"Zagubione kobiety będą miały szansę odzyskać wiarę w siebie, dostać praktyczne wskazówki, jak wyglądać sexy na randce oraz dowiedzą się co zrobić, żeby raz na zawsze zerwać z samotnością" – tak TVN Style reklamuje swój najnowszy program. W "Stylowych rewolucjach Goka" znany na całym świecie stylista Gok Wan ma pomagać Polkom świetnie wyglądać i... flirtować. Polki, a przynajmniej ich część, nie wydają się jednak zachwycone tym pomysłem. "Taki program by się przydał, ale facetom!"
– Pomogę Wam rozpocząć nowe życie i pokażę, jak odnaleźć prawdziwą miłość. Jeśli chcesz popracować ze mną nad swoimi umiejętnościami flirtu, uwodzenia i pewnością siebie, wystarczy, że wyślesz SMS – zachęca Gok Wan w zajawce swojego nowego programu. Oczywiście Gok nie będzie tego robił po raz pierwszy – to po prostu przeniesienie "Gok's Style Secrets" na polski grunt.
Jeden z programów Gok Wana
Gok znajdzie Ci miłość
Gok zapewnia, że bardzo się cieszy, bo ma "worek sprawdzonych patentów" zarówno na modowe rewolucje, jak i... "znalezienie miłości". A twórcy programu przekonują, że tym, co odróżnia nową produkcję od wcześniejszego "Jak dobrze wyglądać nago", jest podjęcie przez głównego bohatera kwestii właśnie podrywu.
– Ten program będzie uczył Polki jak zerwać z samotnością, jak kogoś poznać, jak kogoś poderwać, jak dać się poderwać – reklamuje Piotr Kuźniak, producent "Stylowych rewolucji".
Najpierw panowie!
Zapowiedzi nowego programu wśród części potencjalnych odbiorczyń, czyli polskich singielek, spotkały się ze... sporym oburzeniem. Takowe wyraziła między innymi pisarka Katarzyna Gryga, autorka chwalonej książki "Suka" i na co dzień autorka programu "Przepis na prawo" w TVP.Info.
Gryga wskazuje dodatkowo, że program "stygmatyzuje" polskie singielki jako "nieporadne", podczas gdy wiele z nich radzi sobie zarówno ze stylem, jak i podrywaniem – a samotność jest ich wyborem, a nie smutną koniecznością.
Podobnych wpisów tylko na Facebooku widziałem sporo – i w większości z nich kobiety wskazywały, że jeśli komuś jest potrzebna szkoła flirtu, podrywu i stylu, to na pewno nie Polkom, a Polakom.
Kobiety bardziej się starają?
Faceci na to wszystko odpowiadają, że może byliby nieco odważniejsi i lepsi w podrywie, gdyby tylko... panie dawały się podrywać, bo dzisiaj trudno jest podejść do dziewczyny na ulicy i nie zostać zignorowanym, a nawet skarconym za taką próbę. Z drugiej strony – czy należy się dziwić niechętnym podrywaczom kobietom, jeśli faceci próbują zagajać tekstami typu "Czy bardzo się potłukłaś jak spadałaś z nieba?". Sytuacja jest więc skomplikowana, a każda ze stron sporu przekonuje, że to ta druga powinna zmienić swoje podejście i zachowania.
– Ja mam jednak poczucie, że kobiety troszeczkę bardziej się starają – mówi nam Aleksandra Różdżyńska, felietonistka "Playboya" i nasza blogerka, która w swoich tekstach zajmuje się właśnie problematyką damsko-męską.
I przyznaje, że rozumiem trochę ten gniew kobiet. – Popatrzmy na okładki kobiecych pism: w każdym są artykuły, jak poderwać faceta, 150 sposobów jak go zadowolić. Dla mężczyzn jakoś takich artykułów nie widziałam. Skoro męskie pisma nie bardzo te tematy eksponują, to znaczy, że to się nie sprzedaje, widocznie w badaniach im wyszło, że panów to jednak nie interesuje – przekonuje Różdżyńska.
