Mieszkanki Nowego Jorku poleciały do San Francisco znaleźć bogatego męża
Mieszkanki Nowego Jorku poleciały do San Francisco znaleźć bogatego męża Fot: zrzut z ekranu instagram.com/hoehnig_lt

W Nowym Jorku jest więcej kobiet niż mężczyzn. W Dolinie Krzemowej jest na odwrót. Na dodatek w Kalifornii jest więcej bogatych singli i właśnie na tym postanowili zarobić właściciele pewnej agencji matrymonialnej. The Dating Ring wysłal mieszkanki Nowego Jorku do San Francisco. Celem numer jeden było znalezienie dla nich zamożnych mężów.

REKLAMA
Jak rozwiązać problemem nadmiaru kobiet w danym mieście? Wysłać część z nich do miejsca, gdzie jest ich niedobór. Tak postąpiła agencja matrymonialna The Dating Ring, która zorganizowała wyjazd szesnastu mieszkanek Nowego Jorku do San Francisco, by poznały tamtejszych milionerów. Kobiety za swój wyjazd płaciły od 500 do 1250 dolarów. W zależności od podarowanej The Dating Ring kwoty miały dostęp do określonej liczby randek i innych atrakcji.
W projekcie wzięła udział m.in. Maureen O'Connor, dziennikarka New York Mag. Wraz z innymi mieszkankami Nowego Jorku miała przelecieć przez Stany Zjednoczone, by poznać księcia z bajki. Jednak na dzień dobry ona i jej towarzyszki podróży zostały zwyzywane w internecie od ladacznic, które „lecą na kasę”.
W zależności od pakietu, kobiety miały określoną liczbę randek. O'Connor spotkała się z dwoma mężczyznami o imieniu Greg. Oba spotkania uznała za w miarę udane, choć żadne z nich nie przerodziło się w coś poważniejszego. Gorzej zaś wspomina imprezę, na którą mieszkańcy San Francisco kupowali bilety wstępu za 20 dolarów, by móc poznać kobiety z Nowego Jorku.
„Pewien programista, który podarował kilkaset dolarów na ten projekt porównał swoją darowiznę do przekazania dwóch dolarów na bezdomnego – sugerował, że to był akt litości. Krytykował randki internetowe i stwierdził, że woli spotykać się z kobietami na żywo. Po tych słowach zaczął mnie obmacywać, więc mu uciekłam.” opisuje spotkanie z jednym z takich mężczyzn O'Connor.
Podobne nieprzyjemności miały pozostałe kobiety. To dlatego, że wielu mężczyzn traktowało je jako grupę zdesperowanych kobiet, które zrobią wszystko, by z nimi zostać w San Francisco. Problem był tylko taki, że mężczyzn było za dużo, a kobiety przestały być chętne na zawiązywanie nowych znajomości. Zamiast tego, bardziej skupiały się na tym, by zdobyć środki odurzające, a dokładnie marihuanę, która pozwoliłaby im dotrwać do końca wyjazdu.
Choć wyjazdu kobiet nie można zaliczyć do udanych, gdyż ich cel nie został osiągnięty, to można się zastanawiać, czy nie taka właśnie będzie przyszłość randkowania? Skoro w pewnych miejscach proporcje są różne, czy będziemy świadkami „eksportowania” nadwyżek demograficznych do innych regionów, czy też krajów? Czy wkrótce zobaczymy wyjazdy kobiet z Torunia do Lublina, czy mężczyzn z Białegostoku do Szczecina?

źródło: "NY MAG"