
– Mamo, czy można im jakoś pomóc? – zapytał 8-letni Szymon, który usłyszał historię Maćka i Gabrysia chorych na Zespół Taldo. To choroba nieuleczalna, a życie każdego z nich może zakończyć się niemal w każdej chwili. Właśnie dlatego mały Szymon walczy o to, aby ostanie chwile ich dzieciństwa były tak piękne, jak to tylko możliwe. – Chłopcy marzą tylko o tym, aby być razem z tatą – mówi Małgorzata Nowicka, mama Szymona.
Szymon zdecydował, że pomoże chłopcom, jak tylko się da. Po powrocie do domu zaczął sprawdzać co im dolega, z czym wiążę się ich choroba, a także kim są jego rówieśnicy. – Pierwszą akcję, którą wymyślił mój syn, była aukcja na Allegro. Pomimo że ma "abstrakcyjny" talent plastyczny, udało mu się sprzedać trzy obrazy – mówi mama Szymona. Jednak 420 zł z aukcji to zdecydowanie za mało, aby można było zrobić coś dla braci. Potrzeby finansowe w tej rodzice są bowiem naprawdę poważne i Szymon zdawał sobie z tego sprawę.
Zobacz, ile możesz zdziałać - event charytatywno-szkoleniowy organizowany przez 8-latka
Masz możliwość wzięcia udziału w tworzeniu historii wraz z 8-letnim Szymonem, który od kilku miesięcy pomaga dwóm chłopcom - Maćkowi i Gabrysiowi. Bracia chorują na Zespół Taldo. Jest to bardzo rzadka choroba, o której informacji nie ma nawet w Wikipedii. CZYTAJ WIĘCEJ
Lęk przed spotkaniem
Kolejnym etapem pomocy było przygotowanie listów do zaproszonych mówców, czyli znanych osób. Część z nich zgodziło się od razu, ale niektórzy odmówili. To jednak nie ostudziło jego zapału. – Mój syn rozumie, że choroba, na którą cierpią Maciek i Gabryś jest nieuleczalna i jest to dla niego trudne. Myśleliśmy o tym, aby zorganizować jego spotkanie z braćmi, ale Szymon odparł, że trochę się na razie jeszcze boi... Nie chciał dopuścić do sytuacji, że w ich towarzystwie się rozpłacze.
Szymon obawiał się spotkania, bo nie wiedział czy zda ten egzamin. Bardzo przejmuje się tym, że Maciek i Gabryś pewnie nie dożyją studiów, nie pójdą do pracy, nie będą mieli domów i własnych dzieci. To dla niego trudne ale zaznacza, że chciałby aby czas który im pozostał był dla nich po prostu fajnym dzieciństwem.
Maciek i Gabryś najbardziej boją się tego, że nie będą mogli być razem w domu. Nie chcą się rozstawać, a każda wizyta jednego z nich w szpitalu jest dla nich ogromnym przeżyciem. – Są bardzo związani ze sobą nawzajem oraz ze swoim tatą. Chłopcy zaznaczają, że najbardziej walczą o tym, by zawsze być razem. To chwyciło Szymona za serce, bo on też nie wyobraża sobie, aby pójść np. do szpitala beze mnie – mówi pani Małgorzata.
Nie wyleczymy ich...
Chłopcy mieszkają w małej miejscowości i muszą codziennie jeździć na kroplówki do Łodzi. Problemem jest nawet to, aby zapewnić im środek transportu. – Ich tata, pan Krzysztof, jest wyjątkowym człowiekiem, który rzadko kiedy prosi innych o pomoc. Wychodzi z założenia, że skoro są chłopcy, to on sam powinien dać sobie z nimi radę. On nie chce nadwyrężać innych osób wsparciem, w czym jest ujmujący – słyszę.
Każdy kto tylko może, stara się wspierać pana Krzysztofa, Szymona i oczywiście chłopców. Wiadomo, że nie uda się wydłużyć ich życia czy też odsunąć od nich choroby. Chodzi jednak o to, aby zapewnić im fajne dzieciństwo i zmniejszać jak najbardziej objawy ich choroby. – Nie wyleczymy ich, ale warto im pomóc – słyszę od mamy Szymona.

