- W Warszawie ludzie żyją niezwykle szybko, są sfokusowani na pracę i bardzo mało dbają o relacje między sobą - mówi nam Tomasz Ossoliński, projektant, bohater najnowszego filmu dokumentalnego "Tomasz Ossoliński. Before the show", który już można oglądać w kinach.
Tomasz Golonko: W internecie jest artykuł o Tobie zatytułowany: "Życie szyte złotymi nićmi". Przesada?
Tomasz Ossoliński: Tak? Nie czytałem. Może To wynika z tego, że ludzie mają pewne wyobrażenie o projektancie. Niestety, bardzo często mylne. Widzą pracę projektanta jako bywanie na przyjęciach, czy balach. Oczywiście, to też ma miejsce, ale sensem tej pracy jest przede wszystkim projektowanie i szycie. Dziś, do późnego wieczora w moim Atelier, mamy przymiarkę po przymiarce.
A ludzie swoje: ikona, wizjoner, guru polskiej mody. To jesteś “Skromnym krawcem” czy ikoną?
Ikonami w świecie mody stają się ludzie, którzy mają na nią realny wpływ, osobowości, a rzeczy które tworzą czasami stają się ponadczasowe, niczym ikony. Często są dobrze po 50-tce. Dlaczego? Dobrą modę na świecie robią ci, którzy coś przeżyli, mają jakiś background. Mogą czerpać ze swojego doświadczenia, wspomnień i je przetransformować. Najlepsi fotografowie, świetne stylistki na świecie to również osoby dojrzałe. W Polsce modę robią bardzo młodzi ludzie.
To źle?
To brutalne, co teraz powiem, ale w przypadku tworzenia mody w Polsce, dojrzałość jest odbierana negatywnie. Bo stare, czy starsze jest do wyrzucenia, bez polotu. Błąd! Przecież walorem jest doświadczenie i wiedza. Karl Lagerfeld ma dziś 81 lat i nadal tworzy rzeczy genialne. Dalej ćwiczy oko, trenuje. W światowej modzie nie ma pokoleniowości. Tam modę tworzą osoby, które mają możliwość odnieść się do swojej historii.
A jaka historia stoi za Tobą?
Za mną stoi to, że od małego kręciłem się koło maszyny do szycia. To była moja ulubiona zabawka. Od zawsze projektowanie mnie po prostu interesowało. Nie robiłem tego pod kamerę, pod publiczkę. Pod jakąkolwiek sytuację. Co Ty robiłeś, jak byłeś mały?
Pisałem pamiętniki, opowiadania, pisałem… i jeździłem jak głupi na rowerze.
A ja szalałem w świecie tkanin. I było to dla mnie dość intymne, tak jak dla ciebie pisanie. I dziś, siedzimy i rozmawiamy, przepytujemy się, bo ty od małego chciałeś pisać. Do tworzenia trzeba pasji. Im człowiek więcej przeżyje i zobaczy, tym więcej od siebie może dać. Jak się człowiek zamyka w czterech ścianach i nie czerpie inspiracji z życia, może tworzyć ubogą modę. Z czego czerpiesz, jak chcesz o czymś napisać?
Z tego, co napotkam w ciągu dnia. Albo z porażek.
A to jest szalenie inspirujące. Uważam, że czasem trzeba porządnie dostać w łeb, żeby popchnąć jakieś sprawy do przodu.
Serio?
Pewnie! Pracowałem przez wiele lat dla dużej firmy. To był Olimp - lepiej się w tym kraju nie dało. Byłem młodszy od ciebie. I w pewnym momencie miałem coś takiego, że mi „siadło” w głowie. To nie była depresja, ale zadawałem sobie pytanie - co dalej z tą modą robić, iść w nią, jak się dalej w niej poruszać skoro już tak mocne doświadczenia są za mną i jakie nowe cele sobie postawić na przyszłość? To był moment przemian. I przez to, że byłem w jakimś sensie w dołku, zmusiło mnie to do innego myślenia i innego funkcjonowania. I wtedy zrobiłem kolekcję “Godziny”, którą do dziś wielu uważa za jedną z najlepszych.
