![[url=http://shutr.bz/1l1eXNQ] Uprawa permakulturowa [/url]](https://m.natemat.pl/c6d9bf0249c766556a8ae04ac448a6c1,1500,0,0,0.jpg)
W Warszawie pojawia się coraz więcej ekologicznych inicjatyw skierowanych do osób, które lubią grzebać w ziemi i cenią naturalne, roślinne produkty. W Królikarni można wynajmować grządki, a w Miasto i Ogród, w starej Fabryce Norblina - specjalne kontenery. To wszystko bardzo fajne, ale raczej symboliczne.
REKLAMA
W Seattle za to, już od dawna prężnie działa ogrodnicza społeczność, która zaproponowała miastu program niczym z futurystycznych wizji o idyllicznych miastach.
Trwają pracę nad miejscem zupełnie rewolucyjnym, dzięki któremu miasto stanie się przestrzenią bardziej przyjazną do życia. Aktywiści sadzą las i to las nie byle jaki, bo pełen jedzenia i dostępny dla wszystkich, zarówno tych naprawdę potrzebujących, jak i tych po prostu poszukujących listków młodej pokrzywy, do swojej oczyszczającej krew sałatki według pięciu przemian.
Trwają pracę nad miejscem zupełnie rewolucyjnym, dzięki któremu miasto stanie się przestrzenią bardziej przyjazną do życia. Aktywiści sadzą las i to las nie byle jaki, bo pełen jedzenia i dostępny dla wszystkich, zarówno tych naprawdę potrzebujących, jak i tych po prostu poszukujących listków młodej pokrzywy, do swojej oczyszczającej krew sałatki według pięciu przemian.
To zielone, pełne jedzenia miejsce jest nazywane lasem, ponieważ ma za zadanie odtwarzać naturalną strukturę wzrostu roślin. - Technika ogrodnicza w naszej jedzeniowej dżungli naśladuje ekosystem lasów. Gatunki niejadalne zastąpiliśmy po prostu tymi, które można zjeść - mówi Glenn Herlihy, jeden z pomysłodawców i założycieli Beacon Food Forest. Cała koncepcja jest zaczerpnięta z permakultury i podchodzi holitstycznie do tematu, biorąc pod uwagę sąsiedztwo, potrzeby społeczeństwa i środowiska.
Las jest zaprojektowany, zasadzony i w tej chwili zaczyna już pięknie rosnąć. Wolontariusze i aktywiści niemal codziennie pomagają w jego pielęgnacji, jednak wkrótce ich praca nie będzie potrzebna aż tak często. — Las został zaprojektowany tak, jak w naturze. To oznacza, że kiedy tylko wyrośnie, będzie sam się zasilał i o siebie dbał. Podlewanie, odżywianie i pielenie, będzie ograniczone do minimum przy jednoczesnym zachowaniu dużej ilości i wysokiej jakości ekologicznego i organicznego produktu — mówi Melody Wainscott, odpowiedzialna za kontakty z mediami w Bacon Food Forest.
Czy to nie wspaniałe? Miasto, które oferuje swoim mieszkańcom darmowy dostęp do świeżego, zdrowego jedzenia? Las pełen darmowego jedzenia naprawdę może dawać poczucie bezpieczeństwa w mieście. No i czy nie byłoby to genialnie, żeby łysy Plac Defilad przerobić na właśnie taki park? Jeśli nie, to przecież na pewno dałoby się wydzielić chociaż po kawałku ziemi, w każdym większym miejskim parku. Ktoś w Warszawie już na tym polu działa, czy powinnam zbierać ludzi i pisać ten projekt?
Seattle obserwuję już od dłuższego czasu. Dowiadywać się więcej o rozwoju Beacon Food Forest można tutaj.
Źródło: Inhabitat
