TNS Polska w swoim najnowszym badaniu alarmuje, że młodzi Polacy zbyt późno idą do swojej pierwszej pracy – decyzję taką podejmują przeciętnie w wieku 22 lat. Czy to rzeczywiście późno? Czy zawodowe doświadczenia warto gromadzić już wcześniej? Pytamy naszych blogerów.
“Nasza młodzież zbyt późno zaczyna swoją przygodę z pracą” – pisze poniedziałkowa “Gazeta Wyborcza” powołując się na badanie TNS Polska. Jak wynika z przeprowadzonej analizy, młodzi Polacy przeciętnie zaczynają pracować w wieku 22 lat, podczas gdy średnia dla Unii Europejskiej wynosi 20 lat. – Wielu rodziców woli dać młodym kieszonkowe, niż pomóc im w znalezieniu lekkiej dorywczej pracy na wakacje – komentuje w “GW” Joanna Skrzyńska z TNS Polska.
W efekcie, jak pisze dziennik, młode osoby późno wkraczające na rynek pracy często są słabo przygotowane: nie umieją pracować w grupie, są niezbyt samodzielne, brakuje im praktycznych umiejętności.
Czy rzeczywiście pierwsza praca jest tak ważna? Czy warto wcześniej zacząć zarobkowanie? Czy kiedyś młodzi bardziej garnęli się do pracy niż ma to miejsce obecnie? Te pytania zadaliśmy kilkorgu z naszych blogerów.
Jerzy Mazgaj – pomidory i gazety
– Pracowałem już w szkole podstawowej. W czasie wakacji – mówi Jerzy Mazgaj, wspominając, jak mając 15 lat zbierał pomidory albo pracował jako pomocnik piekarza. Dzisiejszy przedsiębiorca, od lat pojawiający się na liście 100 najbogatszych Polaków “Wprost”, jako nastolatek chciał po prostu mieć nieco gotówki na swoje wydatki. Później, w wieku 18 lat, wyjechał zarabiać do Wiednia, gdzie m.in. sprzedawał na ulicy gazety. Jak dziś twierdzi, była to porządna szkoła życia.
– Dlatego także moja córka zaczęła wcześnie pracować. Zmywała gary w Londynie, była barmanką w Edynburgu. Myślę, że to były ważne doświadczenia – ocenia nasz bloger. Mazgaj twierdzi, że w jego otoczeniu sprzed lat bardzo wiele osób starało się tak czy inaczej dorabiać. – W tamtych czasach młodzi chyba bardziej garnęli się do pracy niż dziś – mówi Mazgaj.
Krystyna Kofta – plastyczka w fabryce
– Zaczęłam pracować zaraz po ukończeniu liceum – mówi Krystyna Kofta. Była to szkoła plastyczna, dlatego słynna pisarka swoje życie zawodowe rozpoczęła właśnie jako jako plastyczka. – Pracowałam przy kolejnych edycjach Targów Poznańskich. Zajmowałam się wystrojem stoisk, sprawami graficznymi, architekturą wnętrz – wspomina dodając, że jednym z jej pierwszych zadań było malowanie… czerwonego Lenina ozdabiającego stoisko radzieckie.
Po maturze nasza blogerka znalazła pracę w fabryce pomocy naukowych, gdzie współtworzyła kronikę zakładu. Ale kolejna praca, także w fabryce, ostatecznie zniechęciła ją do etatu. – Nie wytrzymałam długo. Musiałam codziennie podbijać kartę i siedzieć tam od 6 do 14. Udało mi się przekonać szefa, żebym mogła pracować z domu. Od tamtego czasu już nigdy nie zdecydowałam się na etat – wspomina.
Kofta podkreśla, że szybkie podjęcie pracy dało jej poczucie niezależności. – Nie wisiałam na rodzicach. Zależało mi, żeby mieć swoje pieniądze – mówi po latach. Dzięki temu mogła zrealizować swoje marzenie o studiach na wydziale sztuk pięknych. – Miałam swoje pieniądze, mogłam stawiać się rodzicom, którzy chcieli, żebym poszła na ekonomię albo medycynę – mówi.
Jacek Gadzinowski – znaczki i gry komputerowe
Jacek Gadzinowski – publicysta, dziennikarz i przedsiębiorca – swoje pierwsze pieniądze zarobił na… zbieraniu znaczków i monet. – Kupowałem tanio i sprzedawałem nieco drożej – śmieje się. Pierwsze “poważne”, choć dorywcze prace, podejmował w liceum. Zatrudnił się wtedy na budowie, a także w KFC.
– Moja pierwsza stała praca? W redakcji “Secret Service”, gdzie pisałem o grach komputerowych i internecie – mówi nasz bloger.
Zdaniem Gadzinowskiego dzisiejsi młodzi rzeczywiście nieco mniej gonią za pracą, a częściej długo żyją na garnuszku rodziców.
– To już nie jest pędzące za karierą pokolenie X – ocenia Gadzinowski. I choć z jednej strony jest to jego zdaniem kwestia nastawienia młodych, z drugiej swoje robią też twarde realia. – Dziś trudniej się im uniezależnić: wynajem mieszkania wymaga relatywnie więcej pracy i pieniędzy niż za moich czasów – ocenia.
– Swoje robi też duża konkurencja na rynku pracy, słabe płace, umowy śmieciowe – dodaje Gadzinowski.
Grzegorz Łapanowski – między melanżem a pracoholizmem
– Kopaliśmy rowy, kładliśmy tynki, wbijaliśmy gwoździe – wspomina swoją pierwszą pracę Grzegorz Łapanowski, który w wieku 14 lat zatrudnił się na budowie. Później od czasu do czasu pracował dorywczo: jako pilot zagranicznych gości na międzynarodowych targach lub tłumacz.
Był także w USA, gdzie znalazł pracę sprzątacza. – Od 19. roku życia pracowałem już właściwie regularnie i była to praca związana z tym, co robię do dziś, a więc kuchnią – wspomina dodając, że zarobkowanie udawało mu się łączyć z nauką: skończył bowiem 3 kierunki studiów.
Nasz bloger ma jednocześnie świadomość, że młodzi ludzie funkcjonują dziś pod sporą presją: oczekiwanie, że będą równolegle studiować i zarabiać, wielu z nich wpędza w obsesyjną pogoń za korporacyjną karierą i pracoholizm. – Z kolei inni reagują wyparciem: ostentacyjnie gardzą “robieniem kariery” i wybierają np. melanżowanie – ocenia.
Jednak zdaniem Łapanowskiego nie jest to sytuacja bez wyjścia: oba skrajne podejścia można odrzucić i wtedy wcześnie podjęta praca okaże się czymś bardzo przydatnym, co uzupełnia formalne wykształcenie.
– Polski system edukacji, ze swoim naciskiem na teorię i naukę na pamięć, daje uczniom niewiele praktycznych umiejętności. Nie uczy też podejmowania decyzji i brania na siebie odpowiedzialności. A przecież wszystkie te elementy przydają się później w pracy – ocenia Łapanowski.