A dziś?
Dziś jest inaczej. Powinienem teraz cały czas siedzieć zamknięty w pracowni, być sam ze sobą i zastanawiać się nad nowymi projektami. A tymczasem mam mnóstwo innych obowiązków, zajmuję się klientami, co oczywiście bardzo kocham, prowadzeniem firmy i tym, co związane jest z premierą dokumentu “Tomasz Ossoliński. Before the show”. To wszystko dookoła odciąga mnie od tworzenia. To tak, jak ty musisz się skupić, żeby napisać dobry tekst, tak ja powinienem się zamknąć sam ze sobą w pracowni, aby zaprojektować coś dobrego.
Nie można przecież zamykać się w czterech ścianach. Odkrywanie...
...siebie. Przede wszystkim siebie. Muszę sam siebie zaskoczyć. Czegoś się o sobie dowiedzieć. A żeby tego dokonać, muszę robić wciąż nowe rzeczy.
Czego się ostatnio o sobie dowiedziałeś?
Że chyba mam fajny głos.
A czego się dowiedziałeś o ludziach?
Że nadal mnie interesują. Ubieram ludzi, ale nie tylko dlatego, za to moja praca. Przede wszystkim, jestem ciekawy moich klientów, nowych spotkań. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi.
Nadsłuchujesz, umiesz rozmawiać, wypytać. Skąd to masz?
Nie wiem, może dlatego, że trochę nie słyszę, (śmiech). Nie jestem stąd, jestem ze Śląska. A tam ludzie są bardziej nastawieni na drugiego człowieka. W Warszawie ludzie żyją niezwykle szybko, są sfokusowani na pracę i bardzo mało dbają o relacje między sobą. Nie nazywam spotkań w klubach nocnych dbaniem o zdrowe relacje. Nie o to tu chodzi.
To o co?
Od lat mam stałych przyjaciół. Małą grupkę ludzi, z którymi się spotykam, rozmawiam. Staram się dbać o relacje z nimi. Oni mają prawo mi powiedzieć, czy robię coś dobrze czy źle, ocenić. Może to jest szokujące. Że ktoś z kimś chce w ogóle rozmawiać? Tak jak my teraz. Dlaczego na przykład wszyscy wychodzą z założenia, że z projektantem powinno rozmawiać się głównie o ubraniach?
Ale ja z tobą w ogóle nie rozmawiam o ubraniach. A chciałbyś?
Nie. Ale muszę przyznać, że moda to fajny biznes. Biznes, w którym się dużo dzieje.
Kim dla ciebie był Jerzy Antkowiak?
Był kimś takim, jak wszyscy polscy projektanci dziś razem wzięci. Przez dziesiątki lat to on był u steru Mody Polskiej. I to za jego czasów jego moda była absolutnym wyznacznikiem jakości. Miałem to szczęście, że pojawił się na mojej drodze.
Kiedy przyszedł moment, gdy pomyślałeś o przekazaniu swojej wiedzy młodszemu pokoleniu?
Nie pcham się do tego, bo uważam, że mam jeszcze dużo do zrobienia na swoim poletku, więc wciąż muszę nad sobą pracować i uczyć się. Nie mam takiej potrzeby, żeby przekazywać wiedzę, dawać komuś wskazówki, być drogowskazem w życiu czy pracy. Jest jeszcze jedna rzecz - zależy, po co ludziom ta wiedza potrzebna. Po co komuś moje doświadczenie?
Młodemu projektanowi, który być może zaraz wejdzie do twojego atelier i powie - naucz mnie mody.
Nie biorę stażystów.
Pytam poważnie.
Poważnie mówię. Rok temu miałem osobę, z którą faktycznie dzieliłem się swoją wiedzą. Ten człowiek dziś uczy się w Paryżu i ma inne perspektywy. Tyle.
Więc jak brzmi pierwsza rada od Tomka Ossolińskiego?
Odpowiedziałbym - wyjedź za granicę, bo tu masz mniejsze możliwości.