Panowie zadowoleni z siebie
Felietonistka wskazuje, że może mężczyźni po prostu nie mają potrzeby rozwijania się w tę stronę, choć wielu z tych, którzy do niej piszą, stara się poprawić swój podryw. – Faceci mają bardzo dobre chęci, starają się, widzę to w mailach. Tylko mają za mało narzędzi do tego, poruszają się w układzie kilku "oklepanych numerów" na podryw. Na pewno przydałby im się taki program – ocenia Różdżyńska.
Zaraz jednak dodaje, że ciekawa jest, ilu mężczyzn w ogóle zgłosiłoby się do takiego show. – Bo faceci są chyba ogólnie zadowoleni z tego, jak jest, nie próbują zdobywać nowych narzędzi. Może to nie jest kwestia tego, kto naprawdę potrzebuje takiego programu, tylko co się komu wydaje, że potrzebuje? – pyta Różdżyńska.
Nie ma przestrzeni na podryw
Jak jednak mówi nam prof. Tomasz Szlendak, socjolog zajmujący się tematyką relacji damsko-męskich, wina wcale nie musi leżeć po żadnej ze stron.
– Dla mnie sprawa jest dosyć oczywista. Przyczyny tej sytuacji mają charakter kulturowo-społeczny. Współczuję bardzo serdecznie Gokowi, bo będzie musiał działać w społeczeństwie, gdzie obowiązują zupełnie inne normy na rynku matrymonialnym. Jeśli przyjrzymy się różnicy między dajmy na to Francją i Włochami a Polską, to u nas nie ma kulturowego pozwolenia na zaczepianie, nawet eleganckie, kobiet w miejscu publicznym. Jeśli ktoś próbuje poznać dziewczynę w galerii handlowej czy kawiarni, jest skazany na niepowodzenie, bo w Polsce, w przeciwieństwie do Francji, to nie jest przestrzeń do poznawania się – wyjaśnia socjolog.
Co więc taką przestrzenią jest? Jak mówi prof. Szlendak, w naszym kraju będzie to na przykład... dyskoteka. – O drugiej nad ranem, kiedy wszyscy już są trochę zamroczeni alkoholem – mówi socjolog. Jak zaznacza, pod tym względem mamy wkomponowane pewne ograniczenia kulturowe.
Podryw na ulicy = porażka
Prof. Szlendak podkreśla przy tym, że jeśli już jakiś śmiały mężczyzna odważy się na uliczny podryw, to prawdopodobnie czeka go bolesne fiasko. – Kobiety niemal każdy tego rodzaju akt traktują podejrzliwie, czasem jako przemoc i to jest kłopot – mówi socjolog. Również coach rozwoju relacji damsko-męskich Radosław Płatek mówi nam, że w Polsce jest problem z kulturą poznawania się. – Raczej nie mamy tendencji, żeby podchodzić do obcych ludzi. W USA tego typu praktyka jest na porządku dziennym, to kwestia kulturowa. My nie jesteśmy przyzwyczajeni do poznawania nowych osób – dodaje coach.
Aleksandra Różdżyńska, gdy pytam ją o niechęć do ulicznego podrywu, ma łatwe wyjaśnienie kobiecej awersji do tej formy poznawania mężczyzn. – Mi by się to nigdy nie skojarzyło z przemocą. Ale to jest taka sytuacja, która przerzuca dużą odpowiedzialność na kobiety. Ktoś ją zaczepia, ona musi się do tego ustosunkować i z jednej strony nie dać się zrobić w konia, oszukać, ale też nie może wyjść na nieśmiałą. Dlatego kobieta chyba woli udawać, że ignoruje taki podryw – tłumaczy nasza blogerka.
Kobiety nie wiedzą czego chcą?
Jednocześnie jednak prof. Szlendak wskazuje, że winne całej tej sytuacji mogą być w pewnym stopniu same kobiety – które narzekają na mężczyzn, ale same nie są w stanie do końca określić, jaki ów partner ma być. – Kobiety w Polsce przekazują za pomocą sieci – co jest niedoceniane – że nie życzą sobie radykalnego macho, który będzie półgłówkiem zainteresowanym tylko autem i mięśniami, z drugiej strony odrzucają mężczyzn, którzy zaczynają się nad sobą zastanawiać, mają dylematy – mówi socjolog.
