Konopi przypomina jednak, że sprawa narkotyków i polityki idzie po prostu w parze. – Legalizacja i jej promowanie ostatecznie jest komuś nie na rękę. Może po prostu te osoby chcą, żebym czuł się źle. Podejrzewam, że gdyby naprawdę chcieli mnie obserwować, to robiliby to w mniej widoczny sposób. A stoją sześć metrów od domu, więc raczej to forma zastraszania, zniechęcania – podkreśla Kowalski. I dodaje, że sami funkcjonariusze w samochodzie są Bogu ducha winni i wykonują tylko zleconą im pracę.

Prawie jak na Białorusi
Kowalskiego ostatecznie jednak nie dziwi ta sytuacja, bo ofiarą represji politycznych padł już wcześniej, gdy kandydował do polskiego parlamentu z list Twojego Ruchu.
– Wówczas pracowałem w urzędzie marszałkowskim. Po poinformowaniu przełożonego, człowieka z PO, o moim starcie, zostałem wyrzucony z pracy. A podkreślę, że to była połowa polskiej prezydencji w Unii Europejskiej i podczas gdy inne biura wzywały posiłki do pracy, mi podziękowali. Dodam, że koleżanka z pracy, która startowała z list Platformy, zachowała posadę – wspomina rzecznik prasowy Wolnych Konopi.
Pytać policję można, ale...
Oczywiście, ani Kowalski, ani Twój Ruch nie ma zamiaru ignorować takich sytuacji. Rzecznikowi WK ma pomóc poseł Piotr Bauć z tego regionu, który skierował do policji zapytanie o to, czy faktycznie zlecono taką obserwację i na jakiej podstawie. Kowalski nie łudzi się jednak, że przyniesie to jakiś skutek.
Brak wiary w takie rozwiązanie ma swoje podstawy, bo jak mówi nam rzecznik KGP Mariusz Sokołowski, przyczyny zlecania obserwacji mogą być bardzo różne. – Powodem może być kwestia podejrzenia popełnienia przestępstwa, chęć zapobiegania popełnieniu przestępstwa, czy nawet ochrona kogoś lub nadzór prewencyjny – wskazuje Sokołowski.
Jak dodaje, policja o działaniach operacyjnych nie mówi, więc szanse na odpowiedź dla Kowalskiego są nikłe. Sokołowski podkreśla jednak, że jeśli ktoś czuje się zagrożony autem stojącym pod jego domem, to należy wówczas wezwać policję, która sprawdzi czy to np. nie włamywacze. Oczywiście, jeśli ktoś po prostu sobie stoi i nie ma podstaw, by sądzić, że kłamie, policja zostawia takiego obywatela w spokoju.
Dojdzie do prokuratury?
– Jeśli się to nie wyjaśni, zamierzam złożyć do prokuratury wniosek o podejrzenie prześladowania. Wszystko mi jedno, czy robią to organy ścigania, ABW, policja czy mafia. Ja czuję się szykanowany – podkreśla Kowalski.
Twój Ruch nie zostawia go w tym samego. Oprócz Piotra Baucia, partia ma zamiar zareagować w tej sprawie oficjalnie, choć nie wie jeszcze jak. – Konsultujemy to z prawnikami. Ja już od dawna mówię, że Polska Tuska niewiele różni się od Polski Kaczyńskiego. To jeden z tego przykładów – mówi nam Andrzej Rozenek z TR.
logo
Maciej Kowalski z Wolnych Konopi i Janusz Palikot w "Gandziobusie" Twojego Ruchu Fot. Dominik Sadowski / AG

Kraj Tuska jak IV RP
Kowalski posłowi przytakuje. – Swoją działalność prowadzę od 2003 roku i pamiętam okres IV RP. Jestem redaktorem naczelnym magazynu, który pisze o wszystkim związanym z marihuaną i w czasie IV RP dostaliśmy 11 zarzutów prokuratorskich za "propagowanie narkotyków". Wszystkie, oczywiście, zostały odrzucone, ale to właśnie kierunek obrany przez premiera Tuska – ocenia rzecznik Wolnych Konopi.
Mimo to, prześladowany nie ma zamiaru zaprzestawać swojej działalności – zarówno w Wolnych Konopiach, jak i polityce. Choć spodziewa się, że może trafić na tzw. "dołek", czyli zostać zatrzymanym na 48h przez policję. – Na pewno cała ta sytuacja będzie kosztowała mnie kilka dni z życia chociażby z powodu nerwów – podkreśla. Ale Kowalski sił nie traci i deklaruje: – W przyszłym roku wystartuję w wyborach z tymi samymi hasłami i przekazem.