Czy nikomu nieznani licealiści są w stanie uderzyć w najważniejszych polityków w państwie? Swoją siłę udowodniła niedawno 17-letnia Maria z Gorzowa. Kilka dni później Dominik Feliks, który z Trybuny Sejmowej storpedował antyobywatelski charakter III RP. Czy politycy powinni obawiać się młodego pokolenia, które bez pardonu krytykuje rzeczywistość tworzoną przez klasę polityczną? – Ich ostoją jest skrajny indywidualizm, egoizm i brak jakiejkolwiek empatii wobec innych ludzi– mówi politolog dr hab. Rafał Chwedoruk.
Politycy chętnie pokazują się z młodymi twarzami, szczególnie w okresie kampanii wyborczej. Szereg nastolatków stojących za politykiem w trakcie konferencji dodaje świeżości i atrakcyjności, niezależnie od wyrażanych przez niego poglądów. Gorzej, jeśli spotkanie z młodzieżą nie jest ustawką i uda im się dojść do głosu. Ten zaś może wybrzmieć wyjątkowo boleśnie dla polityka i uderzyć go celniej niż niejeden zabieg spindoktorów
Podczas gdy klasa polityczna od kilku dni fetuje odzyskanie przez Polskę wolności, 17-latkowie zaprzeczają wszystkim jej wartościom. – Nie tylko w sensie treści, które głoszą, ale także formy, jak to było w przypadku Marysi z Gorzowa – mówi Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdecydowanie bliżej tego drugiego jest młody Dominik Feliks, który 1 czerwca wygłosił w Sejmie mocno krytyczny manifest licealistów. – Naszą jedyną możliwością wyboru jest wybranie sobie raz na pięć lat pana, który będzie nam coś ograniczał, będzie nam coś nakazywał, który będzie nam mówił, jak mamy żyć – mówił licealista.
17-latkowie bez poglądów
Młodzi, jak to młodzi, uderzają wprost, bez patrzenia na wszelkie konwenanse, tła historyczne czy zależności. Ale czy ten radykalizm i czarno-białe postrzeganie świata oznacza "niespaczony" zaszłościami światopogląd? – Nie sądzę, aby osoba siedemnastoletnia mogła dysponować pełną kompetencją do trafnej oceny – stwierdza dziennikarz Jacek Żakowski.
Zdaniem mojego rozmówcy, potok myśli wydobywający się z głowy siedemnastolatka jest efektem prostego wpływu wychowawczego, który przekazali mu rodzice, koledzy albo szkoła. – Młodzi ludzie po prostu odtwarzają otrzymane schematy i wpisują w nie swoje własne doświadczenie – mówi Jacek Żakowski. Sam bardziej jest ciekaw tego, jak rodzice Marysi doszli do poglądów, które ona wygłasza. – Ona do nich sama nie mogła dojść, bo nie miała jeszcze dość czasu, aby zgromadzić informacje kształtujące jej postawę – dodaje.
Mentalność zamiast przekonań
Rafał Chwedoruk zauważa jednak, że dziś mało kto na świecie ma spójny, a tym bardziej konsekwentny światopogląd. – 17-latkowie nie mają spójnego światopoglądu, ale mają podobną mentalność. Ich ostoją jest skrajny indywidualizm, egoizm i brak jakiejkolwiek empatii wobec innych ludzi. A to jest idealne podsumowanie transformacji ustrojowej w Polsce, która w praktyce życia społecznego sprowadziła do się do stwierdzenia "martw się o siebie" – ocenia politolog.
Jacek Żakowski uważa, że warto słuchać nastolatków, pomimo że ich silne strzały trafiają nieraz daleko obok bramki. – Z pewnością można się od nich dużo dowiedzieć, bo mają oni inną optykę. Tak jak obserwatorzy zewnętrzni potrafią dużo powiedzieć o nas. Gdy idziemy do psycholog, to jest on w stanie powiedzieć, co się z nami dzieje. Ta inna optyka jest ważna i zawsze wzbogacająca – mówi dziennikarz.
