Czy joga jest niezgodna z religią chrześcijańską, a jej uprawianie to grzech i igranie z niebezpiecznymi mocami? Jak się okazuje, wielu katolików stawia sobie takie pytania. Co na to Kościół? - Z jogą wiąże się wiele tajemniczych zjawisk, jak choćby nadzwyczajne moce sidhdhi - ostrzega w rozmowie z naTemat o. Radosław Broniek OP, dyrektor Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych w Warszawie - Jeśli już chrześcijanin się na jogę decyduje, powinien domagać się od prowadzącego, żeby te ćwiczenia skupiały się jedynie na aspekcie ciała, bez duchowości i medytacji religijnej - dodaje.
Czy ćwiczenie jogi jest grzechem?
o. Radosław Broniek: Nie ma oficjalnej wypowiedzi Magisterium Kościoła, która mówiłaby, że joga jest grzechem, albo by jej zakazywała. Są jednak opinie wielu teologów i duszpasterzy, które zauważają sprzeczność jogi, przynajmniej tej klasycznej, z religią chrześcijańską.
Jeśli zgodzimy się, że pewne formy jogi są mocno związane z religią i duchowością, to zagrożeniem będzie mieszanie różnych tradycji religijnych, a więc synkretyzm. Joga wiąże się z pewną wizją świata, człowieka i Boga, np. z teorią reinkarnacji, co jest nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską.
Naprawdę jest sprzeczność w byciu katolikiem i chodzeniu na jogę?
Zależy o jakiej jodze myślimy. Czy sama, czysta gimnastyka jest jeszcze jogą? Czy joga dla psów, aqua joga albo disco joga to jeszcze joga? Wątpię.
Warto zauważyć, że joga wyrasta z tradycji hinduizmu. Bez tej religii i jej założeń światopoglądowych nie sposób ją zrozumieć. Istotny jest również fakt, że jogi nie ćwiczy się ot tak sobie. Wymaga przyjęcia tych założeń światopoglądowych. Łączy się też ze zmianą stylu życia, dietą, czytaniem książek, pewnym sposobem myślenia, a to może doprowadzić do tego, że człowiek zaczyna dryfować i w efekcie oddala się od Boga. Mówimy oczywiście o chrześcijaninie, bo jeśli ktoś jest ateistą, nie musi mieć to dla niego specjalnego znaczenia.
Poza tym, i o tym się często nie mówi, klasyczna joga to ścieżka inicjacyjna, gdzie człowiek, pod kierunkiem guru, osiąga wyzwolenie, czyli zbawienie. Cel jogi jest więc ściśle religijny. Niewiele osób, zaczynających ćwiczyć jogę ma świadomość, w czym do końca uczestniczy.
W Polsce przecież wielu ludzi chodzi na jogę w celu poprawy kondycji, w ramach fizjoterapii czy ćwiczenia konkretnych mięśni. Nie mają żadnej intencji duchowej. Czy takie podejście do jogi nie jest zgodne z duchowością katolicką?
Wydaje mi się, że do zaakceptowania są te odmiany, gdzie jest to czysta gimnastyka i nic więcej. Pytanie, czy to jest możliwe i czy to jeszcze jest joga?! Jeśli to nie joga to dlaczego tak ją nazywamy? Przecież można uprawiać gimnastykę, sport, a nie od razu jogę. To swego rodzaju moda i produkt marketingowy, który się po prostu dobrze
sprzedaje. Oczywiście ogromnie ważne jest, kto się angażuje w jogę, z jaką intencją, w jakiej szkole i z jakim nauczycielem. Sam znam zakonników, którzy ćwiczą jogę. Nie interesuje ich duchowość, ale samo ćwiczenie dla ciała. Mnie jednak zastanawia, na ile da się oddzielić sam wymiar fizyczny i skupić tylko na nim? Czy to nie jest iluzja? Przecież nawet w hatha-jodze ciało jest narzędziem, aby pokonać śmierć, jest elementem zbawienia.
W wielu odmianach jogi pracuje się z pewną tajemniczą energią kundalini. Dla mnie osobiście istotne jest pytanie, co to jest za energia i na ile ona obiektywnie istnieje.
Ta energia jest "groźna" dla chrześcijan decydujących się na uprawianie jogi?
Z jogą wiąże się wiele tajemniczych zjawisk, jak choćby nadzwyczajne moce siddhi, które – jeśli wierzyć joginom – można osiągnąć podczas praktyki jogicznej, a które są związane z nabyciem paranormalnymi zdolności. Jogini wyraźnie przestrzegają przed zajmowaniem się tymi magicznymi mocami.
