"Wojny matek". Myślisz, że jesteś dobrą mamusią? Udowodnię Ci, że się mylisz
"Wojny matek". Myślisz, że jesteś dobrą mamusią? Udowodnię Ci, że się mylisz Fot. karamysh . Shutterstock.com

Matka jest tylko jedna...? No nie, matek jest przecież wiele. Ale każda stara się być tą jedyną, najlepszą dla swojego dziecka. Okazuje się jednak, że matka matce wilkiem, bo między kobietami wychowującymi małe dzieci rodzi się niezdrowa konkurencja, objawiająca się przez wzajemne wytykanie błędów, pomyłek i niekompetencji. Czy "wojny matek" są efektem ubocznym poświęcenia i miłości do własnego dziecka, czy po prostu dowodem na to, że wszyscy jesteśmy ludźmi, tylko ludźmi?

REKLAMA
Trafiłem ostatnio na bardzo ciekawy wpis w internecie, który trochę odczarowuje mit Matki - Polki. Marysia Górecka, autorka bloga mamygadzety.pl opisała ciekawą stronę relacji między matkami, którą zaobserwowała poszukując w sieci informacji na temat macierzyństwa.
Jak pisze, chciała poradzić się innych matek odnośnie nurtujących ją problemów (np. wózek/ból po porodzie, czyli typowe problemy) W końcu po co uczyć się na własnych błędach, skoro tak wiele osób posiada doświadczenie w kwestiach związanych z wychowaniem. Owszem, autorka bloga nabrała doświadczenia, ale w zgoła innym temacie.
Wojna matek
Czego dowiedziała się mama dwojga dzieci od innych mam piszących na forum? Przede wszystkim tego, że jest złą matką i źle wychowuje swoje dzieci. Jak pisze, została zlinczowana za to, że chciała poznać zdanie innych kobiet. – Kto by pomyślał, że młode matki – te które powinny najlepiej rozumieć Twoją sytuację, postanowią cię publicznie rozszarpać – napisała blogerka.
Marysia Górecka
http://mamygadzety.pl/

Walczą tak długo, aż pozostałe nie zwieją, albo nie padną, bo jak już matka zostanie sama na polu bitwy to będzie to najlepszym wyznacznikiem, że właśnie ona miała rację, że ona jest najlepszą matką i wychowuje dzieci najlepiej – reszta się myliła i do pięt jej nie dorasta. CZYTAJ WIĘCEJ


To, co autorka bloga zobaczyła na internetowym forum, jest jedynie formą zjawiska obserwowanego co dzień na polskich podwórkach, placach zabaw, szkołach czy na spotkaniach towarzyskich. Niektóre matki chcą na siłę udowodnić światu, że są "dobre", a pozostałe kobiety są od nich gorsze i niekompetentne.
Baw się, albo giń
– Są matki, które w normalny sposób wspierają się, ale niektóre starają udowodnić, że jesteś najgorszą matką na świecie – mówi zbliżająca się do czterdziestki Monika, matka 3-letniej Ani. Moja rozmówczyni dowiedziała się na placu zabaw, że jest wyrodną matką, bo nie siedzi ze swoim dzieckiem w piaskownicy, tylko czyta książki lub wypełnia dokumenty.
Monika
Matka 4-letniej Ani

Niemal za każdym razem słyszę od którejś z mam nieprzyjemne komentarze. Przestałam reagować na te zaczepki, więc do dziś matki na placu zabaw koło którego mieszkam nie rozmawiają ze mną.


36-letnia Zosia wskazuje inne pole, na którym "wojna matek" to standard. – Chodzi o szczepienia. Jak spotka się kilka matek, to każda ma swoje i jedynie słuszne zdanie na ten temat. Jedne są za, inne absolutnie przeciw szczepionkom. Gdy urządzi się babski wieczór, to zawsze prędzej czy później rozmowa schodzi na ten temat – mówi Zosia.
Jednak Zosia jest do tego przyzwyczajona, bo mimowolnie zaczęła uczestniczyć w "wojnie matek" jeszcze zanim urodziła dziecko. – Rywalizowała ze mną kuzynka, i to jeszcze na etapie, jak byłyśmy równocześnie w ciąży. Dzwoniła do mnie co tydzień i pytała, ile przytyłam i chciała koniecznie urodzić szybciej ode mnie – słyszę od swojej rozmówczyni.
Rywalizacja z okresu ciąży przeniosła się na kolejne lata. – Kuzynka powiedziała mi, że ona zapisała swoje dziecko do prywatnego przedszkola jeszcze jak było w brzuchu. To bardzo dobra placówka, dużo lepsza niż ta do której chodzi moja córka. Ale ja wybrałam tę blisko domu, a ona wozi swoje dziecko na drugi koniec miasta – słyszę od Zosi, która twierdzi, że nigdy nie dała się wpędzić w walkę o to, która z nich jest lepszą matką.
Skąd to się bierze?
Zdaniem Moniki, matki w Polsce mają bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę, z czym sobie po prostu nie radzą i dlatego reagują w ten sposób. – Społeczeństwo wymaga od nich, aby były najlepsze na świecie we wszystkim, a jednocześnie nie mają tego, co miały matki pokolenie przede mną, czyli silnego wsparcia rodzin. Kobiety w naturalny sposób przekazywały wtedy wiedzę swoim córkom i wnuczkom – mówi Monika, która stara się zrozumieć konkurujące z nią matki.
Moja rozmówczyni uważa, że z jednej strony, młode dziewczyny są same ze swoimi problemami, daje im się w szpitalu zawiniątko do ręki i mówi "no to pa, bujaj się teraz z tym problemem". – Przez to matki próbują udowodnić innym, że są w stanie sobie ze wszystkim poradzić i są w tym najlepsze. Jak już się w tym utwierdzą, zaczynają pouczać innych – mówi mama czteroletniej Ani.
Zosia dopatruje się przyczyn zjawiska "wojny matek" jeszcze gdzie indziej, czyli w przeniesieniu wyścigu szczurów z korporacji, na plac zabaw. – Koleżanka, która konkurowała ze mną jako matka, była wcześniej dyrektorem poważnej, międzynarodowej instytucji. Nie bez znaczenia jest to, że jej rodzice byli wysoko postawionymi i ambitnymi ludźmi. Ona zaś, jako jedynaczka musiała im dorównać – mówi 36-letnia matka dwójki dzieci.
Niektórzy twierdzą, że nic nie wpływa lepiej na poprawianie "jakości", niż pojawienie się konkurencji. Jednak jak w każdej dziedzinie, dążenia do poprawy nie muszą iść w parze z jednoczesnym "wyniszczaniem" innych graczy. Zwłaszcza, jeśli każdemu chodzi w zasadzie o to samo – dobro dziecka.