Jak to się stało, że zdanie młodych, nieposiadających praw wyborczych ludzi przedostaje się do ogólnokrajowej dyskusji? – To raczej efekt infantylizacji mediów i polityki, niż aktywizacji 15-sto czy 17-sto latków – mówi Jacek Żakowski. Zdaniem dziennikarza, media "głupieją" na całym świecie, a w naszym kraju zjawisko to przebiega nieco szybciej niż w większości krajów. Jak informuje bloger naTemat Karol Ketzler, również Stany Zjednoczone mają "swoją Marysię".
Nie ma tematów tabu
Tak jak Donald Tusk miał politycznego pecha by spotkać i uciec od 17-letniej Marysi atakującej go w obliczu kamer tuż przed wyborami, tak amerykańska polityk Nancy Pelosi otrzymała bardzo niewygodne pytanie w czasie spotkania z nastolatkami. – Dlaczego wspiera pani nielegalne i powszechne zbieranie danych o obywatelach przez NSA? – zapytał nastoletni Andrew Demeter.
Skoro młodzi tak chętnie zabierają głoś w sprawach politycznych i czują się do tego kompetentni, może czas aby pomyśleć o obniżeniu cenzusu wyborczego dotyczącego wieku? Jak mówi Rafał Chwedoruk, ostatnie wybory pokazały w sposób bardzo dokładny konsekwencje takich zmian. – Pojawiłaby się kilkuprocentowa partia o charakterze libertariańsko-prawicowym. Skrajnie liberalna w kwestiach gospodarczych, natomiast niedookreślona w kwestiach światopoglądowych – uważa politolog.
17-latkowie do urn?
Zdaniem Rafała Chwedoruka, dopuszczenie 17-latków do głosów narodziłoby drugą, mniejszą platformę ale znacznie bardziej radykalna w kwestiach gospodarczych. – Młodzi głosują na tego, kto najgłośniej krzyczy – mówi politolog. I wyjaśnia, na czym polega paradoks Europy Wschodniej. Zawsze było bowiem tak, że to lewica walczyła o obniżenie cenzusu wyborczego dotyczącego wieku. Prawica zaś, w imię konserwatywnych wartości, była przeciw. Tak jest w krajach zachodnich.
Chwedoruk zauważa, że gdyby ojcom polskiej transformacji, ktoś w czerwcu 1989 roku powiedział, że za ćwierć wieku setki tysięcy młodych ludzi będzie głosowało na dżentelmena, który snuje dywagacje, czy Adolf Hitler wiedział o Holocauście, to pewnie nie byliby tym faktem zachwyceni.
Czy zatem 17-latkowie powinni uczestniczyć w polityce i wypowiadać swoje spostrzeżenia? Zdecydowanie tak, bo również o to walczyli wspomniani już ojcowie transformacji. Każdemu politykowi przyda się od czasu kubeł zimnej wody, który przypomni mu, że ma z kim przegrać. Pozwólmy jednak, aby każdy miał okazję dojrzeć do popełnianych błędów, również tych przy urnie wyborczej. Bo o ile 17-latek potrafi głośno wyrażać swoje poglądy, za kila lat możemy się z nich jeszcze głośniej tłumaczyć.
17-latkowie są produktem ostatnich 25 lat. Politycy myśleli, że tworzą drugą Francję, RFN czy Szwecję, a zbudowali drugą Gwatemalę. Ich poglądy mieszczą się gdzieś między Donaldem Tuskiem a Januszem Korwin-Mikkem.
Jacek Żakowski
Dziennikarz
17-latkowie mogą dużo wnieść do myślenia, ale nie traktowałbym ich jako autorytet. To raczej świadek, który opowiada o swoich wrażeniach. Nie można mówić o światopoglądzie w przypadku 17-latka. Jego zbudowanie wymaga jednak pewnych kompetencji merytorycznych leżących u podstaw jakichś opinii.
Rafał Chwedoruk
Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW
W naszej części Europy jest dokładnie odwrotnie. Obniżenie cenzusu jest korzystne dla prawicowych liberałów, a partie lewicowe, jak te w Czechach czy na Słowacji, to partie o elektoracie emerytalnym. To pokazuje, kierunek ewolucji i zmian w naszej części Europy a jednocześnie symbolicznym rachunkiem wystawionym na 25-lecie polskiej transformacji.