
Jeśli masz przy sobie gotowego, skręconego jointa, a nie np. torebkę z marihuaną, to prokuratura potraktuje cię łagodnie i nie zostaniesz skazany/a za posiadanie? Taka informacja krąży w sieci wśród jej palaczy, którzy dyskutują o tym, jak uniknąć więzienia za palenie. Pytanie tylko: czy naprawdę tak jest, czy to tylko miejska legenda?
Tej ostatniej teorii – jakoby policja łagodniej traktowała skręty – stanowczo zaprzecza Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji. – To tylko i wyłącznie plotka. My realizujemy polskie prawo, a ono mówi wyraźnie: posiadanie nawet najmniejszej ilości narkotyków jest przestępstwem – podkreśla nasz rozmówca.
Jak jednak podkreślił Sokołowski, wymiar sprawiedliwości faktycznie może odstąpić od kary. Tylko czy rzeczywiście robi to, gdy policja złapie nas tylko ze skręconym jointem? Teoretycznie – istnieje taka szansa, ale w praktyce i tak opiera się to na łasce i niełasce prokuratora czy sędziego.
„Dysponowanie środkiem odurzającym (lub substancją psychotropową) związane z zażywaniem go lub chęcią niezwłocznego zażycia przez osobę dysponującą nim, nie jest posiadaniem tego środka (lub substancji) w rozumieniu art. 62 ust.1 ustawy z dnia 29 lipca 2005 r. o przeciwdziałaniu narkomanii.
Poza obszarem penalizacji nadal pozostaje więc proces zażywania środka odurzającego lub substancji psychotropowej, który przecież zawsze nierozerwalnie wiąże się z jakąś formą ,,posiadania”, ,,dysponowania”, ,,dzierżenia”, czy po prostu ,,trzymania” tego środka (substancji). Na użytek tego ,,procesu zażywania”, przytoczone określenia muszą być traktowane jako synonimy.”
"Spliff" zaznaczał przy tym, że ów fragment potwierdza jedno: posiadając środek nielegalny, ale "przygotowany do zażycia", nie musi to zostać uznane za posiadanie w rozumieniu przestępstwa. Jednocześnie jednak pismo przestrzega: wyrok Sądu Najwyższego, choć może zostać uwzględniony przez innych sędziów i prokuratorów, nie jest wiążący – a więc równie dobrze w innej sprawie może zostać zignorowany i wówczas biada temu, kto liczył na łagodniejsze potraktowanie.
To, o czym wspomina Kowalski, to jedna z najczęstszych linii obrony osób, które zostały złapane z niewielką ilością narkotyków, na własny użytek. Art. 1 KK mówi bowiem:
§ 1. Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto popełnia czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia.
§ 2. Nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony, którego społeczna szkodliwość jest znikoma.
§ 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego, jeżeli nie można mu przypisać winy w czasie czynu.
W przypadku spraw o posiadanie marihuany istotny jest właśnie drugi paragraf. Możemy powołać się na niego i przekonywać w sądzie, że społeczna szkodliwość naszego czynu jest znikoma – i wówczas istnieje szansa nawet na umorzenie sprawy. – Tą linią należy się bronić, jest najbardziej skuteczna, ale oczywiście nie stuprocentowo. Choć faktycznie wiele spraw dzięki takiej linii obrony kończy się umorzeniem – mówi Maciej Kowalski.
Jak jednak przypomina rzecznik Wolnych Konopi, i tak zawsze jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę wymiaru sprawiedliwości. Kowalski przestrzega też, by nie popadać w myślenie, że skoro niektórym osobom udaje się uniknąć kary w ten sposób, to znaczy, że istnieje przyzwolenie na posiadanie drobnej ilości narkotyków – bo nie istnieje.