Czy porównywanie ćwiczących do wyznawców sekty nie jest zdaniem Ojca nadużyciem?
Trzeba szanować poszukiwania duchowe człowieka, do których ma prawo. Ma prawo, aby podejmować decyzję zgodnie z sumieniem, a duszpasterz ma prawo, mówić o pewnych zagrożeniach, z których nie wszyscy zdają sobie sprawę.
O jakie jeszcze zagrożenia chodzi?
Joga może otwierać na świat nadzmysłowy. Wymaga nawet, żeby zawiesić świadomość i poddać się temu, co nami kieruje. Zupełna bierność i wchodzenie w obszar takich doświadczeń jest, z punktu widzenia wiary chrześcijańskiej, dość problematyczne, a nawet może być groźne. Chrześcijanin to ktoś, kto rzeczywistość ocenia rozumem oświeconym wiarą.
Pouczające są świadectwa tych, którzy poprzez praktykę jogi, doznali jakichś problemów psycho-fizyczno-duchowych. Dla chrześcijan źródłem wiedzy jest także doświadczenie osób, które posługują się modlitwą o uwolnienie – ono mówi, że praktyka jogi, która wiąże się z inicjacją, może mieć konsekwencje duchowe, włącznie z jakimś zniewoleniem. Świetnym przykładem jest tu ksiądz Jacques Verlinde, wywodzący się ze wspólnoty Rodzina św. Józefa. Przez kilka lat medytował pod opieką guru. Odsunął się od Boga. Kiedy zerwał już z tym i się nawrócił, odkrył u siebie zdolności paranormalne. Musiał przejść jeszcze długą i bolesną drogę, zanim został całkowicie uzdrowiony.
Ojciec spotkał się z takimi przypadkami?
Tak. Pracuję w Ośrodku już kilka lat i trafiali do nas ludzie zniewoleni. Po analizie ich życia okazywało się, że na pewnym jego etapie głęboko zaangażowali się w jogę.
Każdy rodzaj jogi ingeruje w strefę duchową człowieka?
Nie. Jeśli podchodzi się do jogi czysto sportowo czy zdrowotnie, to nie widzę tu sprzeczności. Ale równie dobrze możemy wtedy wybrać się na fitness czy gimnastykę. Zresztą chcąc poprawić swoją kondycję fizyczną, wolałbym udać się do trenera po AWF-ie niż do nauczyciela jogi, który odbył tylko miesięczny kurs.
Joga mimo wszystko pozostawia pewną dwuznaczność. Jeśli już chrześcijanin się na nią decyduje, powinien domagać się wtedy od prowadzącego, żeby te ćwiczenia skupiały się jedynie na aspekcie ciała, bez duchowości i medytacji religijnej.
Joga to nie bierność, a dążenie do samodoskonalenia i samorealizacji. Czytałam w Ojca artykule w miesięczniku "W drodze", że to ociera się trochę o egoizm.
W wizji chrześcijańskiej, rozwój człowieka nie jest celem samym w sobie, ale jest związany z odpowiedzią na miłość Boga. To znaczy, że miłość do samego siebie – aby była prawdziwa – musi się łączyć z miłością do Boga i do innych. Inaczej jest
niebezpieczeństwo, że stanie się subtelnym egoizmem, że skupi nas tylko na samorozwoju i samorealizacji. Jeśli kocham tylko siebie, to jestem egoistą. Spotkałem wiele osób ćwiczących jogę, które w pewnym momencie skupiły się bardzo na sobie. Tradycje wschodnie charakteryzują się tym, że nie ma tam miejsca na łaskę. To człowiek sam ma się zbawić. W chrześcijaństwie jest inaczej: zbawia Chrystus.
A jeśli chrześcijanin podczas medytacji będzie się modlił do Boga, w którego wierzy?
W USA i na zachodzie popularyzowana jest tzw. joga chrześcijańska. Przejmuję formę, postawę ciała, oddech z jogi tradycyjnej, a jako formy medytacji wykorzystuje wezwania i modlitwy chrześcijańskie. Podchodzę do tego dosyć sceptycznie, ale szanuję tych, którzy się na to decydują. Ostatecznie efekt, jak mówi św. Paweł, poznajemy po owocach. Kościół daje wiele form medytacji i wyciszenia. Równie wyciszająca, jak joga, może być codzienna adoracja, w której uczestniczy także ciało. I choć jej istotą jest spotkanie z żywym Bogiem, to jednak daje ona wyciszenie i pokój serca.