
Miejscy radni z Łodzi zagłosują dziś nad cofnięciem decyzji o budowie pomnika i nazwaniu skweru imieniem Lecha Kaczyńskiego. Dla PiS to woda na młyn, tym bardziej, że głosowanie odbędzie się w rocznicę wyborów z 4 czerwca 1989 roku. „Bohaterowi tamtych dni zabiera się pomnik, a generałowi Jaruzelskiemu urządza się pogrzeb z honorami” – oburza się poseł tej partii.
REKLAMA
Do niedawna sprawa budowy w Łodzi pomnika Lecha Kaczyńskiego wydawała się przesądzona. Wszystko zmieniło się, kiedy mieszkańcy zebrali 5 tys. podpisów pod wnioskiem o anulowanie tej decyzji. Kluczowe jest w tym kontekście stanowisko radnych SLD, którzy nie wzięli udziału w poprzednim głosowaniu, a teraz zamierzają poprzeć inicjatywę przeciwników budowy pomnika. „Zawsze popieraliśmy inicjatywy obywatelskie” – przekonuje w rozmowie z „Rzeczpospolitą” szef Klubu Radnych SLD Tomasz Trela.
Sporo kontrowersji wywołuje data głosowania. Radni PiS przypominają, że tego samego dnia rada ma przyjąć stanowisko w sprawie rocznicy wyborów 4 czerwca, w którym wyraża „szacunek wszystkich zaangażowanym w polskie przemiany”. Dla działaczy partii Kaczyńskiego sprawa pomnika to dowód na ułomność III RP. „To III RP w pigułce”, „Schizofrenia polityczna. Zmarły prezydent brał udział w obradach Okrągłego Stołu” – oburzają się poseł PIS Marcin Mastalerek i radny Piotr Adamczyk.
Politycy innych partii problemu nie widzą. Lider łódzkiej PO Cezary Grabarczyk mówi, że wydarzenia w radzie miejskiej "mają swoją dynamikę" i trudno oddziaływać na nie z Warszawy. Z kolei Dariusz Joński z SLD zaznacza, że w mieści są ważniejsze problemy niż dyskusja o skwerze i pomniku.
Źródło: "Rzeczpospolita"