Zdaniem socjologa, nic dziwnego jest, że wielu mężczyzn ucieka z zaspokajaniem potrzeb w świat filmów porno – bo kobiety w nich nie mają tylu oczekiwań, ile kobiety w realnym świecie. – Mężczyzna, który zagłębi się np. w internetowe wpisy na temat tego, jaki ma być, zapała żądzą ucieczki – komentuje Szlendak.
I dodaje: – To utyskiwanie na panów zaczyna mnie trochę irytować, bo jednak przeciętny mężczyzna z klasy średniej już się zmienia: coraz lepiej wygląda, angażuje się w opiekę nad dzieckiem, to nie jest już produkt patriarchatu bez wyczucia i inteligencji.
Nie ma winnych
Z drugiej strony jednak, coach relacji damsko-męskich Radosław Płatek twierdzi w rozmowie z nami, że faktycznie wielu mężczyzn nie potrafi flirtować. – Nie umieją podejść naturalnie do kobiety i nie zaczynają się tym interesować – wskazuje. W Polsce podryw generalnie kojarzy się negatywnie – z manipulacją. – A tak przecież nie musi być. Podryw może być kwestią nabycia jakichś umiejętności: lepszego wyrażania siebie, bycia bardziej naturalnym. W Polsce takie podejście jest mało popularne – przekonuje.
Tymczasem nauka podrywu to coś, co w Polsce może przydać się każdemu. – Pod warunkiem, że będzie to podryw rozumiany jako bardziej naturalne podejście do siebie, chęć polepszenia swojej komunikacji, a nie manipulacje i sztuczki. Jako coach bardzo często pracuję i z kobietami i z mężczyznami nad problemami poznawania płci przeciwnej. I na pewno problem ten nie dotyczy ani tylko kobiet, ani tylko mężczyzn – kwituje nasz rozmówca.
Autorka książki "Suka" i programu "Przepis na prawo" w TVP.Info
Przepraszam, ale co to jest za absurd? A może zacznijmy od tunigu Panów? Może zaprośmy jakiegoś speca z GB albo USA, który powie co to znaczy odpowiedzialność, dotrzymywanie słowa oraz jak raz na zawsze zerwać z egoizmem i egocentryzmem? A nie jak wiązać krawat - bo tego nauczyć się najłatwiej.
– Taki program, ale dla facetów, faktycznie by się przydał.
– Przydałby się jeszcze ktoś, kto pomoże z "ciepłego kluska" zrobić prawdziwego meżczyznę.
– Kiedy wreszcie zrozumieją, że to faceci mają problem? Nie potrafią podrywać!!! Poza tym jak gej ma nauczyć podrywać hetero facetów???
Prof. Tomasz Szlendak
Socjolog
W Polsce tradycyjnie taką przestrzenią do poznawania były koedukacyjne szkoły czy potem studia. Nie wypracowaliśmy społecznych "kapsuł", w których moglibyśmy swobodnie się poznawać. Nie ma takiego społecznego narzędzia, jakichś nowych, wypracowanych okoliczności czy miejsc, w których podryw jest akceptowalny. To także problem klimatyczny, bo jednak we Francji czy Włoszech większość rzeczy, w tym podryw, dzieje się w sferze publicznej. U nas większość roku jest po prostu za zimno, żeby ulica stałą się teatrem podrywu. Zwróćmy też uwagę na to, że większość prób poznawania kogoś do pary zaczyna się dzisiaj w Polsce dopiero po studiach.
Prof. Tomasz Szlendak•Fot. Wojciech Kardaś / Agencja Gazeta
Prof. Tomasz Szlendak
socjolog
Bardzo trudno zrozumieć, jakiego Polki oczekują "środka" – jakiego partnera by pragnęły. Nie powstał żaden wzorzec pożądanego mężczyzny, na razie jest tylko kobieca wojna z męskimi typami ekstremalnymi. Z jednej strony mamy zniewieściałych chłopców w przyciasnych spodniach, z drugiej Pudziana. Kobiety frustruje brak środka, ale też same nie potrafią go wytworzyć, opowiedzieć w zrozumiały dla drugiej płci sposób, czego chcą.