Afera taśmowa pokazała, że przeciwnicy Radosława Sikorskiego zasiadają nie tylko w opozycyjnych ławach. Ministra spraw zagranicznych bardzo wyraziście krytykuje bowiem prof. Tomasz Nałęcz, etatowy doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego. Nałęcz porównał już Sikorskiego do „kaczki przetrąconej przez TIR-a” oraz podkreślił, że niedocenianie przez ministra sojuszu polsko-amerykańskiego jest „bardzo niemądre”.
Medialna ofensywa Nałęcza rozpoczęła się kilka dni temu, niedługo po tym, jak „Wprost” ujawnił zapis rozmowy, którą szef MSZ odbył z Jackiem Rostowskim. Sikorski stwierdził w niej m.in., że „polsko-amerykański sojusz to jest nic niewarty. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa”.
– Przy polskim położeniu geopolitycznym, polskiej historii, niedocenianie sojuszu polsko-amerykańskiego jest bardzo niemądre – powiedział w poniedziałek Nałęcz, goszcząc w studiu stacji TVN24. Profesor nie chciał wprost powiedzieć, że Sikorski powinien zrezygnować z zajmowanego stanowiska, ale zasugerował, iż oczekuje dymisji ministra.
– Powinien spojrzeć w lustro i zadać sobie pytanie, jak na jego miejscu zachowałby się minister spraw zagranicznych cywilizowanego, poważanego państwa na świecie, gdyby zaliczył taką wpadkę – zaznaczył Nałęcz.
Podobnie prezydencki doradca wypowiadał się we wtorek na antenie radia TOK FM, wieszcząc rychłe odejście Sikorskiego. – Amerykanie mają termin na prezydenta, który jeszcze urzęduje, choć jest już po wyborach: przetrącona kaczka. Te nagrania sprawiają, że takie osoby przypominają kaczki przetrącone przez TIR-a – oznajmił Nałęcz.
Nie inaczej było w środę, gdy profesor udał się do studia radia RMF FM. Zapytany o to, czy porównał Sikorskiego do osła, Nałęcz zaprzeczył. Jego dalsze wyjaśnienia nie były jednak w pełni przekonujące. – Powiedziałem o osobie, która tak mówi o sojuszu polsko-amerykańskim. Gdyby to powiedział mój ukochany polityk, nawet gdyby to powiedziała moja żona, mam nadzieję, że jedzie do pracy i na nie słucha, to ją też bym porównał do tego zwierzęcia, oczywiście zmieniając płeć – zaznaczył Nałęcz.
W tej samej rozmowie Nałęcz stwierdził jednak, że ewentualne dymisje ministrów powinny mieć miejsce dopiero po ustaleniu, kto zaatakował PO, kto jest polskim odpowiednikiem znanych z Ukrainy "zielonych ludzików".
– Prezydent wyraźnie wspiera premiera w działaniach. Najpierw ustalmy, kto jest zielonym ludzikiem, kto zaatakował w ten sposób rządząca partię. Ale on może jutro zaatakować każdą inną partię, a potem róbmy porachunki, wyciągajmy wnioski z tych treści rozmów, bo przecież one są bulwersujące, o nich nie da się zapomnieć – powiedział Nałęcz.