Jako kapitał miał telefon z internetem i prezentację w komputerze, ale pomysł na biznes warty był miliony. Co robić, kiedy nikt nie chciał się na nim poznać? Ostatnia szansa – telefon do jednego z najbogatszych Polaków.
Historia miała początek na parkingu przy dworcu centralnym w Warszawie. Klaudiusz Sytek zaparkował właśnie samochód, kiedy zadzwonił kolega z dawnej pracy w banku. – Niepotrzebnie odszedłeś. Teraz jest naprawdę fajnie. A co u ciebie? – pytał znajomy. Znacie takie pytania, Sytek właściwie nie wiedział co powiedzieć. Razem z innym kumplem rzucił robotę, żeby odpalić własny biznes finansowy. Miał w komputerze prezentację. Rozesłali do kilku potencjalnych inwestorów. Kamień w wodę.
– Byłem sfrustrowany. W gazetach biznesowych właśnie pisano o rozwoju polskiej grupy finansowej Leszka Czarneckiego. Był na naszej short-liście inwestorów. Otworzyłem internet i wykręciłem numer telefonu do centrali czy sekretariatu Getin banku. – Dzień dobry nazywam się Klaudiusz Sytek, chcę rozmawiać z Leszkiem Czarneckim – przedstawił się.
Dalej rozmowa przebiegał mniej więcej tak: – Czy panowie się znacie? – dopytywała sekretarka.
– Nie sądzę.
– To o czym chciałby pan rozmawiać z prezesem?
– Chciałbym go namówić na biznes faktoringowy.
– Proszę chwilę poczekać – odparła asystentka. Po dwóch minutach muzyki odpowiedziała, że Czarnecki prosi o przesłanie mailem opisu biznesu. Sytek tak jak siedział samochodzie wysłał maila.
Co to jest faktoring?
Mówiąc krótko, dla przedsiębiorcy faktoring to ściąganie należności w jego imieniu przez zewnętrzną instytucję. Oto przykład takiej transakcji. Firma A jest winna firmie B jakieś pieniądze. Firma C ściąga należność od firmy A, w imieniu firmy B. Czyli w transakcji firma C jest pośrednikiem (bierze na siebie ryzyko związane ze ściąganiem należności). CZYTAJ WIĘCEJ
za Wikipedią
Po chwili ponowny telefon. Asystentka informowała, że Czarnecki zaprasza na spotkanie w piątek. Sytek opowiada: – W czwartek wylatywałem na tydzień wakacji do Afryki. Żona nie chciała się zgodzić na przełożenie urlopu. Leszek Czarnecki, też nie mógł przełożyć spotkania. Odmówiłem.
Plan do d...
Sytek myślał, że szansa przepadła. Dopiero po paru tygodniach odezwała się jeden z analityków Getin Banku. Po wstępnym maglowaniu umówił mnie i kolegę z Janem Czeremchą, wówczas wiceprezesem Getin oraz samym Czarneckim. – Trudno było ich przekonać do biznesu? – pytam. Miało być pół godziny prezentacji i 15 minut pytań. Było 45 minut prezentacji i półtorej godziny. Dowiedzieliśmy się, że biznes plan jest do d…, ale po kilku tygodniach otrzymałem zaproszenie na omówienie warunków współpracy – opowiada dalej Sytek.
Dalej wydarzenia potoczyły się szybko. Swój pomysł zrealizował w spółkach holdingu jednego z najbogatszych Polaków. Stanął na czele działu w Departamentu Faktoringu w Getin Banku. Trzy lata później został dyrektorem oddziału specjalistycznego w Noble Banku. Potem był członkiem Rady Nadzorczej w spółce Introfactor, dyrektorem zarządzającym w Raiffeisen Banku i członkiem zarządu w Raiffeisen Financial Services.
Po latach postanowił wrócić do własnych pomysłów na biznes. Dzięki zaoszczędzonym pieniądzom i pomocy kilku inwestorów stworzył Ketys Investments, funduszu skupiającego biznesy świadczące usługi ochrony zdrowia i finansów. Sytek jest właścicielem wartych prawie 11 mln zł akcji Aforti Holding – notowanej na rynku NewConnect spółki finansowej.
Druh ze Składnicy Harcerskiej
Rozmawiamy w biurze na 25. piętrze wieżowca przy ul. Chałubińskiego w Warszawie. Biznesmen właśnie finalizuje zakup akcji domu maklerskiego Invista DM. Jeśli dostanie zgodę Komisji Nadzoru Finansowego do oferty kredytów, jednostek TFI i produktów systematycznego oszczędzania dołączy też obligacje i akcje.
Sporo jak na 39-letniego faceta, który zaczynał od prowadzenia Składnicy Harcerskiej i własnej hurtowni. Sytek trochę się kryguje: – Na historię od zera do milionera jeszcze nie czas – mówi. Początki na własnym bywają trudne. Aforti dopiero po dwóch latach wychodzi ze strat. W internecie można poczytać ironiczne komentarze zawiedzionych inwestorów, że „Sytek to guru giełdy” itd. Ale są też tacy, którzy trzymają za niego kciuki.
– Mimo wszystko uważam, że Polska to kraj przedsiębiorczych ludzi. Na tej fali małych i średnich firm można zbudować solidny biznes. Stawiam na tych inwestorów z portfelem 50 tys. złotych. Po takie pieniądze bankom nie chce się schylać, a ja chętnie to zrobię – opowiada. Celuje we wciąż słabo zagospodarowaną niszę. Klientów spoza dużych miast, ale tych mniejszych 50 i 80-tysięcznych, tam gdzie duże firmy nie otwierają oddziałów.
Czego nauczył się od Leszka Czarneckiego? – Stu ważnych rzeczy o biznesie i jednej najważniejszej, że własną korporację finansową można stworzyć z marzeń, bez kapitału i zagranicznej centrali, która sypie pieniędzmi – mówi biznesmen.