
Dzieci i ryby głosu nie mają – głosiła dawna zasada wychowawcza. Ryba pozostały nieme, dzieci jednak swój głos mają, i to głośny. Niektórzy uważają, że czasem rozbrzmiewa on zbyt donośnie. Że rodzice pozwalają swoim pociechom na zbyt wiele. Że nie uczą ich dobrych manier. Że nie zwracają uwagi na zachowanie swoich dzieci, żeby przypadkiem ich nie zestresować. Czy kindersztuba odeszła do lamusa?
– Do Szkoły Dobrych Manier zwraca się wielu rodziców z pytaniem o kursy etykiety dla dzieci, co pokazuje, że jest zapotrzebowanie – mówi Piotr Kłyk.
Zauważmy, że dziś coraz częściej dorośli nie mówią sobie „dzień dobry”, a dzieci to obserwują i postępują tak samo – fajnie by było, gdybyśmy to my, dorośli, tworzyli przestrzeń, w której jesteśmy kulturalni – wtedy dzieci to obserwują i wezmą to od nas. Widzą w dodatku, że dobre maniery i uprzejmość się zwyczajnie opłacają, ponieważ inni ludzie reagują na takie zachowanie pozytywnie.
Nie ma sensu zmuszanie dzieci do karnych dygnięć na komendę i recytowania grzecznościowych formułek – wystarczy, że będą szanowały granice innych ludzi. A nauczą się tego obserwując rodziców. Żelazna dyscyplina i musztrowanie „Przywitaj się z panem”, „Pokaż, jak ładnie mówisz 'dzień dobry'” przynoszą efekt odwrotny od zamierzonego.
– Kiedyś oczekiwało się od dzieci, by siedziały cicho i za głośno nie oddychały, oczekiwano od nich, by nie były dziećmi, co oczywiście było przesadą. Ci ludzie, którym kiedyś suszono głowę, by grzecznie dygali na widok starszych, mówili „dzień dobry”, „do widzenia”, „przepraszam” i „dziękuję”, dziś bardzo często tego nie robią – bo nikt nie lubi przymusu. Jeśli będziemy dziecko do czegoś zmuszać, to efekt będzie odwrotny od zamierzonego, bo będzie stawiało opór – uważa Żyliński.
Ci rodzice, którzy chcieliby, żeby ich dziecko było postrzegane jako „dobrze wychowane”, idą czasem na skróty – wysyłają dziecko do szkoły i już. Problem z głowy. Niech je tam wyedukują, wyuczą i wychowają. Czasem dzwonią do firm, które robią szkolenia z zakresu etykiety.
Jasne, szkoła musi wychować dzieci, ale zdecydowanie za dużo od niej wymagamy, a za mało – od domu. Żyjemy coraz szybciej, mamy coraz więcej zajęć, dlatego zapominamy o kindersztubie, którą każdy człowiek powinien wynieść z domu. Coraz rzadziej wychodzimy z dziećmi, które później nie wiedzą, jak zachować się w restauracji, kinie czy teatrze, a socjalizacja to bardzo ważny element wychowania.
Dodaje, że ludzie często zwracają się do Szkoły z pytaniem, czy organizowane są w niej kursy dobrych manier dla dzieci. – Jednak jeśli rodzice oczekują, że wyślą dziecko na kurs dobrych manier i ono stanie się mistrzem savoir-vivre'u, to się mylą – stwierdza.
Za moich czasów...
– Różnica w wychowaniu jest bardzo widoczna – mówi Jarek Żyliński. Po części wynika ona z funkcjonowania zrzucających kajdany PRL-owskiej kindersztuby rodziców ("My dziś poruszamy się tak jako dorośli ludzie, żeby przypadkiem kogoś nie urazić" – uważa psycholog), po części – z ewolucji naszej codzienności, w której światy dzieci i dorosłych bardzo się zbliżyły. Nie jest jednak tak, że dobre maniery się zdezaktualizowały.

