Wywiad z Karoliną Korwin Piotrowską - dziennikarką, która w zawodzie robi od 20 lat. Pracowała w prasie, telewizji, radiu oraz internecie. Wydała książkę "Ćwiartka raz" o mediach i ich zmianach na przełomie ostatnich 25 lat. Czy wolność została przez polskie mediach wykorzystana do dobrych rzeczy?
Tomek Golonko: Pani książka "Ćwiartka raz" jest m.in. o tym jak zmieniały się media, ich bohaterowie oraz odbiorcy na przestrzeni 25 ostatnich lat.
Karolina Korwin Piotrowska: Tak, bo media to nieodłączna część naszego życia.
To jako odbiorca muszę powiedzieć, że kiedyś prezenterką nazywano Krystynę Loskę, a dziś Agnieszkę Jastrzębską. Takie zmiany.
Zawsze można zmienić kanał, wziąć pilota do ręki i pokazać władzę. Ludzie powoli się tego uczą. To się nazywa - wolność wyboru. Pan też ją ma. Nie musi Pan Jastrzębskiej oglądać. Może Pan oglądać Kuźniara albo włączyć radio... albo w ciszy ten poranek przeżyć. Uspokaja.
Włączam Pytanie na Śniadanie - sytuacja podobna. Więc pytam - zmiany chyba nie najlepsze?
Ludzie mogą sobie obejrzeć treści w internecie i ułożyć własną ramówkę telewizyjną. Nie są zniewoleni przez Jastrzębską w telewizji śniadaniowej. Proszę mi wierzyć. Są też tacy i jest ich coraz więcej, którzy w ogóle z dobrodziejstwa telewizji nie korzystają. I żyją.
To ja, jako odbiorca i Pani młodszy stażem kolega powiem, że słabe dziś prezenterki.
To o tym ta rozmowa? O prezenterkach? Ginący zawód.
Też, bo one tworzą telewizyjny świat. I dla mnie - jako widza - koślawy.
A coś się Pan tej telewizji tak czepił? Mnie prezenterki zupełnie nie podniecają. Kiedy zaczynałam pracę, dostałam wstępną propozycję bycia prezenterką właśnie i Maciej Pawlicki, ówczesny szef TVP1 zapytał mnie - Chcesz być prezenterką czy chcesz być inteligentna? Ważne pytanie, a moją odpowiedź łatwo przewidzieć.
No to weźmy radio na warsztat. Jest lepiej? Ma Pani audycję, więc mogę zapytać. Zna Pani temat.
W radiu jest kiepsko. Myślę, że ten rynek czeka wiele zmian. Na pewno niedobrze robi absolutna unifikacja największych stacji. Grają to samo, brzmią identycznie, prezenterzy bez osobowości w ogóle. O dykcji i umiejętności prawidłowego oddychania na antenie nawet nie wspomnę. „Dychawka“ rządzi. Ja mam ten komfort, że mam swoje dwie godziny w radiu PIN, które dało mi wolność - robię, co chcę i gram co chcę. Taka nagroda po 20 latach. Doceniam to.
Człowiek włącza radio i słyszy - yyyyyyy, wyszłem, yyyyyy. Niski poziom?
Radio to największy test na osobowość dziennikarza - tu się "nie dowygląda", tu trzeba mieć coś do powiedzenia. Wiele osób tego testu nie przejdzie, tak padło wiele tzw. „osobowości telewizyjnych“ posadzonych dla kasy przed radiowym mikrofonem, gdzie nagle bez sztabu stylistów, fryzjerów i redaktorów, którzy pisali im co mają mówić okazało się, że samodzielnie nie mają kompletnie nic do powiedzenia. Że są durni po prostu. Bredzą jak przysłowiowy potłuczony.
Przez litość nie wymienię nazwisk, ale niektóre pomysły na „gwiazdy“ antenowe przyprawiały mnie o zawał.... Język polski w wielu stacjach jest na poziomie budki z piwem i nikt, poza państwową anteną, o język polski nie dba. To skandal. Kiedyś za błędy językowe się wylatywało. Dzisiaj mają to gdzieś. Jak ktoś zaklął - wylatywał.
W państwowym radiu dziś wyrzucono młodą reporterkę, bo pozwoliła sobie na facebookowy wpis o swojej szefowej, słyszała Pani?
Tak. I jako były szef - nie dziwię się. Jak się nie lubi swojej pracy i obsmarowuje tyłki pracodawcy w internecie, ale kaskę jednak z bólem bierze od tego tak nielubianego pracodawcy, to wypad. Bierz tę kaskę gdzie indziej. Trzeba się liczyć z konsekwencjami. Albo dziecinada, albo podchodzimy poważnie do roboty.
Błagam - wpis brzmiał: “Nie wiem, czy śmiać się, czy bać. Oh shit” i był komentarzem do polecenia przełożonej.
A po co pisała? Musiała na forum? Dziecinada. Jakby miała trzy lata i nie wiedziała, że w sieci nic nie jest prywatne.
A prezenterka głupia jak but w telewizji ma się dobrze. Chociaż jak Pani sama wspomniała - za błędy językowe się kiedyś leciało.
Co Pan ma do tych prezenterek?
Bo rano oglądam telewizję i mnie Paulina Drażba z TVP budzi.
To niech Pan przełączy na Kuźniara, Wellman... Mówiłam już...
To może o prasie? Słabo jest czy może lepiej?
Jest inaczej. Dzienniki mają się fatalnie, zresztą - jak na całym świecie, bo przegrywają z internetem. Widzę po sobie, że ja, która kiedyś kupowałam co najmniej dwa dzienniki dziennie, kupuję tylko "Wyborczą" w czwartki i soboty, "Dziennik" w piątek i "Rzeczpospolitą" na weekend. Spora różnica. Czasem kupuję też "Fakt" jak ma dobry dział opinii.
