![Seks nie jest [url=http://shutr.bz/UebYrH] niebezpieczny [/url]](https://m.natemat.pl/aef499ba698d40054604a517c78064a7,1500,0,0,0.jpg)
W ostatnim tekście zapytałam Zosię i Dawida Rzepeckich oraz Martę Niedźwiecką, o to, jakie poglądy najbardziej rujnują nam życie seksualne. Obie wypowiedzi, były ogromnie ważne i inspirujące. Szczególnie mocno rezonuje ze mną fragment wypowiedzi Marty, o popularnym w Polsce przekonaniu, że seks, to niebezpieczna sprawa. Nie jest! Znaczy się – ten zdrowy seks nie jest.
REKLAMA
Wśród komentatorów pojawiły się osoby, które tę część wypowiedzi uważały za nierozsądną. Nie mogłyśmy podczas krótkiej rozmowy odpowiednio rozwinąć i wytłumaczyć wszystkich poruszonych kwestii, być może nie do końca jasnych i być może nawet trochę kontrowersyjnych. Spróbuję więc chociaż tę jedną rozwinąć sama.
Seks nie jest niebezpieczny
Chociaż owszem, może być jeżeli uprawiasz go w uprzęży nad przepaścią, w dżungli pełnej dzikich zwierząt, albo w mieszkaniu swoich dziadków, którzy lada moment mogą stanąć w drzwiach i paść na zawał. Może być ryzykowny, jeżeli dasz się ponieść i w upojeniu alkoholem będziesz kochać się z nieznajomym, który nie będzie uprzejmy włożyć gumki.
Bez podstawowej wiedzy i zdrowego rozsądku, nawet robienie jajecznicy może być niebezpieczne. Oczywiście, że drogą płciową przenoszone są poważne choroby, to jasne, że seks może skończyć się ciążą. To także powinno być oczywiste, że zmuszanie kogokolwiek (w tym siebie!) do czegokolwiek, będzie niosło za sobą nieprzyjemne konsekwencje. Nie zawsze jest i winić za to można: szkoły, rodziców i wstyd, który nie pozwala nam zadawać pytań.
Zupełnie podstawowa wiedza o seksie, w połączeniu ze zdrowym rozsądkiem – to odpowiednie zabezpieczenie przed wszelkimi niebezpieczeństwami, które niesie za sobą współżycie. Seks może być niebezpieczny, ale tylko wtedy, kiedy nam jej brakuje, albo jeżeli o niej zapomnimy.
Seks jest tak samo naturalny dla człowieka jak śmiech
Jest wielką radością życia, najczystszą formą ekspresji i naturalną potrzebą. W seksie możemy przekazywać sobie miłość, wdzięczność i uwielbienie, czyli jedne z naprawdę najpiękniejszych emocji.
Idealizuję? Jasne, że tak. Większość ludzi ma więcej doświadczeń z niezdrowym seksem. To dlatego, że mamy problemy. Że nie akceptujemy siebie, staramy się wykorzystać seks jako narzędzie kontroli i manipulacji (a niech się prosi o okruchy z pańskiego stołu!), albo co gorsza, chcemy siebie lub kogoś poprzez seks skrzywdzić. Nie da się takich problemów rozwiązać przez seks i trudno będzie zacząć kochać się w zupełnie zdrowy sposób nie uporawszy się wcześniej ze sobą.
W swojej najczystszej i najzdrowszej formie seks, to akt naprawdę święty. Połączenie dwóch odrębnych osób w jedną, żywą, piękną całość. Pisząc "święty" nie mam na myśli świętości w sensie religijnym, katolickim. Święty seks, niekoniecznie musi odbywać się w małżeństwie, niekoniecznie w łóżku i niekoniecznie między osobami dwóch różnych płci!
Na tym jednak zakończę wypowiedź o stosunku religii do seksu, bo to temat na osobny tekst. Lub nawet wiele tekstów!
Nie ma czegoś takiego jak "grzeszna przyjemność"
Mówimy – grzeszna przyjemność o słodkim lukrowanym pączku, albo oglądaniu głupiego serialu. Czemu? Czy powinniśmy czuć się winni, bo mamy ochotę sprawić sobie przyjemność? To właśnie to przekonanie – moim zdaniem – jest najbardziej niekorzystne.
Odrzucenie przyjemności to zaprzeczanie swojemu własnemu systemowi sterowania. Przyjemności są przyjemne, bo są dobre. (Celowo pomijam tutaj wszelkie patologie, herę i kokę, to również temat na osobny artykuł). Mamy ochotę trzymać się za ręce i zjeść kaloryczne lody, bo to łączy się z poczuciem akceptacji, dogadzaniem sobie.
Mamy ochotę się całować i kochać, bo to uruchamia w nas dobre emocje i jest dla nas naturalnym instynktem. Zauważcie, że wszystko to, co nazywamy życiem, to produkt uboczny seksu! Kojące dźwięki natury, to w ogromnej większości pieśni godowe. Najpiękniej śpiewający wróbelek najszybciej znajdzie dla siebie partnerkę. I myślę sobie, że najpiękniej będzie śpiewał ten, któremu to sprawia przyjemność.
Dla dobra świata i narodu – korzystajcie z małych i wielkich przyjemności bez wyrzutów sumienia.
Pozbądźcie się przeświadczenia, że przyjemności są grzeszne, że sprawiania ich sobie i swoim najbliższym jest mniej chwalebne, niż wypełnianie swoich codziennych obowiązków. To po prostu nieprawda.
Dajmy sobie czasami wentyl bezpieczeństwa, czas w którym możemy trochę odpuścić samokontrolę i zająć się samoakceptacją, a nawet samouwielbieniem. Zaufajcie sobie i nie dajcie się pogubić. Gwarantuję, że to pozytywnie wpłynie na wszystkie aspekty życia. Nie tylko na seks.
Często słyszałam, że przyjemność nie jest i nie powinna być celem życia. Ja nie ośmielę się postawić takiej zdecydowanej tezy. Nie mogę tego wiedzieć po prostu. Uważam jednak, że będzie nam znacznie łatwiej znaleźć nasz własny, prywatny cel, kiedy postaramy się wrócić do autentyczności i własnymi emocjami osądzać co jest dobre, a co złe.
Skąd się bierze nieśmiałość, wstyd i strach? Z obaw, przekonań i idei zaszczepionym nam do głowy przez zbiory zasad, konwenansów i pruderyjne ciotki. A pożądanie, miłość, radość? Nie wiem co powiedzą na to naukowcy, ale ja powiedziałabym, że z serca.