Tygodniki opinii mamy moim zdaniem świetnie robione - od prawa do lewa, wszelkie opcje i wbrew malkontentom uważam, że są dobrze robione, z pazurem, inteligentnie, na dobrym poziomie dziennikarskim, choć czasem niebezpiecznie skręcają w działkę zarezerwowaną dla pism typu „people“. Ale kupuję i czytam wszystkie.
Miesięczniki?
Miesięczniki się trzymają, bo tam jest unikatową treść. Sesje, wywiady, dyskusje i głosy mądrych ekspertów. Wielki problem będą miały natomiast gazety typu "people". Ich półka jest coraz ciaśniejsza. Przez to, że są portale o gwiazdach i one maja najszybciej wszelkie newsy, wygra ta gazeta, który da unikatową treść. Coś innego niż portal. Czyli wygra lepszym poziomem, na razie niedostępnym dla internetu, dla dużych portali, gdzie raczej trudno mówić o jakimkolwiek poziomie. To zbyt często jeszcze jest bruk. A potencjał jest.
Zgadza się. Kowalczyk, czyli emocje. Bohaterem na pewno jest sam człowiek, jego emocje i ci, którzy o tym opowiadają.
Wczoraj w Polsacie usłyszałem, że był efekt Angeliny Jolie, będzie efekt Justyny Kowalczyk. Wie Pani, co usłyszałem od odbiorców?
No?
Że po co ona poszła z tym do prasy. Zero współczucia.
Kowalczyk niestety może "podziękować" wielu polskim gwiazdom, które reanimowały swój kiepski medialny byt opowieściami o swoich dramatach, często podkręcanych na potrzeby gazet i portali internetowych. Niestety, ale taka jest prawda. W powodzi shitu, zatraciliśmy wyczucie. Empatię. Nie ma się co dziwić.
Trzeba znowu ludzi uwrażliwiać, uczyć, że jednak nie każdy kto mówi głośno o swoim problemie jest ekshibicjonistycznym błaznem. To wyzwanie dla myślących mediów. Dla dziennikarzy. Stawianie mocnej granicy między głupotą i błazenadą a autentycznym dramatem. To się opłaci, bo kretynizm w końcu nam się przeje. Mamy to wpisane w DNA.
Proszę dalej.
To szersza sprawa. W Polsce, dzięki lansowanemu przez lata za konkretne korzyści, ekshibicjonizmowi gwiazd, które opowiadały o wszystkim - o molestowaniu, trudnym dzieciństwie, nałogach, chorobach, wszystko w konkretnym celu, dla korzyści, dla lansu, nastąpił efekt przesytu. Ludzie wyraźnie już nienawidzą gwiazd, albo raczej - tanich, lansujących się za wszelką cenę celebrytów. Ludzie, wbrew temu, co się o nich myśli, nie są tępymi kretynami. Oni wiedzą, przeczuwają, że za "szczerymi wyznaniami na wyłączność" może, bo przez lata tak było, kryć się zysk. Ten medialny i ten finansowy.
Niestety, tą samą miarą obejmują Kowalczyk. Mają do tego prawo, bo przez lata przyzwyczajono ich, że szczere wyznania w mediach są po coś, za nimi stoi zysk, poprawa wizerunku czy reanimacja kariery...Ale Kowalczyk ma to, czego lansowane przez kolorowe media gwiazdki nie mają - ma charyzmę, ma siłę i talent oraz coś, czego kupić nie można w żadnym sklepie - ma ogromny szacunek ludzi.
To ja Pani powiem, że ja za taką wolność w mediach dziękuję.
Zapomina Pan o wielu fajnych rzeczach w mediach. To smutne i niesprawiedliwe.
To proszę mi powiedzieć o fajnych rzeczach.
Radziłabym rzadziej zaglądać do telewizji śniadaniowych i na Pudelka, a częściej do kanałów tematycznych, czytać dobre miesięczniki, a w internecie zaglądać do Dwutygodnika.com na przykład, na ninatekę, do foch.pl, na kulturaliberalna.pl, na Niemodne Polki, na Freestyle Voguing, na niektóre świetne blogi, na portale filmowe, które w Polsce są świetnie robione, na co najmniej europejskim poziomie. Napisałam o tym w mojej książce, niech Pan poczyta...
Ale kto ma mi to pokazać? Te dobre blogi, europejski poziom? Kto ma pokazać ludziom na przykład Misię Furtak, Melę Koteluk czy Piotra Głowackiego?
Misia Furtak jest teraz na okładce "Elle", Mela była na tej okładce, regularnie gra i nawet przebija się do mainstreamowych mediów. Piotr Głowacki był u mnie w radiu niedawno, widziałam wywiady z nim w paru dobrych miesięcznikach i nawet w „Grazii“.... Napisałam o nich wszystkich w książce, to wspaniali artyści.
To, co najlepsze w polskiej kulturze, od wieków lądowało w drugim obiegu. I to może nawet lepiej, bo lepsza mocna nisza, z wiernym i inteligentnym odbiorcą, niż super popularność, bo bycie "pop" - ma to jednak krótkie nogi. Daje miły stan konta, ale często nie daje szacunku, długiego terminu spożycia. Mniej Pudla życzę. Więcej spokoju.
A co Pani się tego Pudelka uczepiła?
Bo on frustruje. Poznaję tę frustrację u Pana. Ja też czytam, ale mnie on bawi. I znowu jest dobrze pisany pod względem warsztatowym. Bo miał okres fatalny. Ale teraz o Pudelku będziemy rozmawiać?